Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 3 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 6 lip 2014, o 20:06 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
28 lipca Święty Sarbeliusz Makhluf, prezbiter

Obrazek

Józef Makhluf urodził się 8 maja 1828 r. w Beka Kafra, małej wiosce położonej wysoko w górach Libanu. Był synem ubogiego wieśniaka. Nauki pobierał w szkółce, która funkcjonowała dosłownie pod drzewami. W 1851 r. wstąpił do maronickich antonianów (baladytów). Przebywał najpierw w Maifuq, potem w Annaya, w klasztorze pod wezwaniem św. Marona (Mar Maroun). Składając śluby zakonne, przybrał imię Sarbela (Szarbela, Sarbeliusza), męczennika z Edessy. W 1859 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Powrócił wówczas do klasztoru św. Marona i przebywał tam przez następne szesnaście lat.
W 1875 r. za przyzwoleniem przełożonych udał się do górskiej samotni. Spędził w niej 23 lata, które wypełnił pracą, umartwieniami i kontemplacją Najświętszego Sakramentu. Zmarł 24 grudnia 1898 r. Bez zwłoki otoczyła go cześć świadczona świętym Pańskim oraz sława cudów.

Do grobu Abuna Szarbela ciągnęli nie tylko chrześcijanie, ale i muzułmanie. Wielu fascynowało także to, że ciało świętego mnicha nie ulegało jakiemukolwiek zepsuciu.




Obrazek

Święty Sarbeliusz Makhluf


Sarbeliusza beatyfikował w ostatnich dniach Soboru Watykańskiego II, 5 grudnia 1965 r., papież Paweł VI.

Mówił wtedy: "Eremita z gór Libanu zaliczony zostaje do grona błogosławionych. To pierwszy wyznawca pochodzący ze Wschodu, którego umieszczamy wśród błogosławionych według reguł obowiązujących aktualnie w Kościele katolickim. Symbol jedności Wschodu i Zachodu! Znak zjednoczenia, jakie istnieje między chrześcijanami całego świata! Jego przykład i wstawiennictwo są dzisiaj bardziej konieczne, niż były kiedykolwiek. (...) Właśnie ten błogosławiony zakonnik z Annaya powinien służyć nam za wzór, ukazując nam absolutną konieczność modlitwy, praktykowania cnót ukrytych i umartwiania siebie. Kościół bowiem wykorzystuje również dla celów apostolskich ośrodki życia kontemplacyjnego, gdzie wznoszą się do Boga, z zapałem, który nigdy nie stygnie, uwielbienie i modlitwa". Ten sam papież kanonizował Sarbeliusza 9 października 1977 r.


źródło: http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-28b.php3

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 6 lip 2014, o 20:07 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Obrazek


Pan Bóg wybiera niektórych ludzi, aby w nadzwyczajny sposób przypominali światu o Jego istnieniu, Jego wszechmocnej miłości oraz nieskończonym miłosierdziu. Święty Charbel Makhlouf jest jednym z najbardziej znanych świętych na Bliskim Wschodzie. Budzi zachwyt i powszechne zdziwienie z powodu nadzwyczajnych cudów i znaków, które się dokonały za pośrednictwem jego osoby.


Święty Charbel Makhlouf urodził się 8.05.1828 r. jako piąte dziecko ubogich rolników Antuna i Brygidy Makhloufów, zamieszkałych w małej, górskiej miejscowości Beąaakafra, 140 km na północ od Bejrutu. Na chrzcie otrzymał imię Józef. Rodzice jego byli katolikami obrządku maronickiego. Dzieci Makhloufów wzrastały w radosnej atmosferze wzajemnej miłości, która wynikała z codziennej modlitwy oraz ciężkiej pracy na roli. W tych czasach Liban był pod panowaniem otomańskim.

Kiedy Józef miał 3 lata, umarł mu ojciec. Aby zapewnić dzieciom utrzymanie i wykształcenie, matka decyduje się powtórnie wyjść za mąż - za uczciwego i pobożnego Ibrahima, który był stałym diakonem. W wieku 14 lat Józef po raz pierwszy odczuł powołanie do życia zakonnego. Dopiero jednak w 1851 r. decyduje się na wstąpienie do klasztoru w Maifug. Odbywa tam postulat i pierwszy rok nowicjatu. Na początku drugiego roku nowicjatu przenosi się do klasztoru w miejscowości Annaya, gdzie 1 listopada 1853 r. składa pierwsze śluby zakonne. Przybiera imię zakonne Charbel - jest to imię antiocheńskiego męczennika z 107 roku. Kończy studia teologiczne i 23 lipca 1859 r. otrzymuje święcenia kapłańskie.

Jako młody ksiądz w 1860 r. jest świadkiem strasznej masakry przeszło 20 000 chrześcijan, dokonanej przez muzułmanów i druzów. Bojówki muzułmańskie bez żadnej litości mordowały całe rodziny chrześcijan, plądrowały, grabiły i paliły kościoły, konwenty, gospodarstwa i domy. Setki uciekinierów - głodnych, poranionych, przerażonych tym, co się stało i co mogło ich jeszcze spotkać - szukało schronienia w klasztorze w Annai. Ojciec Charbel całym sercem pomagał uciekinierom oraz modlił się, pościł i stosował surowe praktyki pokutne, ofiarując siebie Bogu w duchu ekspiacji za popełnione zbrodnie i błagając o Boże miłosierdzie dla prześladowców i prześladowanych.

Kiedy człowiek całkowicie oddany Chrystusowi się modli, uobecnia w świecie wszechmocną miłość Boga. Wtedy sam Chrystus działa przez niego, zwyciężając zło dobrem, kłamstwo prawdą, nienawiść miłością. Jest to jedyny w pełni skuteczny sposób walki ze złem obecnym w świecie. W taki właśnie sposób przeciwstawiał się złu o. Charbel. Wiedział on, że najskuteczniejszym sposobem zmiany świata na lepsze jest najpierw zmiana samego siebie, czyli własne uświęcenie poprzez zjednoczenie się z Bogiem. To był główny cel jego zakonnego życia. Tylko ludzie, którzy szczerze dążą do świętości, czynią świat lepszym.

15 lutego 1875 r., po 17 latach pobytu we wspólnocie zakonnej w Annai, o. Charbel otrzymuje pozwolenie na przeniesienie się do eremu św. św. Piotra i Pawła, aby tam - w całkowitym milczeniu, przez modlitwę, pracę i jeszcze surowsze umartwienia - całkowicie zjednoczyć się z Chrystusem. Erem ten był pustelnią położoną na wysokości 1350 m n.p.m. i mieszkało w nim trzech zakonników.

Cela o. Charbela miała tylko 6 metrów kwadratowych; pod habitem libański eremita nosił zawsze włosiennicę, spał tylko kilka godzin na dobę, jadł bardzo skromne potrawy bez mięsa, i to tylko jeden raz na dzień. Centrum jego życia była Eucharystia. Codziennie odprawiał Mszę św. w kaplicy eremu; długo się do niej przygotowywał, a po jej skończeniu przez 2 godziny trwał w dziękczynieniu. Najbardziej ulubioną jego modlitwą była adoracja Najświętszego Sakramentu; medytował także teksty Pisma św., nieustannie modlił się i pracował. W ten sposób o. Charbel całkowicie oddawał się do dyspozycji Boga, aby Stwórca oczyszczał jego serce, by uwalniał go od wszelkich złych skłonności i egoizmu - czyli czynił go świętym, to znaczy takim, jakim Jezus pragnął, aby się stał. Jego zakonni współbracia już za życia uważali go za świętego, gdyż widzieli, że w heroiczny sposób naśladował Chrystusa. Tylko niektórych ludzi Chrystus powołuje na taką drogę życia, jaką przeszedł św. Charbel, ale wszystkich powołuje do świętości. Po to żyjemy na ziemi, aby dojrzewać do miłości, do nieba - czyli uczyć się kochać tak, jak kocha nas Chrystus, i wcielać w swoim codziennym życiu Jego największe przykazanie: "abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie" (J 13, 34).

Ojciec Charbel był tak ściśle zjednoczony z Chrystusem, że w spotkaniu z każdym człowiekiem promieniował radością czystej miłości, a Jezus przez jego pośrednictwo mógł dokonywać różnych znaków i cudów. Spośród wielu cudów libańskiego zakonnika warto przypomnieć zdarzenie, kiedy to w 1885 r. na polach rolników mieszkających w wioskach w pobliżu klasztoru w Annai osiadła potężna chmura szarańczy, która niszczyła uprawy rolne. Dla miejscowych ludzi była to straszna plaga, prowadząca do wielkiego głodu. Przełożony polecił o. Charbelowi, aby natychmiast udał się na pola zajęte przez szarańczę i by się tam modlił, błogosławił i kropił wodą święconą. Ze wszystkich pól, które udało się zakonnikowi pobłogosławić, szarańcza zniknęła, a zbiory zostały uratowane.

W 1873 r. o. Charbel z polecenia swojego przełożonego został zawieziony do pałacu księcia Rachida Beika Al-Khoury, aby się pomodlić nad jego synem Nagibem, który umierał zarażony tyfusem. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie. Ojciec Charbel udzielił choremu sakramentu chorych, a następnie pokropił go święconą wodą -wtedy w jednym momencie, ku wielkiej radości wszystkich obecnych, Nagib całkowicie odzyskał zdrowie. Po skończeniu studiów medycznych rozpoczął praktykę lekarską i stał się jednym z najsławniejszych lekarzy w Libanie. W małym miasteczku Ehmej żył człowiek psychicznie chory, bardzo niebezpieczny dla siebie i innych. Kilku mężczyzn z wielkim trudem przywiozło go do klasztoru w Annai, lecz nie było w stanie wprowadzić go do kościoła, ponieważ opierał im się z nadludzką siłą. Wtedy zbliżył się ?do niego o. Charbel i rozkazał mu pójść za sobą oraz klęknąć przed tabernakulum. Człowiek ów uspokoił się i pokornie wykonał polecenie mnicha. Po modlitwie, zgodnie ze wschodnim zwyczajem, o. Charbel odczytał nad głową chorego fragment Ewangelii. Wtedy stał się cud: psychicznie chory mężczyzna odzyskał zdrowie. Później ożenił się, a kiedy miał już liczną rodzinę, przeniósł się do USA. (Jest jeszcze wiele innych relacji o cudownych zdarzeniach w życiu św. Charbela, ale najwięcej dokonało się już po jego śmierci).

Ojciec Charbel zmarł w Wigilię Bożego Narodzenia 1898 r., podczas nocnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Współbracia zakonni znaleźli go rano leżącego na posadzce kaplicy; widzieli, jak z tabernakulum promieniowało przedziwne światło, które otaczało ciało zmarłego. Był to dla nich oczywisty znak z nieba. Na dworze padał wówczas obfity śnieg i wiał mroźny wiatr. Wszystkie drogi do eremu zostały całkowicie zasypane, zatem nikt z klasztoru nie mógł zawiadomić mieszkańców okolicznych wiosek o śmierci świętego pustelnika. Stała się jednak rzecz niezwykła: otóż wszyscy okoliczni mieszkańcy otrzymali tego dnia wewnętrzne przekonanie o narodzeniu się o. Charbela dla nieba. Młodzi mężczyźni wyruszyli z łopatami, aby odgarnąć śnieg, by można było dotrzeć do eremu i przenieść ciało do klasztoru w Annai. "Straciliśmy błyszczącą gwiazdę, która swoją świętością ochraniała Zakon, Kościół i cały Liban" - napisał o. przeor. "Módlmy się, aby Bóg uczynił go naszym patronem, który będzie nas strzegł i prowadził przez ciemności ziemskiego życia".

25 grudnia, w dzień Bożego Narodzenia, o. Charbel został pochowany we wspólnym zakonnym grobie. W pierwszą noc po pogrzebie zauważono nad miejscem pochówku zakonnika oślepiające, tajemnicze światło, widoczne w całej dolinie, które świeciło nieustannie przez 45 nocy od dnia pogrzebu. Fakt ten wywołał wielkie poruszenie w całej okolicy. Tysiące chrześcijan i muzułmanów przybywało do grobu, aby zobaczyć to osobliwe zjawisko. Niektórym z przybyłych udało się otworzyć grób i zabrać ze sobą jako relikwię kawałek ubrania czy kilka włosów z brody eremity. Patriarcha maronitów, poinformowany o tym, co się działo przy grobie pustelnika, ze względów bezpieczeństwa nakazał przeniesienie ciała do klasztoru. Grób o. Charbela został otwarty w obecności lekarza i innych urzędowych świadków. Była w nim woda z mułem, ale zwłoki świętego pustelnika pozostały nienaruszone. Po wyjęciu z grobu ciało poddano badaniom; stwierdzono, że nie miało ono najmniejszych śladów pośmiertnego rozkładu i wydzielało wspaniały zapach oraz płyn nieznanego pochodzenia (pewien rodzaj surowicy z krwią). Do dnia dzisiejszego płyn ten wypływa z ciała Świętego i jest znakiem Chrystusowej mocy uzdrawiania. Ciało o. Charbela zostało obmyte, ubrane w nowe szaty i włożone do otwartej trumny, która została złożona w klasztornym schowku, niedostępnym dla wiernych. Co dwa tygodnie zakonnicy musieli zmieniać szaty na ciele o. Charbela z powodu nieustannie wydzielającego się płynu.

Dopiero 24 lipca 1927 r. ciało eremity zostało włożone do metalowej trumny i przeniesione do marmurowego grobowca w kościele klasztornym. Ponieważ w 1950 r. z tego grobowca zaczął obficie wyciekać tajemniczy płyn, patriarcha Kościoła maronickiego wydał polecenie otwarcia grobu i ekshumacji zwłok. Dokonano tego w obecności komisji lekarskiej, przedstawicieli Kościoła oraz władz cywilnych. Oczom zebranych ukazał się niesamowity widok: ciało świętego pustelnika wyglądało tak, jak w chwili śmierci - było zachowane w idealnym stanie. Tajemniczy płyn nieustannie wydzielający się z ciała całkowicie skorodował metalową trumnę i przedziurawił marmur grobowca. Po obmyciu i ubraniu w nowe szaty zwłoki św. Charbela zostały przez kilka dni wystawione na widok publiczny, a później w nowej trumnie złożone do grobowca i zacementowane. Tego roku zanotowano w Annai rekordową liczbę cudownych uzdrowień i nawróceń. Klasztor w Annai stał się celem pielgrzymek nie tylko dla chrześcijan, ale także dla muzułmanów oraz przedstawicieli innych wyznań.

7 sierpnia 1952 r. nastąpiła ponowna ekshumacja zwłok o. Charbela w obecności patriarchy syryjskokatolickiego, biskupów, pięciu profesorów medycyny, ministra zdrowia i innych obserwatorów. Ciało świętego eremity było nienaruszone, ale zanurzone w tajemniczym płynie, który się nieustannie z niego wydobywał. Ponownie wystawiono je na widok publiczny od 7 do 25 sierpnia tego roku. Różnymi sposobami próbowano powstrzymać wydzielanie się płynu ze zwłok, między, innymi usunięto z nich żołądek i jelita, ale wszystkie te zabiegi okazały się nieskuteczne. Ludzkie działania nie były w stanie powstrzymać Bożej mocy działającej w ciele świętego eremity.

Znany libański prof. medycyny Georgio Sciukrallah w ciągu 17 lat 34 razy szczegółowo badał ciało św. Charbela. Naukowiec tak podsumował swoje kilkunastoletnie analizy: "Ile razy badałem ciało Świętego, zawsze ze zdumieniem stwierdzałem, że było ono nienaruszone, giętkie, jakby było zaraz po śmierci. To, co szczególnie mnie zastanawiało, to płyn nieustannie wydzielający się z ciała. Podczas moich wielu wyjazdów konsultowałem się z profesorami medycyny w Bejrucie i w różnych miastach Europy, ale nikt z nich nie potrafił mi tego wyjaśnić. Jest to rzeczywiście zjawisko jedyne w całej historii. Gdyby ciało wydzielało tylko 3 gramy płynu dziennie - a w rzeczywistości wydzielało kilka razy więcej - to wtedy w ciągu 66 lat łączna jego waga wynosiłaby 72 kilo, czyli o wiele więcej aniżeli waga całego ciała. Z naukowego punktu widzenia jest to zjawisko niewytłumaczalne, gdyż w ciele człowieka znajduje się około 5 litrów krwi i innych płynów. Opierając się na dotychczasowych badaniach, doszedłem do przekonania, że ciało św. Charbela zachowuje się w stanie nienaruszonym, wydzielając tajemniczy płyn, dzięki interwencji samego Boga".

W 1965 r. o. Charbel został beatyfikowany, a 9 października 1977 r. kanonizowany na placu św. Piotra w Rzymie przez Ojca św. Pawła VI. Nikt nie sfotografował św. Charbela ani nikt nie namalował za życia jego portretu. 8 maja 1950 r. wydarzyła się rzecz niezwykła: otóż kilku misjonarzy maronitów zrobiło sobie grupowe zdjęcie przed grobem świętego pustelnika. Po wywołaniu fotografii okazało się, że znalazła się na niej dodatkowa, tajemnicza postać mnicha. Dopiero starsi zakonnicy rozpoznali w niej o. Charbela. Od tej pory na podstawie tego właśnie zdjęcia maluje się portrety świętego pustelnika.

Święty Charbel przykładem swojego życia i nieustannym wstawiennictwem u Boga apeluje do nas, abyśmy codziennie, z odwagą i w sposób bezkompromisowy, zmierzali do szczęścia wiecznego w niebie. A prowadzi tam tylko jedna droga, na którą zaprasza nas Jezus: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je" (Mk 8, 34-35). Patrząc na przykład św. Charbela, nie bójmy się iść drogą umartwienia, zaparcia się siebie, śmierci dla grzechu, aby całkowicie jednoczyć się z Chrystusem - Źródłem Miłości - przez wytrwałą modlitwę, sakramenty pokuty i Eucharystii oraz ofiarną miłość bliźniego.
Ks. Mieczysław Piotrowski TChr
źródło: "Miłujcie się!" 2006


źródło: http://www.jp2w.pl/pl/34391/0/Sw._Charbel.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 6 lip 2014, o 20:08 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Pustelnik z Libanu - św. Sarbeliusz Makhluf



Obrazek

Życie ojca Sarbeliusza otacza aura anegdot. Nie nazywamy ich legendami: to określenie tutaj nie pasuje, ponieważ historie, jakie opowiada się o nim, pochodzą wszystkie z wiarygodnych źródeł i w większości przypadków mogą być zweryfikowane.
Pustelnik z Libanu - św. Sarbeliusz Makhluf

Każdy wielki człowiek sprawia, że się o nim mówi. Na jego temat krążą anegdoty i historyjki. Niektóre są prawdziwe, inne ? nie. Lecz do większości z nich można zastosować przysłowie włoskie: Se non e vero, e ben trovato. Nawet jeżeli nie jest to prawda, to oddaje to dobrze istotę rzeczy.

Święci są również wielkimi ludźmi, większymi od mężów stanu, generałów, poetów i artystów, którym stawia się pomniki i którym poświęca się mnóstwo miejsca w czasopismach. Lecz trudno jest docenić wielkości świętych, ponieważ oczy tego świata zwykły dostrzegać tylko rzeczy przyziemne. Owe anegdoty ? to coś, co nazywa się ?legendą? świętych. Również życie ojca Sarbeliusza otacza aura anegdot. Nie nazywamy ich legendami: to określenie tutaj nie pasuje, ponieważ historie, jakie opowiada się o nim, pochodzą wszystkie z wiarygodnych źródeł i w większości przypadków mogą być zweryfikowane. Oto kilka z nich:

Pewnego dnia ojciec Sarbeliusz pracował z innymi zakonnikami w winnicy. Był już późny wieczór, gdy opat, ojciec Nehmetallah Nehme przyszedł sprawdzić wykonaną pracę. Ojciec Sarbeliusz Makhluf pracował samotnie w jakimś kącie, gdzie nikt go nie widział. Wiedząc, że nie jada on, chyba że za wyraźnym zaproszeniem, ojciec przeor zapytał go:
? Ojcze, czy nie zakończyłeś jeszcze postu?
? Nie ? odpowiedział ojciec Sarbeliusz ? nikt mi jeszcze nie wydał takiego polecenia.

*****

Po podróży, jaką odbył po łańcuchu gór Libanu na polecenie przeora, żeby odwiedzić chorego, mnich Michał Abi-Ramia zapytał go:
? Co widziałeś i co się zdarzyło podczas twej podróży?
? Poszedłem jedną drogą, a wróciłem drugą ? odpowiedział krótko ojciec Sarbeliusz.

*****

Pewien posłaniec przybył z polecenia opata prosić go, żeby mu towarzyszył do pewnego chorego. W połowie drogi ojciec zatrzymał się nagle i rzekł:
? Zawróćmy, chory właśnie umarł.
I okazało się to prawdą.

*****

W Ehmej żył pewien nieszczęśnik, chory psychicznie, który bardzo cierpiał ze strony swego otoczenia. Ojciec Sarbeliusz kazał mu kiedyś iść do kaplicy klasztornej. Chory posłuchał spontanicznie, lecz jego oczy zdradzały cały niepokój, jaki go ogarnął.
? Uklęknij ? rozkazał ojciec.
Biedny chory ponownie usłuchał i rozpostarł ramiona, jak czynią to aniołowie. Ojciec Sarbeliusz wzywał Bożej pomocy dla niego i nieszczęśnik wrócił do niego całkowicie uzdrowiony.

*****

Pewnego razu ojciec Sarbeliusz poprosił swego opata, żeby dał mu nową chusteczkę do nosa.
? Dlaczego nie wziąłeś sobie jednej? ? zapytał opat. ? Ludzie przynoszą tyle podarków i darów.
? Nie mam zwyczaju brać czegokolwiek bez pozwolenia przełożonych ? odpowiedział.




*****

Innym razem pewien złośliwy służebny z klasztoru chciał zrobić ojcu Sarbeliuszowi kawał. Gdy przyszedł on napełnić swoją lampę oliwą, żartowniś nalał mu wody zamiast oliwy. Ojciec wrócił do swej celi, zapalił lampę i zaczął czytać przy swoim światełku, niczego nie podejrzewając. Około północy nagle zjawił się opat. Niedawno wydał polecenie, by wydzielano mniejsze ilości oliwy, żeby oszczędzić na wydatkach.
? Po raz pierwszy nie byłeś posłuszny ? rzekł do ojca Sarbeliusza.
Chociaż niewinny, ten nie zaprotestował, lecz prosił pokornie przełożonego, żeby przebaczył mu błąd, który rzekomo popełnił. Tymczasem nadszedł służebny, który pomagał przy rozdzielaniu oliwy. Wyjaśnił, że chciał zrobić psikusa ojcu Sarbeliuszowi. Zdziwiony opat sprawdził zawartość lampy. Była tam w istocie czyściutka woda, która paliła się dwie godziny ponad ustalony czas!

*****

Wiał zimny i porywisty wiatr. Ojciec Sarbeliusz jak zwykle przygotowywał się do sprawowania Mszy Świętej o godzinie jedenastej. Wszystko już było w kaplicy gotowe, brakowało tylko ministranta. Czyżby zapomniał? Gdy wybiła godzina jedenasta ministrant niósł właśnie u siebie bardzo rozgrzany piecyk przenośny. W tym momencie piecyk został mu wyrwany z rąk przez gwałtowny podmuch wiatru. Natychmiast pomyślał o mszy, o której zapomniał. Pobiegł jak tylko mógł najszybciej do kaplicy, znajdując tam ojca Sarbeliusza, bladego i szczękającego z zimna zębami. Ministrant spodziewał się solidnej reprymendy, lecz ojciec powiedział mu tylko:
? Zapomniałeś o mszy!

*****

Innego dnia ojciec Sarbeliusz zapytał współbraci, ile wołów pracuje w ogrodach klasztornych. Pytanie to wprawiło zakonników w osłupienie, zważywszy na to, że ojciec Sarbeliusz każdego dnia obrabiał razem z nimi ten sam kawałek ogrodu i nigdy nie interesował się tym, co się wokół działo.

*****

Pewnego dnia Wardah, jedna z jego bratanic, przybyła do swego wuja, żeby skonsultować się z nim w kwestii spadku.
? Ja już nie mam nic wspólnego z tym światem ? oświadczył jej ojciec Sarbeliusz. ? Zupełnie tak jak mój brat, który umarł w tym roku, ja umarłem w chwili, gdy opuściłem Bekaa Kafra. A ten, który umarł, nie musi niepokoić się o sprawy spadkowe.
Następnie Wardah ofiarowała mu pieniądze, żeby odprawił msze za jej zmarłego ojca.
? Chętnie odprawię Msze Święte, lecz pieniądze powinnaś oczywiście zanieść opatowi ? odpowiedział jej uprzejmie.

*****

Pewnego dnia opat zapytał go:
? Powiedz mi, czy nie kochasz nowicjuszy ze swojej wioski bardziej niż innych?
? Nie, kocham ich jednakowo. Nie czynię między nimi żadnej różnicy.

***
Tekst pochodzi z książki "Pustelnik z Libanu", która ukazała się nakładem wydawnictwa Exter.




źródło: http://kosciol.wiara.pl/doc/490877.Pust ... sz-Makhluf

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 3 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!