Punktem wyjścia argumentacji ścisłej na istnienie Boga musi być zaufanie do ludzkiego rozumu.
Przede wszystkim należy zaufać rozumowi, że może poznać to, co istnieje, choćby przekraczało granicę zmysłów. Chociaż każde nasze poznanie rozpoczyna się od zmysłów, od wzroku, słuchu i dotyku, to jednak nie musi i nie może na tym się kończyć. Przyjąwszy powyższy punkt wyjścia możemy dojść do poznania istnienia Boga drogą filozoficzną. Wystarczy przyjąć, jako oczywiste, pewne zasady poznania i bytu, logiki i ontologii. Z tych zasad, jako najpierwsza, najbardziej podstawowa, wysunie się zasada sprzeczności (zwana inaczej zasadą niesprzeczności). Brzmi ona:
"To samo nie może być i nie być - jednocześnie i pod tym samym względem".
Drugą zasadą jest zasada tożsamości:
"Co jest - jest!" Albo innymi słowami: "Czego nie ma - nie ma".
Trzecią zasadą jest zasada wyłączonego środka; brzmi ona:
"Jakakolwiek rzecz jest, albo nie jest".
Czwartą zasadą jest zasada racji dostatecznej, powodu dostatecznego:
"Nic bez powodu dostatecznego", albo inaczej: "Nic nie istnieje bez wystarczającego powodu".
Jako piątą wymienić należy zasadę zmiany czyli ruchu:
"Cokolwiek zmienia się, zmienia się pod wpływem czegoś innego".
Szóstą zasadą jest zasada przyczynowości. Brzmi ona:
"Cokolwiek przechodzi z nieistnienia do istnienia, otrzymuje istnienie od bytu innego". Albo innymi słowy: "Nic się nie dzieje bez przyczyny". Albo jeszcze krócej: "Każdy skutek ma swoją przyczynę".
Biorąc za podstawę chociażby jedną z tych zasad oczywistych jesteśmy już u stóp Boga! Dla przykładu weźmy zasadę przyczynowości.
Oto szkic dowodu:
Przesłanka większa, czyli maior: "Każdy skutek ma swoją przyczynę".
Przesłanka mniejsza, czyli minor: "Świat jest skutkiem".
Wniosek, czyli conclusio: "Świat ma swoją przyczynę".
Przesłanka większa jest oczywista. Przesłanka mniejsza jest wzięta z doświadczenia: cały świat jest zespołem skutków, cały świat jest sumą skutków. Nieskończony ciąg skutków jest absurdem. Musi więc istnieć jakaś baza tych skutków, która już skutkiem nie jest, to znaczy nie jest zrobiona, wyprodukowana, stworzona i tę właśnie bazę wszelkiej rzeczywistości, tę przyczynę ostatnią (lub jak mówimy nieraz - pierwszą) my nazywamy Bogiem.
W porządku przyczyn ostatecznie musimy dojść do takiej przyczyny sprawczej, która jest pierwszą i już nie wyprodukowaną przez inną przyczynę sprawczą; nie pochodzi od innej przyczyny sprawczej. Dochodzimy z konieczności do przyczyny pierwszej, nie stworzonej, nie utworzonej przez nikogo. Gdyby ktoś chciał powiedzieć, że wszystkie przyczyny są stworzone, są utworzone, ten - nie wprost, co prawda, ale ubocznie - mówiłby, że jako źródło i początek wszystkich przyczyn i rzeczy stworzonych, jest jakaś przyczyna również stworzona, również utworzona. Takie twierdzenie jest sprzeczne z zasadą sprzeczności.
Nie można również przyjąć, że ciąg przyczyn sprawczych może być nieskończony. Takie postawienie zagadnienia równałoby się twierdzeniu, że może istnieć skutek bez przyczyny. Ciąg przyczyn sprawczych musi być zakończony przyczyną pierwszą nie utworzoną, nie stworzoną, nie wyprodukowaną, którą nazywamy Bogiem.
Bóg nie ma swojej przyczyny sprawczej. Ma natomiast swój powód dostateczny, swoją rationem sufficientem. Mianowicie powodem Jego istnienia jest sama Jego istota. Nazywamy Go po łacinie ENS a SE. Byt samoistny. Byt sam od siebie. Po hebrajsku: Jahwe - Istniejący; ten, który Jest.
W takim ujęciu zagadnienia pytanie, kto stworzył Boga, jest dziecinadą i nonsensem. A oto dowód na podstawie innej zasady z tych pierwszych zasad zdrowego rozsądku, które wymieniliśmy.
Dowód ze zmian w świecie:
Przesłanka większa, czyli maior: "Wszystko co się zmienia, zmienia się pod wpływem czegoś innego".
Przesłanka mniejsza, czyli minor: "Świat się zmienia".
Wniosek, czyli conclusio: "A więc świat się zmienia pod wpływem czegoś innego, pozaświatowego". Przesłanka większa jest oczywista. Przesłanka mniejsza jest wzięta z doświadczenia: cały świat wzięty globalnie i w swoich najdrobniejszych częściach jest zmienny, jest w nieustannym ruchu, zmianie. Nieskończony ciąg zmian jest absurdem. A więc istnieje jakiś Byt ostatni (lub jak nieraz mówimy - pierwszy), który jest źródłem zmian, a sam się już nie zmienia. Ten byt nazywamy Bogiem.
Powiedziałby ktoś, że łańcuch bytów zmiennych jest nieskończony. Otóż takie powiedzenie równałoby się twierdzeniu, że perpetuum mobile jest możliwe. Tymczasem już dzieci wiedzą z najprostszych doświadczeń fizycznych, że jest to niemożliwe; poza tym, co to znaczy ściśle, że łańcuch jest nieskończony? To znaczy, że nie ma ostatniego ogniwa. A jeśli nie ma ostatniego ogniwa, to i przedostatniego. Jeśli zaś nie ma przedostatniego, to i następnego. Jeśli nie ma następnego, to i dalszych. A więc nie powinno być i ogniw nam najbliższych, tych bytów, które dziś istnieją. A to jest wbrew oczywistości i rzeczywistości.
Do zasad pierwszych, które były wymienione, należy jeszcze dołączyć zasadę celowości. Brzmi ona: "Wszystko, co działa, działa dla jakiegoś celu".
Podziwiamy cudowną mądrość przyrody, wspaniałość mądrości. Ale pozostaje pytanie: gdyby świat był chaosem, bezładem, czy wtedy też moglibyśmy mówić o Stwórcy świata, którego Imię, jak już mówiliśmy, jest: Natura naturans - Natura stwarzająca?
Odpowiedź jest taka: nie tylko moglibyśmy, ale musielibyśmy mówić o Bogu i wiedzieć o Nim na podstawie ścisłego rozumowania. Dlaczego tak jest? Ponieważ wszelki byt wymaga rozumu stwórczego i nawet chaos bytów wymaga swej przyczyny sprawczej i celowej. Nawet jeden jedyny byt istniejący byłby dla bezstronnego obserwatora wystarczającym materiałem dla dowodu na istnienie Boga, to znaczy Tego, który jest - jest z konieczności. Ale w rzeczywistości nowoczesna fizyka dwudziestowieczna odkrywa nam coraz bardziej cudowną mądrość, niezwykłą potęgę Boga i w mikrokosmosie i w makrokosmosie. Jakież siły potężne tkwią w niewidzialnej bez mała drobinie materii! Powstaje pytanie: A może to materia jest właśnie Bogiem? Materia nie jest Bogiem! Aczkolwiek niektórzy ją obecnie ubóstwiają. Materia, w każdej swojej cząstce, jest zależna nie tylko od praw fizycznych, ale nawet można ją uzależnić od woli człowieka. Nie ma w sobie racji swojego bytu. Nie ma w sobie wystarczającego powodu dla swego istnienia.
_________________ Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek
|