BEZCZYNNOŚĆ - SAMOTNY DO BÓLU
Pięć lat temu zmarła mu żona.
Od dwu lat sam poważnie chory nie wychodzi z domu.
W mieszkaniu nie sprzątane od pogrzebu żony.
Zniknęły tylko instrumenty muzyczne, akordeon i dwa klarnety, jego najwierniejsi przyjaciele, gdy był w pełni sił.
Oddał je za posługi: przyniesienie jedzenia, przywiezienie węgla na zimę, załatwienie innych spraw w mieście.
Siedzi przy zasuniętym do połowy oknie i od rana do wieczora wygląda na ulicę czekając śmierci.
W ciągu ostatnich dwu lat odwiedziła sąsiada z kamienicy obok, zabrała młodą kobietę z pierwszego piętra.
Ostatnio była już bardzo blisko, lecz zapukała do sąsiednich drzwi i zabrała siedemnastoletniego chłopca.
Po niego ciągle nie przychodzi.
On czeka.
Jego życie nie ma większej wartości niż stare gazety z roku 1967 walające się po podłodze.
Wiarę stracił dawno, jeszcze w czasie okupacji.
Nie wie, czy jest Bóg.
Nic go już nie interesuje.
Jedyna rzeczywistość, na którą czeka, to śmierć.
W nią nie trzeba wierzyć.
Ona jest jedyną sprawiedliwością na ziemi.
Obok mieszkają sąsiedzi, którzy póki był zdrów, chętnie korzystali z jego usług.
Miał złote ręce i cokolwiek się zepsuło chętnie naprawiał.
Dziś już nie jest potrzebny, bo ręce się trzęsą i są słabe.
W tym samym mieście mieszka jego dalsza rodzina.
Od czasu do czasu przychodzą, by sprawdzić, ile pieniędzy wybrał z książeczki PKO.
Jedni i drudzy chodzą w niedzielę do kościoła i uważają się za wzorowych katolików, ale nikt nie ma czasu na zajęcie się tym starcem.
Nikt nie wypierze jego bielizny, nie pomoże w kąpieli, nie rozprawi się z myszami, które zadomowiły się u niego i czują się bardziej gospodarzem niż on sam.
Autor nieznany ? zebrał ks. Antoni Wac
_________________ + Z Bogiem i Maryją.
|