Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 11 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 28 kwie 2014, o 10:42 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
29 kwietnia - Święta Katarzyna ze Sieny, dziewica i doktor Kościoła, patronka Europy


Obrazek


Katarzyna Benincasa urodziła się 25 marca 1347 r. w Sienie (Włochy). Była przedostatnim z dwudziestu pięciu dzieci mieszczańskiej rodziny Jakuba Benincasy i Lapy Piangenti - córki poety Nuccio Piangenti. Przyszła na świat jako bliźniaczka, ale jej siostra, Janina, zaraz po urodzeniu zmarła. Rodzina nie cierpiała biedy, skoro stać ją było na to, by przyjąć do swego grona sierotę po starszym bracie, Tomasza Fonte, który, po wstąpieniu do dominikanów, był pierwszym spowiednikiem Katarzyny.
Katarzyna już jako kilkuletnia dziewczynka była przeniknięta duchem pobożności. Wspierana Bożą łaską w wieku 7 lat (w 1354 r.) złożyła Bogu w ofierze swoje dziewictwo. Kiedy miała 12 lat, doszło po raz pierwszy do konfrontacji z matką, która chciała, by Katarzyna wiodła życie jak wszystkie jej koleżanki, by korzystała z przyjemności, jakich dostarcza młodość. Katarzyna jednak już od wczesnej młodości marzyła o całkowitym oddaniu się Panu Bogu. Dlatego wbrew woli rodziców obcięła sobie włosy i zaczęła prowadzić życie pokutne. Zamierzała najpierw we własnym domu uczynić sobie pustelnię. Kiedy jednak okazało się to niemożliwe, własne serce zamieniła na zakonną celę. Tu była jej Betania, w której spotykała się na słodkiej rozmowie z Boskim Oblubieńcem. Z miłości dla Chrystusa pracowała nad swoim charakterem, okazując się dla wszystkich życzliwą i łagodną, skłonną do usług. W woli rodziców zaczęła upatrywać wolę ukochanego Zbawcy.
Pomimo wielu trudności ze strony rodziny, w 1363 roku wstąpiła do Sióstr od Pokuty św. Dominika (tercjarek dominikańskich) w Sienie i prowadziła tam surowe życie. Modlitwa, pokuta i posługiwanie trędowatym wypełniały jej dni. Jadła skąpo, spała bardzo mało, gdyż żal jej było godzin nie spędzonych na modlitwie. Często biczowała się do krwi. W wieku 20 lat była już osobą w pełni ukształtowaną, wielką mistyczką. Pan Jezus często ją nawiedzał sam lub ze swoją Matką. Pod koniec karnawału 1367 roku, gdy Katarzyna spędzała czas na nocnej modlitwie, Chrystus Pan dokonał z nią mistycznych zaślubin, zostawiając jej jako trwały znak obrączkę. Odtąd Katarzyna stała się posłanką Chrystusa. Przemawiała odtąd i pisała listy w imieniu Chrystusa do najznakomitszych osób ówczesnej Europy, tak duchownych, jak i świeckich. Skupiła ponadto przy sobie spore grono uczniów - elitę Sieny - dla których była duchową mistrzynią i przewodniczką. Wspierana nadzwyczajnymi darami Ducha Świętego i posłuszna Jego natchnieniom, łączyła w swoim życiu głęboką kontemplację tajemnic Bożych w "celi swojego serca" z różnorodną działalnością apostolską. Z jej przemyśleń i duchowych przeżyć zrodziło się zaangażowanie w sprawy Kościoła i świata.


Obrazek


Święta Katarzyna ze Sieny Katarzyna miała wielu wrogów. Uważano za rzecz niespotykaną, by kobieta mogła tak odważnie przemawiać do kapłanów, biskupów, a nawet do papieży w imieniu Chrystusa, ogłaszać się publicznie Jego posłanką. Pod naciskiem opinii wezwano więc przed trybunał inkwizycji do Florencji. Kościelny przewód sądowy odbył się w klasztorze dominikanów przy kościele S. Maria Novella. Było to w samą uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 21 maja 1374 roku. Katarzyna miała jednak przy sobie nie tylko oskarżycieli, ale również obrońców. Sąd inkwizycyjny nie dopatrzył się żadnej herezji ani błędu, tak w jej wypowiedziach, jak też w jej pismach.

Zaledwie Katarzyna wróciła do Sieny, miasto nawiedziła dżuma. Katarzyna oddała się posłudze zarażonym z heroicznym oddaniem. W nagrodę za to 1 kwietnia 1375 roku otrzymała od Chrystusa stygmaty (jednak nie w postaci ran, lecz krwawych promieni).
Podczas licznych konfliktów na terenie Italii i w samym Kościele była orędowniczką pokoju i mediatorem. Domagała się od kolejnych papieży (najpierw od bł. Urbana V, a potem od Grzegorza XI) powrotu z Awinionu do Rzymu. Wobec nieskuteczności wysyłanych listów udała się do Awinionu, by skłonić Grzegorza XI do zamieszkania w Wiecznym Mieście. Kiedy papież zdecydował się powrócić, jej pośrednictwu przypisywano to ważne wydarzenie. Po śmierci papieża Grzegorza XI kardynałowie wybrali arcybiskupa z Bari, który przyjął imię Urbana VI (1378-1389). Ten jednak swoją surowością zraził sobie kardynałów, dlatego część z nich zbuntowała się i wybrała antypapieża w osobie Klemensa VII (1378-1394). Kościół został podzielony. Kilka lat później, w 1409 r., miał pojawić się jeszcze drugi antypapież, co wywołało prawdziwy chaos. Rozłam trwał 39 lat. Kiedy wysiłki Katarzyny nie dały rezultatu, gdyż antypapież nie chciał ustąpić, Katarzyna robiła wszystko, by jak najwięcej zwolenników skupić koło osoby prawowitego papieża. Nawoływała do modlitw w jego intencji. Popierała też usilnie reformy, jakie Urban VI wprowadził. Na jego życzenie udała się do Rzymu, by tam pracować dla dobra Kościoła. Wielu mężczyznom i kobietom, pochodzącym z różnych warstw społecznych, pomogła wejść na drogę cnoty lub osiągnąć pokój.
Umarła z wyczerpania 29 kwietnia 1380 r. w Rzymie w wieku 33 lat. Pozostawiła po sobie trzy dzieła, które zawierają jej naukę: "Dialog o Bożej Opatrzności", "Listy" oraz "Modlitwy". Jej kult rozpoczął się zaraz po jej śmierci. Nikt już nie wątpił, że była wybranką Bożą i niewiastą opatrznościową dla Kościoła. Pan Bóg wsławił też jej grób wielu cudami. Już w roku 1383 bł. Rajmund z Kapui, ówczesny generał dominikanów, za zezwoleniem Stolicy Apostolskiej przeniósł jej ciało do kaplicy kościoła dominikanów S. Maria della Minerva w Rzymie i wybudował dla niej okazały grobowiec. Jemu zawdzięczamy obszerny "Żywot świętej Katarzyny ze Sieny", wydany również po polsku. Bł. Rajmund napisał go na podstawie osobistych kontaktów ze św. Katarzyną (był jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym) oraz korzystając ze świadectwa innych bliskich jej osób, z którymi przeprowadził wiele rozmów. Pius II 26 czerwca 1461 roku w bazylice św. Piotra dokonał uroczystej kanonizacji sługi Bożej. W nagrodę za poniesione trudy w obronie Kościoła Pius IX w roku 1866 ogłosił św. Katarzynę drugą, po św. Piotrze, patronką Rzymu. W roku 1939 papież Pius XII proklamował św. Katarzynę ze Sieny drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Italii, a Paweł VI w 1970 roku ogłosił ją doktorem Kościoła. Papież Jan Paweł II ogłosił ją w 1999 roku współpatronką Europy. Jest także patronką Sieny oraz pielęgniarek, strażników, strażaków.

W ikonografii Święta przedstawiana jest w habicie dominikanki, w koronie cierniowej, z krzyżem w dłoniach, z różańcem. Niekiedy trzyma tiarę. Ukazywana jest także z Dzieciątkiem Jezus, które podaje jej pierścień - znak mistycznych zaślubin, których dostąpiła. Jej atrybutami są także: czaszka, diabeł u stóp, krucyfiks, lilia, serce.


źródło: http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/04-29.php3

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:43 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Święta Katarzyna ze Sieny: o obowiązku wobec bliźniego

Bądź tym, kim Bóg chce żebyś był, a rozpalisz cały świat

(List do Stefano di Corrado Maconi)



Święta Katarzyna ze Sieny i jej biograf, Rajmund z Kapui"Powiedziałam ci, drogi bracie, że jesteśmy zobowiązani do miłowania Boga, a teraz ci mówię, że ten, kto kocha, musi być użyteczny temu, kogo kocha, i musi mu służyć. Widzę jednak, że nie możemy uczynić nic pożytecznego dla Boga, gdyż nie przysłużymy się Mu naszym dobrem, ani też nie zaszkodzimy Mu naszym złem. Co powinniśmy zatem robić? Powinniśmy oddawać cześć i uwielbienie Jego Imieniu oraz prowadzić bardzo cnotliwe życie, powinniśmy ofiarować naszemu bliźniemu owoc i trud, to znaczy ? uczynić coś pożytecznego dla niego oraz służyć mu w sposób miły Bogu, a jego wady znosić i dźwigać z prawdziwą, uporządkowaną miłością.(...)

Pamiętasz, bracie, jak Chrystus pytał świętego Piotra: ? ?Piotrze, czy Mnie miłujesz??. A Piotr odpowiedział Chrystusowi, że przecież On wie, że Go miłuje. Gdy tak odpowiedział trzy razy, Chrystus powiedział: ? ?Skoro Mnie kochasz, paś owce moje? (por. J 21,15-17). To tak jakby powiedział: ?Po tym, jak będziesz pasł moje owce, poznam, czy mnie miłujesz. Skoro bowiem nie możesz nic zrobić dla Mnie, pomagaj bliźniemu twemu, ofiarując mu trud oraz karmiąc go świętą i prawdziwą nauką?.

Powinniśmy wspierać bliźniego według naszych możliwości, a więc jeden ? nauką, innyŚwięta Katarzyna ze Sieny ? modlitwą, a jeszcze inny ? materialną pomocą. Kto zaś nie może udzielić bliźniemu materialnej pomocy, niechaj go wspiera przyjaźnią. Powinniśmy zawsze okazywać miłość bliźniemu, czyniąc coś pożytecznego i dobrego temu, kogo Bóg postawił na naszej drodze. Bracie mój jeszcze raz cię proszę i wzywam cię do życia w łasce i do miłosiernych czynów. Przypominam ci słowa Chrystusa w taki oto sposób: ?Piotrze, czy miłujesz swego Stwórcę i mnie? Służ mi zatem, pomagając bliźniemu twemu, który jest w potrzebie. Służ mu według twoich sił i możliwości, mając zawsze na względzie chwałę, a nie obrazę Boga?.

List do Piotra Tolomei, św. Katarzyna ze Sieny

źródło: http://sanctus.pl/index.php?grupa=107&podgrupa=531

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:44 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
św. Katarzyna ze Sieny (+ 1380), Dialog o Bożej Opatrzności
Skomentuj 5

CXXXI - O różnicy śmierci sprawiedliwych i śmierci grzeszników. I naprzód o śmierci sprawiedliwych.





Ponieważ opowiedziałem ci, jak świat, diabli i własna zmysłowość oskarżały przeniewiercę, wyłożę ci teraz obszerniej tę prawdę i przedstawię szczegółowo stan tych nieszczęśliwych, w ostatniej chwili, aby przejąć cię jeszcze większym współczuciem. Opowiem ci, jak różne są walki, które musi przejść dusza sprawiedliwego od walk grzesznika i jak różna jest też śmierć jednego i drugiego. Dowiesz się, jak wielki pokój, bardziej lub mniej głęboki, zależnie od doskonałości każdego, napełnia dusze sprawiedliwego w chwili śmierci.



Wiedz przede wszystkim, że wszystkie cierpienia, jakie znoszą stworzenia rozumne, mają swe źródło w woli. Gdyby wola ich była zjednoczona i pogodzona z wolą moją, nie zaznałyby żadnego cierpienia. Nie aby były wolne od wszelkiego trudu: lecz cierpienia znoszone dobrowolnie dla miłości mojej nie byłyby dla nich cierpieniami, bo znosiłyby je chętnie widząc, że taka jest wola moja. Przez świętą nienawiść, którą żywią do siebie, dusze te wypowiedziały wojnę światu, diabłu i własnej zmysłowości. Toteż w ostatniej godzinie śmierć ich jest spokojna, gdyż nieprzyjaciele ich zostali pokonani za ich życia. Świat nie może oskarżyć tej duszy, która tak dobrze poznała kłamstwa świata, że wyrzekła się świata i wszystkich rozkoszy jego. Ułomna zmysłowość i ciało nie mogą jej też oskarżyć, gdyż wędzidłem rozumu panowała nad zmysłowością, umartwiając ciało pokutą, czuwaniem, pokorną i ustawiczną modlitwą. Zmysłową wolę zabiła nienawiścią grzechu i miłością cnoty, zniszczywszy doszczętnie czułość, którą człowiek ma dla swego ciała. Przywiązanie, które dusza czuje w sposób przyrodzony dla ciała swego, sprawia, że śmierć wydaje się czymś strasznym człowiekowi, który instynktownie boi się śmierci.

Lecz w doskonałym sprawiedliwym cnota góruje nad naturą: tłumi przyrodzoną obawę, ujarzmia ją świętą nienawiścią i pragnieniem powrotu do celu. Przywiązanie przyrodzone więc nie może jej napastować i sumienie pozostaje spokojne, gdyż w ciągu życia było dobrym stróżem, szczekając każdym razem, gdy zjawiał się nieprzyjaciel, aby zdobyć miasto duszy. Jak pies, który szczeka przy bramie, gdy spostrzeże nieprzyjaciela i budzi załogę, tak pies sumienia budził czujność rozumu; i rozum łącznie z wolną wolą mógł poznać, przy świetle intelektu czy zjawia się przyjaciel czy nieprzyjaciel. Przyjacielowi, to znaczy cnocie i świętym myślom serca, rozum i wolna wola otwierały bramę z radością, z miłością i otaczały je największą troską i staraniem. Nieprzyjaciela, to znaczy występek i myśli złe, odpierały z nienawiścią i odrazą. Światło rozumu i ręka wolnej woli uzbrojona mieczem nienawiści i miłości pobiły nieprzyjaciela. Toteż w chwili śmierci sumienie nie doznaje wyrzutów, bo dobrze pełniło straż: pozostawia więc duszę w pokoju.

To prawda, że dusza, przez pokorę i dlatego, że w chwili śmierci zna lepiej wartość czasu i cenę cnoty, wyrzuca sobie, że nie dość wyzyskała ten czas. Ale nie jest to cierpienie przygnębiające, lecz raczej korzystne. Pomaga ono duszy skupić się w sobie w obecności krwi Syna mojego, pokornego i nieskalanego Baranka. Dusza nie ogląda się na swe przeszłe zasługi, gdyż nie chce ani może pokładać nadziei w swych cnotach, tylko w krwi, gdzie znalazła miłosierdzie moje. Ponieważ żyła pamięcią o krwi, więc upaja się tą krwią i pogrąża się w niej jeszcze w śmierci. Diabli nie mogą oskarżyć tej duszy o grzech, gdyż w życiu mądrość jej odniosła triumf nad ich złośliwością. Przybiegają wprawdzie, by zobaczyć, czy mogą coś zyskać.

Zjawiają się w strasznej postaci, przybierają najszpetniejszy wygląd, wywołują w tej duszy mnóstwo różnych urojeń, aby ją przestraszyć. Lecz duszy wolnej od jadu grzechu, widok ich nie przejmuje strachem i przerażeniem, jak tego, co spędził życie w nieprawościach świata.



Na widok tej sprawiedliwej duszy, która z płomienną miłością uciekła się do krwi, diabli, nie mogąc znieść tego, uciekają i tylko z daleka ciskają swe strzały. Ich pociski, ich krzyki nie niepokoją tej duszy, gdyż zaczyna już ona kosztować życia wiecznego. Oko jej intelektu oświecone światłem najświętszej wiary, widzi Mnie, nieskończone i wieczne dobro, i dusza pragnie posiąść je z łaski mojej, a nie dla swoich zasług, mocą krwi Chrystusa, Syna mojego. Ku temu dobru wyciąga ramiona swej nadziei, obejmuje je uściskiem miłości, wchodząc w posiadanie jego, zanim je osiągnie, jak ci to wyłożyłem na innym miejscu. Nagle w jednej chwili, skąpana w tej krwi, przechodząc przez ciasną bramę mego Słowa, zlewa się ze Mną, oceanem pokoju. Brama i Ocean są z sobą zjednoczone, gdyż Ja i moja Prawda, Jednorodzony Syn mój, tworzymy Jedno.



Jakież wesele zalewa duszę, która widzi, że tak słodko doszła do tego przejścia! Kosztuje wreszcie dobro natury anielskiej. Jak dotychczas żyła w braterskiej miłości z bliźnim, tak teraz uczestniczy w dobru wszystkich naprawdę zażywając wzajemnej miłości braterskiej. Wszyscy, których śmierć ma tę słodycz, uczestniczą w tej szczęśliwości, lecz o ileż bardziej moi kapłani, o których ci rzekłem, że żyli jak aniołowie, bo w tym życiu mieli jaśniejsze poznanie i głębsze pragnienie mojej chwały i zbawienia dusz. Mieli nie tylko światło cnoty, które wszyscy na ogół mieć mogą, lecz poza tym nadprzyrodzonym światłem cnotliwego życia, posiadali światło świętej wiedzy, przez którą poznali lepiej moją Prawdę. Otóż kto więcej poznaje, więcej kocha, a kto więcej kocha, więcej otrzymuje. Miarą waszej zasługi jest miara waszej miłości (por. Mt 7,2; Łk 6,38).



Jeśli mnie spytasz: Czy ten, co nie posiada wiedzy, może dojść do tej miłości? Niewątpliwie, może dojść, lecz tylko wyjątkowo, a żaden wypadek poszczególny nie stanowi prawa powszechnego dla wszystkich. Ja zaś rzecz biorę ogólnie. Kapłani moi otrzymali, przez swe kapłaństwo, godność jeszcze większą. Szczególnym ich urzędem jest żywienie się duszami, dla chwały mojej. Choć wszystkim dane było i nakazane trwać w miłości bliźniego, lecz tylko im, kapłanom moim, powierzone było zawiadywanie duszami i rozdawnictwo krwi. Jeśli wywiążą się z tego obowiązku gorliwie, z napięciem cnoty, jak rzekłem, otrzymają więcej, niż inni.



O jak szczęśliwa jest dusza tych kapłanów, gdy dojdzie do chwili śmierci. Przez całe życie byli głosicielami i obrońcami wiary dla swych bliźnich. Wiara ta wniknęła w rdzeń ich duszy, przez wiarę tę widzą swe miejsce we Mnie. Nadzieja, która podtrzymywała ich życie, wspierała się tylko na mojej opatrzności. Nie pokładali nadziei w sobie, nie ufali swej własnej wiedzy. Straciwszy zaufanie do siebie, nie przywiązywali się do żadnego stworzenia w sposób nieumiarkowany. Nie kochali żadnej rzeczy stworzonej. Żyli w dobrowolnym ubóstwie. Przeto bez trudu umacniali swą nadzieję we Mnie.

Serce ich było czarą miłości, napełnioną najpłomienniejszą miłością, czarą noszącą w sobie imię moje (por. Dz9,15), które głosili bliźniemu przykładem dobrego i świętego życia, jak i nauką mego słowa. Serce to wznosi się więc, w tej godzinie, ku Mnie z niewymowną miłością, obejmuje z wszystkich sił Mnie, który jestem jego celem i podaje Mi perłę sprawiedliwości, którą zawsze nosiło przed sobą, wymierzając słuszność wszystkim i oddając każdemu wiernie to, co mu się należy. W ten sposób, przez swą pokorę, oddaje Mnie sprawiedliwość, oddaje cześć i chwałę imieniu memu, uznając, że przez mą łaskę dane mu było spędzić czas życia z czystym i świętym sumieniem; a siebie karci, uważając, że nie jest godne tego, iż otrzymało i otrzymuje tak wielką łaskę.



Sumienie jego oddaje Mi dobre świadectwo, a Ja wedle zasługi jego, daję mu koronę sprawiedliwości (por. 2 Tm 4,8) ozdobioną cennymi perłami. To jest dobrymi uczynkami, które miłość wywiodła z jego cnót.

O aniele ziemski, szczęśliwy jesteś, że nie byłeś niewdzięczny za dobrodziejstwa, które otrzymałeś ode Mnie, że nie byłeś niedbały ani ślepy; lecz gorliwie, oświecony prawdziwym światłem, nie spuszczałeś oka z podwładnych twoich, i jak wierny, odważny pasterz, szedłeś z nauką prawdziwego i dobrego Pasterza, słodkiego Jezusa Chrystusa, Jednorodzonego Syna mojego. Toteż rzeczywiście przeszedłeś przez Niego do Mnie, skąpany i zanurzony w Jego krwi, z trzodą twych owiec, z których wiele już doprowadziłeś do życia wiecznego, przez świętą naukę i przez przykład własny, a wiele innych pozostawiasz w stanie łaski.



O córko najdroższa, widok diabła nie przestraszy tych, którzy widzą Mnie już przez wiarę i posiadają Mnie przez miłość. Nie ma w nich jadu grzechu. Ciemność i straszliwość ostatniej chwili nie przejmie ich lękiem i przerażeniem. Nie ma w nich bojaźni służalczej, jest tylko bojaźń święta. Nie boją się ułud diabła, gdyż dzięki światłu nadprzyrodzonemu i światłu Pisma Świętego znają jego podstępy, przeto dusza ich nie da się nimi omroczyć i zmącić. Tak chwalebnie przechodzą, skąpani we krwi, zgłodniali zbawienia dusz, rozgorzali miłością bliźniego. Przechodzą przez bramę Słowa, wchodzą we Mnie i dobroć moja wyznacza każdemu jego miejsce i stopień, według miary miłości, jaką mieli dla Mnie.

------------------------------------------------------

CXXXII - O śmierci grzeszników i ich mękach w chwili śmierci.



O, córko najdroższa, wielkie jest szczęście moich wiernych kapłanów, ale przewyższa je niedola biednych i nieszczęśliwych, o których ci mówiłem. Jakże straszliwa i pełna ciemności jest ich śmierć! W tej ostatniej godzinie, jak ci rzekłem, diabli oskarżeniami swymi napełniają ich grozą i przerażeniem. Ukazują się im w postaci tak okropnej, że nie ma męki w tym życiu, której by stworzenie nie wolało znieść, niż ścierpieć ten widok. Wyrzut sumienia budzi się wtedy z taką siłą, że toczy grzesznika do głębi duszy. Wszystkie nieumiarkowane rozkosze i zmysłowość własna, którą uczynił swą panią a rozum swój niewolnikiem, oskarżają go bezlitośnie, gdyż poznaje w tej chwili prawdę tego, czego przedtem poznać nie chciał. Poczucie swego błędu okrywa go wstydem. Widzi, że żył jak niewierny, a nie jak wierzący, bo miłość własna zasłoniła w nim źrenicę najświętszej wiary. Diabeł zadręcza go myślą o jego niewierności, aby go wtrącić w rozpacz.



Jakże ciężka jest dlań ta walka, która zastaje go bezbronnym, pozbawionym miecza miłości, który utracił, stawszy się człowiekiem diabła. Brak mu światła nadprzyrodzonego oraz wiedzy, bo go miłość nie interesowała. Róg pychy nie pozwala mu wniknąć w słodycz rdzenia miłości. Toteż w godzinie najwyższej walki nie wie, co czynić. Nie był karmiony nadzieją, gdyż nie zaufał Mnie ani krwi, której uczyniłem go rozdawcą; nadzieję swą umieścił w sobie samym, w zaszczytach i rozkoszach świata. Nie widział ten nieszczęsny wcielony diabeł, że wszystko co posiadał, było mu pożyczone, że jest dłużnikiem i musi z wszystkiego zdać sprawę przede Mną. Teraz jest sam w swej nagości, bez żadnej cnoty i gdziekolwiek się zwróci, słyszy tylko oskarżenia, ku wielkiemu swemu wstydowi.



Niesprawiedliwość, której dopuszczał się w życiu, oskarża go przed jego sumieniem i odbiera mu odwagę, aby prosić o co innego, prócz sprawiedliwości. Tak wielki jest jego wstyd i pomieszanie, że wpadłby w rozpacz, gdyby w ciągu życia nie przyzwyczaił się pokładać nadziei w moim miłosierdziu, choć z powodu grzechów ta jego nadzieja jest wielkim zuchwalstwem. Bo ten, co Mnie obraża opierając się na moim miłosierdziu, nie może rzec naprawdę, że pokłada nadzieję w miłosierdziu moim. Opiera się raczej na własnej zuchwałości, choć zdaje mu się że liczy na miłosierdzie. Jeśli w godzinie śmierci poznał swój błąd, jeśli przez świętą spowiedź odciąży swe sumienie, oczyści się z zuchwalstwa, które Mnie już nie obrazi, i pozostanie mu miłosierdzie, przez to miłosierdzie może, jeśli chce, oprzeć się na nadziei. Bez tego żaden z tych grzeszników nie ujdzie rozpaczy i przez tę rozpacz dojdzie z diabłami do potępienia wiecznego.



Z mego miłosierdzia pozwalam im mieć nadzieję na moje miłosierdzie, ale nie po to, by mogli grzeszyć, licząc na moje miłosierdzie, lecz aby pogłębiali swą miłość poprzez rozważanie mej dobroci. Lecz oni korzystają z niej odwrotnie, gdyż opierają się na nadziei w moje miłosierdzie, aby Mnie obrażać. Jednak Ja podtrzymuję w nich nadzieję w moje miłosierdzie, aby w ostatniej chwili mieli się czego chwycić i nie upadli pod brzemieniem wyrzutów, oddając się rozpaczy. Bo grzech rozpaczy obraża Mnie bardziej i jest dla nich zgubniejszy, niż wszystkie inne grzechy, które popełnili w całym swym życiu. A to dlatego, że inne grzechy popełniają z podszeptu zmysłowości własnej i niekiedy żałują za nie i mogą zbudzić w sobie taką skruchę, że otrzymają moje miłosierdzie. Lecz do grzechu rozpaczy nie popycha ich ułomność, nie pociąga doń żadna przyjemność, jest w nim tylko nieznośna męka. W rozpaczy tkwi pogarda dla mego miłosierdzia, gdyż grzesznik uważa, że błąd jego jest większy, niż miłosierdzie i dobroć moja. Popadłszy w ten grzech, nie czuje żalu, nie boleje nad obrazą moją prawdziwie, jak boleć powinien. Opłakuje tylko własne nieszczęście, nie zaś wyrządzoną mi obrazę. I tak idzie w potępienie wieczne.



Jak widzisz, tylko ten występek prowadzi go do piekła, gdzie karany jest za ten grzech i za wszystkie inne, które popełnił. Gdyby czuł ból i żal z powodu obrazy, którą Mi wyrządził, gdyby był pokładał nadzieję w moje miłosierdzie, otrzymałby je. Bo, jak ci rzekłem, miłosierdzie moje jest bez porównania większe, niż wszystkie grzechy, które mogą popełnić wszystkie stworzenia razem. Toteż najsroższą obelgą, jaką można Mi zadać, jest twierdzenie, że występek stworzenia jest większy, niż dobroć moja. Grzech ten nie zna przebaczenia ani w tym, ani w tamtym życiu. Tak bardzo brzydzę się rozpaczą, że chciałbym, aby grzesznicy, w chwili śmierci, po zbrodniczo spędzonym życiu, nabrali zaufania do miłosierdzia mego. Dlatego za ich życia używam słodkiego podstępu, każąc im ufać głęboko memu miłosierdziu. Wykarmiwszy się wewnętrznie tą ufnością, mniej są skłonni porzucić ją w chwili śmierci dla surowych, odrażających nagan, niż gdyby się nią nie wykarmili.



Wszystko to udziela im ogień i przepaść mej nieocenionej miłości. Lecz łaski tej używali w ciemnościach miłości własnej i stąd wynikło całe zło. Nie poznali jej w prawdzie; odbierali słodycz mego miłosierdzia z wielkim zuchwalstwem. I to jest drugi wyrzut, który im czyni sumienie w obecności diabłów. W czasie hojności mego miłosierdzia, gdy pokładali w nim nadzieję, winni byli pogłębiać miłość i pragnienie cnót. Na dobre uczynki winni obracać czas, który im użyczyłem z miłości. A oni używali tego czasu, pokładali nadmierną nadzieję w miłosierdziu moim, ażeby Mnie obrażać.



O ślepcze nad ślepcami! Zagrzebałeś perłę i talent, które powierzyłem twym rękom, abyś ciągnął z nich zysk. W zuchwałości swej nie chciałeś spełniać woli mojej i zagrzebałeś pod ziemią twej nieuporządkowanej i samolubnej miłości własnej mój dar, który przynosi ci teraz owoc śmierci (por. Mt 25, 14-30).

O nieszczęśliwy, jakże wielka kara czeka cię teraz w tej ostatniej chwili. Widzisz teraz jasno swe nędze. Robak sumienia nie śpi i toczy cię (por. Iz 66,24; Mk 9,48). Diabły wrzeszcząc oddają ci nagrodę, którą zwykli płacić sługom swoim: zamęt i naganę. Abyś w chwili śmierci nie wymknął się z ich rąk, chcą doprowadzić cię do rozpaczy i sieją zamęt w twej duszy, abyś podzielił ich los.



O nieszczęśliwy! Godność, do której cię podniosłem, ukazuje ci się teraz w całym świetle. Wstydź się, że zamknąłeś ją w ciemnościach swojej winy. Skarby świętego Kościoła ukazują ci, że jesteś złodziejem i dłużnikiem, który winien oddać to, co należy się biednym świętemu Kościołowi. Sumienie stawia ci przed oczy to, co wydałeś na publiczne dziewki, na wychowanie dzieci, na wzbogacenie twych krewnych, co przepuściłeś przez gardło, zmarnotrawiłeś na ozdobę domu i zakup licznych naczyń srebrnych, choć winieneś był żyć w dobrowolnym ubóstwie.

Sumienie twe przypomina ci też brewiarz ? boskie oficjum, któreś zaniedbywał nie troszcząc się o to, że przez to popadasz w grzech śmiertelny; a jeśli odmawiałeś go. czyniłeś to tylko ustami; serce twe było dalekie ode Mnie. Podwładnym swym winien byłeś czynną miłość, miałeś z całą gorliwością wychowywać ich w cnocie, dając im przykład świętego życia, karcić ich ręką miłosierdzia i rózgą sprawiedliwości. A ty czyniłeś przeciwnie i sumienie oskarża cię o to w straszliwej obecności diabłów.



A ty, prałacie, jeśli powierzyłeś przewodnictwo lub opiekę nad duszami któremu z podwładnych nieprawnie, jeśli nie rozważyłeś, komu je dałeś i w jaki sposób, stajesz przed sądem sumienia. Bo winieneś był je dać nie dla słówek pochlebnych, nie dla przypodobania się stworzeniom, ani dla podarunków, lecz tylko ze względu na cnotę, na cześć imienia mego i na zbawienie dusz. Nie czyniłeś tego i sumienie wyrzuca ci to teraz. Wobec twego sumienia i światła twego intelektu zamęt i ból ukazują ci teraz, czego nie miałeś czynić, a co uczyniłeś, i co miałeś czynić, a czego nie uczyniłeś.

Wiesz, najdroższa córko, że wyraźniej poznaje się biel obok czerni i czerń obok bieli, niż kiedy jedna jest oddzielona od drugiej. Tak samo dzieje się z tymi nieszczęśliwymi, z mymi kapłanami w szczególności, lecz też z wszystkimi grzesznikami w ogóle, gdy w chwili śmierci dusza zaczyna spostrzegać swe nieszczęście. Gdy sprawiedliwy ma uczucie szczęśliwości, przed grzesznikiem przesuwa się całe jego zbrodnicze życie. Nie trzeba, aby ktoś obcy stawił mu przed oczyma jego obraz: własne sumienie pokazuje mu występki, których się dopuścił i cnoty, które miał spełniać. Czemuż cnoty? Dla większego wstydu jego. Zestawienie cnoty i występku uwydatnia bardziej niegodziwość grzechu i im bardziej winny go sobie uświadamia, tym większego doznaje wstydu, i przeciwnie widok jego błędów pozwala mu lepiej zrozumieć doskonałość cnoty i rozważenie życia jego, pozbawionego dobrych uczynków, wywołuje w nim większą boleść.

Chcę byś wiedziała, że w poznaniu cnoty i występku, rozeznaje nazbyt dobrze szczęście przeznaczone szczęśliwym za cnotę i karę, która czeka winnego, pogrążonego w ciemnościach grzechu śmiertelnego.



To poznanie daję mu, nie aby doprowadzić go do rozpaczy, lecz aby doszedł do lepszego poznania siebie i do wstydu za swe grzechy zmieszanego z nadzieją. Chcę, aby przez ten wstyd i przez to poznanie wyznał winy swoje i uciszył mój gniew, prosząc pokornie o miłosierdzie. Sprawiedliwy w tej chwili doznaje rosnącej radości, w żywszym poczuciu mej miłości. Jeśli wytrwał na drodze cnoty, idąc za nauką mej Prawdy, przypisuje Mnie, a nie sobie, łaskę swej wierności. Więc raduje się we Mnie pod wpływem tego światła i tego uczucia. W ten sposób kosztuje i dochodzi do swego słodkiego celu, jak ci to rzekłem na innym miejscu. Więc jeden, sprawiedliwy, który żył w najżarliwszej miłości, opływa w radość, podczas gdy zbrodniarz, sługa ciemności, pogrążony jest w boleści. Sprawiedliwy nie przeraża się ciemnością ani widokiem diabłów, nie boi się ich; gdyż boi się tylko jednej rzeczy na świecie, która sprawia mu ból, grzechu. Lecz ci, którzy spędzili życie w rozpuście i w nikczemności, boją się diabłów i widok ich jest dla nich męczarnią. Nie mogą być jednak przez nich wtrąceni w rozpacz, jeśli nie chcą, lecz muszą znieść za karę ich wyrzuty, przebudzenie sumienia, strach i obawę przed ich okropnym widokiem.

Widzisz więc, najdroższa córko, jaka jest dla sprawiedliwego i dla grzesznika różnica w tej męce śmierci i w napaściach, które muszą znosić! Jakaż też różnica w ich końcu! Opowiedziałem ci tylko maluczka część tego. To co ukazałem oku twego intelektu jest takim drobiazgiem w porównaniu z rzeczywistością, że to, co ci wyłożyłem o męce jednego i o szczęściu drugiego, jest niemal niczym.



Jakież jest zaślepienie człowieka, a zwłaszcza tych nieszczęśliwych! Im więcej otrzymali ode Mnie i im bardziej oświeceni byli przez Pismo Święte, tym większe mieli zobowiązania i tym nieznośniejszy przeto jest ich wstyd. Im bardziej znali Pismo Święte w życiu, tym dokładniej w tej chwili śmierci widzą wielkie błędy, które popełnili. Będą też skazani na sroższe męki, niż inni, jak i dobrzy będą podniesieni do wyższej chwały.


Stanie się z nimi to, co z fałszywym chrześcijaninem, który w piekle doznaje większych katuszy, niż poganin, gdyż posiadał światło wiary i wyrzekł się go, poganin zaś nie miał go nigdy. Tak samo ci nieszczęśliwi kapłani za ten sam grzech będą ukarani surowiej, niż inni chrześcijanie, z powodu służby, którą im powierzyłem dla rozdawania słońca świętego Sakramentu i ponieważ posiedli światło wiedzy, które im pozwalało rozróżnić prawdę dla siebie i dla innych, gdyby chcieli. Toteż słusznie otrzymują sroższą karę.

Lecz ci nieszczęśliwi nie myślą o tym. Gdyby zastanowili się nad stanem swoim, nie popadliby w takie nieszczęścia; byliby tym, czym winni być i czym nie są. Przez nich cały świat jest zepsuty, gdyż postępują gorzej, niż sami ludzie świata. Nieczystością swą kalają oblicze swej duszy, zatruwają swych podwładnych, ssą krew Oblubienicy mojej, świętego Kościoła. Pobladła i omdlała od grzechów ich. Miłość i uczucie, które winni mieć dla niej, przenieśli na siebie samych; gorliwi są tylko w łupieniu jej. Mieli dbać o dusze, a ubiegają się tylko o wysokie urzędy i wielkie dochody. Z powodu swego złego życia wywołują u ludzi świeckich pogardę i nieposłuszeństwo względem Kościoła, choć pogarda ta i to nieposłuszeństwo jest rzeczą godną potępienia i grzech kapłanów nie usprawiedliwia błędu ludzi świeckich.



źródło:
http://sienenka.blogspot.com/
http://www.fronda.pl/blogi/tarcza-wiary ... 31856.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:45 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Św. Katarzyna ze Sieny

Katarzyna Benincasa przyszła na świat 25 marca 1347 roku jako przedostatnie spośród 25 dzieci, w rodzinie zamożnego farbiarza wełny. Już w wieku 6 lat przeżywa wizję Chrystusa, która nakłania ją do złożenia ślubu dziewictwa, a pod wpływem intryg matki oszpeca swą twarz. Wiąże się z tercjarkami dominikańskimi. W wieku dwudziestu lat przeżywa mistyczne zaślubiny z Chrystusem. Gromadzi wokół siebie grono przyjaciół, prowadząc działalność charytatywną. Wiosną 1374 roku Katarzyna udaje się do Florencji, gdzie spotyka Rajmunda z Kapui, który służy jej kierownictwem duchowym, a w przyszłości będzie najlepszym biografem. W rok później odwiedza Pizę, gdzie spotyka się z problemem krucjat, do których się zapala. Z tego czasu nosi niewidzialne stygmaty. Po eskalacji konfliktu pomiędzy Florencją a papiestwem, pełni rolę mediatora, a przy okazji nakłania Grzegorza XI do powrotu z Avinionu do Rzymu. Osiadłszy we Sienie dyktuje świadectwa swoich ekstaz zebranych w dziele: Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki. Przeżywszy 33 lata umiera 29 kwietnia 1380 roku w Rzymie. Kanonizacji dokonano w 1461 roku. Papież Paweł VI 4 października 1970 roku ogłasza ją Doktorem Kościoła, a 2 października 1999 roku, Jan Paweł II ustanawia ją współpatronką Europy..

Teksty



Bóg szalonej miłości

O niewysłowiona, najsłodsza miłości! Któż nie zapłonie od tak wielkiego żaru? Któreż serce może obronić się, aby nie omdleć? O przepaści miłości! Więc oszalałeś dla stworzeń twoich; jak gdybyś bez nich nie mógł żyć, choć jesteś Bogiem naszym i niczego Ci od nas nie trzeba. Dobro nasze nie dodaje nic twojej wielkości, bo jesteś niezmienny. Złość nasza nie może Ci szkodzić, bo jesteś najwyższą i wieczną dobrocią! Cóż Cię skłania do tak wielkiego miłosierdzia? Miłość, a nie zobowiązanie, jakie masz względem nas, ani pożytek, jaki masz z nas, bo jesteśmy zbrodniarzami i złymi dłużnikami.Jeśli dobrze rozumiem, najwyższa i wieczna Prawdo, ja jestem winna, a Ty zostałeś ukarany za mnie. Widzę Słowo, Syna twego, przybite i przygwożdżone do krzyża; i z krzyża tego uczyniłeś most, jak to objawiłeś mnie, nędznej twej słudze. Przeto serce pęka i pęknąć nie może z głodu i pragnienia Ciebie[1].



Boski most



Most ten, którym jest Jednorodzony Syn mój, ma trzy stopnie: dwa zostały zrobione na drzewie najświętszego krzyża, a trzeci wtedy, kiedy uczuł wielką gorycz, kiedy Mu dano do picia żółć i ocet. W tych trzech stopniach poznasz trzy stany duszy, które wyjaśnię ci poniżej.Pierwszym stopniem są stopy, które oznaczają uczucie: bo jak stopy noszą ciało, tak uczucia noszą duszę. Stopy przybite stanowią dla ciebie stopień, abyś mogła dosięgnąć boku, który objawia ci tajemnicę serca. Tak wznosząc się na stopach uczuć dusza zaczyna kosztować miłości serca, utkwiwszy oko intelektu w otwartym sercu Syna mojego, gdzie znajduje doskonałą, niewysłowioną miłość. Doskonałą, mówię, bo nie kocha was dla własnej korzyści. Jakąż z was korzyść może mieć On, który jest jednym ze Mną? Wtedy dusza napełnia się miłością, widząc, że jest tak bardzo kochana. Wstąpiwszy na drugi stopień, wznosi się do trzeciego, to jest do ust, gdzie znajduje pokój po długiej wojnie, którą rozpętały jej grzechy.Na pierwszym stopniu, odrywając stopy upodobania ziemi, wyzuła się z grzechu, na drugim przyodziała się w miłość i cnotę, a na trzecim zakosztowała pokoju.Tak most ma trzy stopnie i trzeba przejść dwa pierwsze, aby dojść do ostatniego. Jest wzniesiony w górę, tak że prąd wody nie dotyka go, bo nie było w Nim jadu grzechu (por. 1 J 3, 5). Most ten wzniesiony w górę nie stracił jednak związku z ziemią. Wiesz kiedy się wzniósł? Gdy Go wzniesiono na drzewie najświętszego krzyża; lecz nie oddzieliła się przez to natura boska od ziemskiej niskości waszego człowieczeństwa. Przeto ci rzekłem, że wznosząc się nie oddzielił się od ziemi, gdyż obie natury są zjednoczone i związane z sobą. Nikt nie mógł przejść przez ten most, zanim nie był wzniesiony. Przeto On rzekł: ?Jeśli będę podwyższony, pociągnę wszystko do siebie? (J 12, 32). Dobroć moja, widząc, że w inny sposób nie możecie być pociągnięci, posłała Go, aby został wzniesiony na drzewie krzyża. (?) Drugi sposób rozumienia jest ten, że wszystkie rzeczy są stworzone na użytek człowieka: więc uczynione są na to, aby służyły i zaradzały potrzebom stworzeń rozumnych. Stworzenie obdarzone rozumem stworzone zostało nie dla tych rzeczy, lecz dla Mnie, aby Mi służyło całym sercem i całą duszą swoją. Widzisz więc, że jeśli człowiek pociągnięty jest ku Synowi memu, pociągnięte doń jest wszystko, gdyż wszystko jest stworzone dla człowieka. Trzeba więc było, aby most byt podwyższony i miał stopnie, iżby można łatwiej wstępować.Most ten zbudowany jest z kamieni, aby deszcz, który może nadejść, nie wstrzymał podróżnego. Czy wiesz, jakie to kamienie? Są to kamienie prawdziwych i rzetelnych cnót. Kamienie te nie wchodziły w budowę przed męką Syna mojego; przeto ludzie doznawali przeszkody, bo nikt nie mógł dojść do celu swego, choć starał się iść drogą cnoty, bo niebo nie było jeszcze otworzone kluczem krwi. Deszcz sprawiedliwości nie pozwalał przejść.(?) Przeszedłszy przez most, dochodzi się do bramy, którą się most kończy i przez tę bramę wszyscy musimy przejść. Przeto Pan rzekł: ?Jam jest droga i prawda, i żywot, kto idzie przeze Mnie, nie idzie w ciemności, lecz w świetle? (J 14, 6; 8, 12). W innym miejscu mówi moja Prawda, że ?nikt nie może przyjść do Mnie, tylko przez Niego? (J 6, 44). I to jest prawda. Jeśli dobrze pamiętasz, to rzekłem ci i oznajmiłem to samo, chcąc ci wskazać drogę. Przeto, jeśli On mówi, że jest drogą, mówi prawdę, i już ci wyjaśniłem, że droga ta jest w kształcie mostu. Rzekł też, że jest prawdą, i tak jest, bo jest jednym ze Mną, który jestem Prawdą najwyższą. Kto za Nim idzie, idzie drogą prawdy i życia. Kto idzie za tą Prawdą, otrzymuje życie łaski i nie może zginąć z głodu, gdyż prawda staje się jego pokarmem. Nie może też upaść w ciemności, bo On jest światłem, wolnym od kłamstwa. Co więcej, prawdą zawstydził i zniszczył kłamstwo, którym diabeł uwiódł Ewę. Kłamstwo to odcięło drogę do nieba, którą Prawda naprawiła i umocniła krwią.Ci, którzy idą tą drogą, są dziećmi prawdy, bo idą za Prawdą; i przechodzą przez bramę prawdy i znajdują się zjednoczeni we Mnie z tym, który jest drogą i bramą, Synem moim, Prawdą wieczną, oceanem pokoju[2].



Radość zjednoczenia

Odsłonię ci teraz, jakiej słodyczy kosztuje dusza we Mnie mieszkając jeszcze w ciele śmiertelnym. Doszedłszy do stanu trzeciego, zdobywa w tym stanie, jak ci rzekłem, stan czwarty, który nie jest oddzielony od trzeciego, lecz jest z nim tak ściśle zjednoczony, że jest odeń nieodłączny, podobnie jak miłość ku Mnie nie mogłaby istnieć bez miłości bliźniego. Jest to owoc zrodzony przez trzeci stan doskonałego zjednoczenia duszy ze Mną, gdzie otrzymuje ona moją Siłę. Odtąd nie cierpi już cierpliwie, lecz pragnie gwałtownie znosić męki i udręczenia ku czci i chwale imienia mojego.Wtedy chlubi się z hańb Jednorodzonego Syna mojego, jak to rzekł chwalebny mój piewca, Paweł: ?Chlubię się z hańb i udręczeń Chrystusa ukrzyżowanego? (2 Kor 12, 9? 10), i w innym miejscu: ?Znamiona Chrystusa ukrzyżowanego na ciele swoim noszę? (Ga 6, 17). Tak ci, którzy płoną miłością ku Mnie i łakną zbawienia dusz, biegną do stołu najświętszego krzyża. Chcą jedynie cierpieć i znosić tysiące udręczeń, służyć bliźniemu, zdobywać i zachowywać cnoty, nosząc na ciele swym stygmaty Chrystusa. Gdyż udręczona miłość, która ich pali, przepala ciało, objawia się pogardą samych siebie, radością z hańb, znoszeniem mąk i udręczeń, skądkolwiek przyjdą i w jakikolwiek sposób je im zsyłam. (?)Jest to skutek prawdziwej pokory, która wynika z świętej nienawiści i jest strażniczką i żywicielką miłości zdobytej przez prawdziwe poznanie siebie i Mnie. Toteż widzisz, że pokora i stygmaty Chrystusa ukrzyżowanego lśnią w ich ciałach i duchach. (?)Na pierwszym stopniu zzuwają ze stóp uczucia, przywiązanie do grzechu. Na drugim kosztują tajemnicy kochającego serca, przez co poczynają miłość cnoty. Na trzecim, który jest stopniem pokoju i spoczynku duszy, doświadczają w sobie cnoty i wznosząc się nad miłość niedoskonałą, dochodzą do wielkiej doskonałości. Tam znajdują wreszcie spoczynek w nauce mej Prawdy. Tam znajdują stół, pokarm i służebnika, i kosztują tego pokarmu za pośrednictwem nauki Chrystusa ukrzyżowanego, Jednorodzonego Syna mojego.Ja jestem im łożem i stołem; pokarmem jest moje Słowo miłości. W tym chwalebnym Słowie kosztują dusz, które są ich pokarmem, i On sam jest pokarmem, który wam dałem: Ciało i Krew Jego, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. Pokarm ten otrzymujecie w sakramencie ołtarza, ustanowionym przeze Mnie i danym wam przez moją dobroć na czas, póki jesteście pielgrzymami i podróżnymi, abyście nie padli w drodze z wyczerpania i nie zapomnieli o dobrodziejstwie krwi przelanej za was z tak płomienną miłością. Aby was krzepić i pocieszać w drodze. Duch Święty, który jest moją miłością, użycza wam mych darów i łask. (?)Jakoż ci doskonali mają zawsze w duszy odczucie mej obecności. Im bardziej gardzili radością i pragnęli cierpienia, tym bardziej są wolni od cierpienia i obfitują w radość. Czemu? Bo płoną ogniem miłości mojej, w czym spala się ich wola. Więc diabeł boi się kija ich miłości. Z daleka ciska na nich strzały i nie ma odwagi się zbliżyć. Świat bije w korę ich ciała, sądząc, że ich rani, a rani sam siebie, bo strzała, nie mogąc utkwić w celu, wraca do tego, kto ją wysłał. Świat zasypuje najdoskonalsze sługi moje strzałami prześladowań, obelg i zniewag, lecz nie może ich znikąd dosięgnąć, bo ogród ich duszy jest zamknięty i strzały wracają do tego, który je wyrzucił, zatrute jadem jego własnej winy.Widzisz, że są nietknięci, bo źli ludzie godząc w ciało, nie mogą ugodzić duszy, która trwa szczęśliwa i smutna; smutna z powodu grzechu bliźniego, szczęśliwa przez zjednoczenie miłości, którą otrzymała. Ci idą za nieskalanym Barankiem, Synem moim, który na krzyżu był szczęśliwy i smutny. Smutny był, kiedy dźwigał krzyż cielesny, znosząc męki, i krzyż pragnienia, aby odkupić winę rodzaju ludzkiego; i był szczęśliwy, gdyż natura boska, zjednoczona z naturą ludzką, nie była zdolna cierpieć i zawsze czyniła Jego duszę szczęśliwą, ukazując się jej bez zasłony. Tak był zarazem szczęśliwy i smutny. Cierpiał w swym ciele, lecz boskość Jego cierpieć nie mogła, ani też nie mogła cierpieć ta część Jego duszy, która jest ponad intelektem.Podobnież ci najmilsi synowie, doszedłszy do trzeciego stopnia, są smutni dźwigając krzyż zewnętrzny i krzyż wewnętrzny, to jest cierpienia ciała, które dopuszczam i krzyż pragnienia, którym obciąża ich boleść z powodu obrazy mojej i nieszczęścia bliźniego. I mówią też, że są szczęśliwi, gdyż rozkosz miłości, którą posiedli, nie może im być odebrana i z niej czerpią wesele i szczęście. Boleść ta zwie się boleścią, lecz nie jest to boleść przygnębiająca, która wysusza duszę; przeciwnie użyźnia ją ona, rozwijając w niej miłość, gdyż cierpienia wzmagają, umacniają i hartują cnoty[3].



Nauka o łzach

Mówiłem ci o łzach doskonałych i niedoskonałych i rzekłem ci, że wszystkie pochodzą z serca. Z tego źródła płyną wszystkie łzy, jakiekolwiek by były ich przyczyny i przeto wszystkie mogą być nazwane ?łzami serdecznymi?. Różnią się tylko tym, że pochodzą z miłości uporządkowanej lub nieuporządkowanej, z miłości doskonałej lub niedoskonałej, jak ci to wyłożyłem.Pozostaje Mi teraz dla zaspokojenia prośby twojej, opowiedzieć ci o niektórych, co pragnęli doskonałości łez, a zda się, nie mogą jej posiąść. Czy są łzy innego rodzaju, niż te, co płyną z oczu? Tak. Jest płacz ognisty, to jest prawdziwe i święte pragnienie, które spala się w miłości. Niektórzy chcieliby roztopić swe życie w łzach z nienawiści do siebie i dla zbawienia dusz, i zda się, nie mogą tego osiągnąć.Ci mają łzy ogniste, którymi płacze Duch Święty przede Mną, za nich i za ich bliźnich. Powiadam, że miłość moja płomieniem swym zapala serce, które ofiaruje Mi gorące pragnienia, bez łzy w oku. Powiadam, że są to łzy ogniste i powtarzam, że łzami tymi płacze Duch Święty. Ci nie mogąc płakać oczami, ofiarują Mi pragnienia, płynące z woli płaczu, dla miłości mojej. Jeśli otworzą oko intelektu ujrzą, że ilekroć słudzy moi ślą ku Mnie woń świętego pragnienia w swych pokornych i ciągłych modlitwach, Duch Święty płacze przez nich. To snadź chciał rzec chwalebny apostoł Paweł, mówiąc, że ?sam Duch Święty prosi Mnie, Ojca, za was, wzdychaniem niewymownym? (Rz 8, 26). Widzisz więc, że owoc łez ognistych nie jest mniejszy, niż owoc łez z wody; niekiedy nawet jest większy, zależnie od miary miłości. Dusza więc nie powinna ulegać zmąceniu ducha ani bać się, że będzie pozbawiona mej obecności dlatego, że łez, których pragnęła, nie może mieć w sposób pożądany. Powinna pragnąć ich tylko wolą zgodną z moją wolą, gotową przyjąć pokornie wszelkie Tak lub Nie, wedle tego, co podoba się mojej dobroci. Niekiedy nie życzę sobie udzielić jej łez cielesnych, aby trwała bez przerwy przede Mną w pokornej i ciągłej modlitwie, i pragnieniu kosztowania Mnie. Otrzymanie tego, o co prosi, nie byłoby dla niej tak wielką korzyścią, jak mniema. Byłaby zadowolona z posiadania tego, czego pragnęła i opuściłaby się w upodobaniu i pragnieniu, które kazało jej o to prosić. Nie dla jej umniejszenia, lecz dla jej rozwoju odmawiam udzielenia jej łez zewnętrznych, które by chciały wylewać oczy. Użyczam jej tylko łez wewnętrznych, które płyną z serca, zapalonego ogniem mej boskiej miłości. Zresztą w każdym miejscu i w każdym czasie łzy będą Mi miłe, byle oko intelektu, z światłem wiary i uczuciem miłości nie zamknęło się nigdy przed przedmiotem mej Prawdy wiecznej. Jam jest lekarz, wy jesteście chorzy: daję każdemu z was to, co jest mu konieczne i potrzebne do zbawienia i wzrostu doskonałości w duszach waszych.Oto jest prawda i wykład pięciu stanów łez, wyjaśnionych przeze Mnie, Prawdę wieczną, dla ciebie, najmilsza córko moja. Kąp się więc we krwi Chrystusa ukrzyżowanego, pokornego, cierpiącego, nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mojego. Postępuj zawsze w cnocie, aby żywić w sobie ogień mej boskiej miłości[4].



Boski ogień

Boże Wiekuisty, Najwyższy i Wiekuisty Boże, Ojcze Przedwieczny, Ogniu, co wiecznie płoniesz! Boże Wiekuisty, Najwyższa Trójco, Ty jesteś ogniem miłości, co nigdy nie gaśnie. Boże, Boże, co objawia Twą dobroć i wielkość? Dar, jaki dałeś człowiekowi, A cóż to za dar? Oto dałeś całego siebie, całego Boga, całą Trójcę Wiekuistą. Gdzie dałeś siebie człowiekowi? W stajence naszego człowieczeństwa. Było ono rzeczywiście stajnią pełną zwierząt, czyli grzechów śmiertelnych. A uczyniłeś to, aby pokazać jak nisko upadł człowiek przez grzech. Boże Wielki, przyjąwszy postać człowieka, upodobniłeś się do nas i dałeś nam całego siebie.Boże, Boże Wiekuisty, mówisz mi, abym przyjrzała się Tobie, Najwyższy Boże. Pragniesz bowiem, abym przyglądając się Tobie lepiej poznała siebie, czyli lepiej poznała własną małość przez Twoją wielkość i Twoją wielkość przez moją małość. Widzę jednak, że nie mogę Cię zobaczyć, jeśli najpierw nie ogołocę się z siebie, nie zrzucę szaty mej przewrotnej woli. Dlatego to pouczyłeś mnie, abym obnażywszy się z własnej woli poznawała siebie, bo w tym poznaniu znajduję i poznaję Ciebie. Dzięki takiemu poznaniu Ciebie dusza jeszcze chętniej obnaża się z siebie i przyodziewa się w Twoją wolę. Boże, Ty chcesz, aby dusza ze światłem zaczęła poznawać siebie w Tobie.O, Ogniu, co wiecznie płoniesz, dusza, która w Tobie poznaje siebie, gdziekolwiek się zwróci, wszędzie, nawet na najmniejszych rzeczach, widzi Twoją wielkość. We wszystkich stworzeniach rozumnych i we wszystkich rzeczach widzi Twą potęgę, mądrość i miłosierdzie. Boże, gdybyś nie mógł, nie potrafił i nie chciał, to nie stworzyłbyś niczego. Ty jednak mogłeś, umiałeś i chciałeś, więc stworzyłeś każdą rzecz i każdego człowieka. Ach, nędzna i ślepa duszo moja, nigdy nie poznałaś siebie w Bogu, gdyż nie obnażyłaś się z szaty twej przewrotnej woli i nie przyodziałaś się w wolę Bożą.O, Miłości najsłodsza, jak mam przyglądać się sobie w Tobie? Ty chcesz, abym tak się przyglądała, żeby dostrzec, że zostałam stworzona na Twój obraz i podobieństwo, że Ty, Najwyższa i Wieczna Czystość, zmuszona żarliwą miłością do nas, złączyłaś się z błotem naszego człowieczeństwa. Z tą samą miłością zostawiłaś nam siebie jako pokarm. A cóż to za pokarm? Jest to pokarm aniołów. O, Największa i Wiekuista Czystości, żądasz jednak, aby dusza, która przyjmuje Ciebie w Najświętszym Sakramencie, oczyściła się dokładnie i stała się, jak natura anielska, co nie potrzebuje już żadnego oczyszczenia. Jak oczyszcza się dusza? Spalając swe nieczystości w ogniu Twej miłości i obmywając swą twarz w Krwi Jednorodzonego Syna twego. Nędzna moja duszo, ośmielasz się zbliżać do tak wielkiej tajemnicy bez oczyszczenia się? Wstydź się, ach wstydź, zasłużyłaś sobie na to, by przebywać z dzikimi zwierzętami i z demonami, bo zawsze zachowywałaś się jak zwierzę i byłaś posłuszna woli szatana.Dobroci Wiekuista, Ty chcesz, abym przyjrzała się Tobie i dojrzała, że miłujesz mnie bezinteresownie. Chcesz także, abym taką samą miłością pokochała każde rozumne stworzenie, abym bezinteresownie miłowała bliźniego mego, czyli wspierała go, jak tylko potrafię, duchowo i cieleśnie. Chcesz, abym służyła mu nie licząc na jakikolwiek zysk czy przyjemność i nie zniechęcając się z powodu niewdzięczności, prześladowania czy oszczerstw, jakie mnie spotkają. Co mam zrobić, Boże, aby ujrzeć to wszystko? Zrzucić z siebie cuchnące odzienie mej woli i przyodziawszy się w Twą wiekuistą wolę, przyglądać się Tobie w świetle najświętszej wiary. W świetle tym zobaczę, że Ty, Trójco Przedwieczna jesteś moim stołem, pokarmem i sługą. Ojcze Wiekuisty, Ty jesteś stołem, na którym podajesz nam jako pokarm Baranka, Jednorodzonego Syna Twego. On jest miłym i przyjemnym pokarmem zarówno w postaci nauki, którą nas karmi z Twojej woli, jak i w postaci chleba i wina, który nam podaje w sakramencie Komunii świętej, aby nas pożywić i umocnić w ziemskiej wędrówce, w doczesnej pielgrzymce na tym świecie. Duch Święty jest sługą, który podaje nam ową naukę, oświecając oko naszego intelektu i zachęcając nas do jej przestrzegania. Rodzi on w nas miłość bliźniego i wzbudza pragnienie zbawienia dusz i całego świata na Twoją, Ojcze, cześć i chwałę. Widzimy, Boże, iż człowiek oświecony przez Ciebie prawdziwym światłem w każdej chwili spożywa ów przyjemny pokarm na Twoją cześć.O, Miłości niewysłowiona, Ty pokazujesz potrzeby całego świata, a szczególnie potrzeby Kościoła i Twoją miłość do niego. Miłujesz Kościół, bo jest on zbudowany na fundamencie Krwi Syna Twego i w nim owa Krew jest przechowywana. Okazujesz też miłość do Twego namiestnika na ziemi, szafarza i sługi Chrystusowej Krwi. Boże, Boże, będę się przyglądać sobie w Tobie, abym stała się czysta. Tak oczyszczona będę wołać do Ciebie i błagać, abyś raczył skierować wzrok miłosierdzia na potrzeby Twej oblubienicy. Błagam Cię, Boże, oświeć i umocnij Twego namiestnika. Oświeć też w doskonały sposób Twoje sługi, aby szczerze i chętnie wspierali radą owego namiestnika. Jego zaś skłoń do tego, by poszedł za światłymi radami, jakimi ich Ty natchniesz.Największa i Przedwieczna Mądrości, Ty nie zostawiłaś duszy samej, lecz dałaś jej do pomocy trzy władze ? pamięć, intelekt i wolę ? które są tak ze sobą złączone, że gdy człowiek wybierze jedną, pozostałe idą od razu za nią. Tak więc, gdy tylko pamięć ukaże nam Twe liczne dobrodziejstwa i niezmierzoną Twą dobroć, natychmiast intelekt chce Ciebie pojąć, a wola ? Ciebie pokochać i pełnić Twą wolę. Nie zostawiłeś człowieka samego, przeto nie chcesz, aby żył on bez miłości do Ciebie i do bliźniego swego. Dzięki miłości człowiek stanowi jedno z Tobą i ze swym bliźnim. Święty Paweł powiedział: ?wszyscy [zawodnicy] biegną, lecz tylko jeden otrzymuje nagrodę? (1 Kor 9, 24), a tym jednym jest miłość. Gdy człowiek porzuca miłość i żyje w towarzystwie grzechu, wtedy jest sam, bo oddala się od Ciebie, Boże, który jesteś wszelką miłością i dobrem. Oddaliwszy się od Ciebie, nie miłuje już bliźniego swego i żyje sam ze swym grzechem, który jest niczym. Ty, Prawdo Wiekuista, pokazujesz, jak wtedy człowiek jest bardzo samotny. Zgrzeszyłam Panie, zmiłuj się nade mną. Nigdy nie umiałam poznać siebie w Tobie. Ale Twoje światło oświetla ciągle dobro, jakie winnam poznać.W Twojej naturze, Boże Wiekuisty, poznam moją naturę. A jaka jest moja natura, Miłości nieogarniona? Jest ogniem, bowiem Ty, Boże, jesteś ogniem miłości i udzieliłeś swej natury człowiekowi, gdy stworzyłeś go z ogniem miłości. Z miłości uczyniłeś także wszystkie inne stworzenia i wszystkie rzeczy stworzone. Ach, niewdzięczny człowieku, jaką naturę dał ci Twój Bóg i Stwórca? Swoją naturę. A ty, nędzniku, nie wstydzisz się niszczyć w sobie tak szlachetnej rzeczy przez grzech śmiertelny?Trójco Wiekuista, o słodka Miłości moja! Ty, co jesteś światłością, udziel nam światła. Ty, co jesteś mądrością, obdarz nas mądrością. O, mocy największa, umacniaj nas. Boże Przedwieczny, spraw, aby dzisiaj rozproszyły się chmury naszej miłości własnej, żebyśmy doskonale ujrzeli, poznali i naśladowali w prawdzie, sercem szczerym i wolnym, Twoją Wiekuistą Prawdę. Boże, przybądź nam ku pomocy. Panie, pośpiesz nam z pomocą. Amen.[5]

[1] Katarzyna ze Sieny, Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki, tłum. L. Staff, Poznań 1987, s. 58.

[2] Tamże, s. 59-63.

[3] Tamże, s. 134-137.

[4] Tamże, s. 157-158.

[5] Katarzyna ze Sieny, Modlitwy ..., s. 85-88.


źródło: http://www.communiocrucis.pl/index.php? ... &Itemid=46

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:46 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Modlitwa - Sługi Oblubienicy
Avinion, między 18 VI a 13 IX 1376


Boże mój, Boże, Wiekuisty Boże! Wyznaję i nie przeczę, że jesteś jak morze spokojne, w którym dusza żyje, jak ryba. Dusza miłująca Ciebie, Boże, i przez miłość zjednoczona z Tobą, spoczywa w Tobie i jednoczy swoją wolę z Twoją, wiekuistą wolą. A Ty, Boże, chcesz tylko naszego uświęcenia. Dusza, widząc to, zrzuca szatę swojej woli i przyodziewa się w Twoją wolę.

Miłości najsłodsza, zdajesz się pokazywać, że ci którzy są w Tobie zanurzeni, jak ryba w morzu, pełnią wolę Twoją tak jak Ty tego chcesz, a nie tak jakby oni sami chcieli. To jest najpewniejszy znak, że przyodziani są w Twoją wolę. Osądzają wszystko według Twojej woli, a nie według woli rozumnych stworzeń. Dlatego też nie cieszy ich powodzenie ani zysk, ale przeciwności, które przyjmują jako dar woli Twojej i wyraz Twojej miłości. Zaiste człowiek odziany w szatę Twojej woli, miłuje przeciwności tak samo, jak wszystkie inne rzeczy stworzone przez Ciebie, Boże, czyli godne miłości i dobre. Tylko grzech nie zasługuje na miłość, gdyż nie jest przez Ciebie dany. A ja, biedna nędznica, grzeszyłam, miłując grzech.

Zgrzeszyłam, Panie, zmiłuj się nade mną.

Panie, ukarz grzechy moje. Dobroci Wiekuista, Boże Niepojęty, oczyść mnie, nie zważaj na liczne moje przewinienia i wysłuchaj próśb moich. Błagam Cię, zwróć ku sobie wolę i serca sług Kościoła świętego, Twojej Oblubienicy, by naśladowali Ciebie, Baranka umęczonego, ubogiego, pokornego i łagodnego, by szli za Tobą drogą najświętszego Krzyża, tak samo jak Ty szedłeś, a nie tak jakby oni chcieli iść. Niechaj będą anielskimi stworzeniami, ziemskimi aniołami w tym życiu, gdyż muszą rozdawać innym ciało i krew Jednorodzonego Syna Twego, Baranka bez zmazy. Oby nie byli dzikimi zwierzętami, gdyż zwierzęta nie mają rozumu i nie są godne, by pełnić takową służbę. Boże litościwy, zanurz ich i obmyj w spokojnym morzu Twej dobroci i spraw, aby nie czekali już dłużej na odpowiedni czas, tracąc to, co mają, dla tego, czego nie mają.

Zgrzeszyłam, Panie, zmiłuj się nade mną. Boże, Boże, wysłuchaj próśb sługi Twojej. Ja, nędznica, błagam Cię, najlitościwszy Ojcze, usłysz mój głos, kiedy wołam (Ps 27, 7). Proszę Cię także za wszystkie moje dzieci, które mi dałeś, abym je szczególnie umiłowała przez wzgląd na Twą niewysłowioną miłość, Boże Przedwieczny. Amen.

Za: Św. Katarzyna ze Sieny, Modlitwy, Poznań 1990.
Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w usłudze TwitterUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Modlitwa - Miłość Boga w Trójcy Jedynego
Awinion, między 18 VI a 13 IX 1376

Boże, Boże niepojęty! Dobro największe, Ty z samej miłości uczyniłeś nas na swój obraz i podobieństwo. Gdy stwarzałeś człowieka nie powiedziałeś: "Niechaj się stanie" (Rdz 1, 3), jak mówiłeś stwarzając rzeczy, ale rzekłeś: "Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam" (Rdz 1, 26). A miała w tym udział cała Trójca Święta. Boże Wiekuisty, formując człowieka, odcisnąłeś ślad Trójcy Przenajświętszej na ludzkiej duszy. Dałeś więc człowiekowi trzy władze duszy. Dałeś pamięć, aby upodobnić go do Ciebie, Ojcze Przedwieczny, który jako Ojciec trzymasz i zachowujesz w sobie każdą rzecz. Podobnie pamięć ludzka zbiera i zachowuje to, co intelekt widzi, rozumie i poznaje z Ciebie, nieskończona Dobroci. Dopuściłeś też człowieka do udziału w mądrości Twego Jednorodzonego Syna. Poza tym dałeś człowiekowi wolę, miłą łaskawość Ducha Świętego, a wola ta, pełna Twej miłości, unosi się i jak ręka chwyta to wszystko, co intelekt pozna i zrozumie z Twej nieskończonej dobroci. Tak oto dzięki mocnej woli oraz wielkiej miłości pamięć i serce napełnia się Tobą, Boże dobry.

Dzięki, dzięki Ci składam Boże Wiekuisty za wielką miłość, jaką okazałeś, dając nam tak powabny kształt i tak potężne władze duszy. Dałeś nam intelekt, aby poznawać Ciebie, pamięć, aby wspominać o Tobie i zachowywać Cię w nas oraz wolę i miłość, aby kochać Cię nade wszystko. Jest rzeczą słuszną i rozumną, że człowiek poznawszy Ciebie, nieskończona Dobroci, kocha Cię, a miłość jego jest tak silna, że nie może mu jej odebrać ani szatan, ani żadne rozumne stworzenie, jeżeli sam człowiek tego nie chce. Gdy zatem człowiek ujrzy, jak bardzo jest przez Ciebie, Boże, miłowany, a sam Cię nie kocha, musi się bardzo wstydzić.

Wiekuisty Boże, nieoceniona Miłości, widzę, że przez nędzę i słabość upadliśmy nisko, grzesząc ciężko. Oto pierwszy ojciec rodu nie usłuchał Ciebie, Ojcze Niebieski. Ale widzę, że zmuszony przez miłość otworzyłeś oko miłosierdzia i spojrzawszy na nas, biednych nędzników, posłałeś na ziemię Słowo, Jednorodzonego Syna Twego, posłałeś Słowo wcielone w nasze nędzne ciało i ubrane w szatę naszej śmiertelności. Jezu Chryste, Ty pogodziłeś nas z Ojcem, odrodziłeś i zbawiłeś nas, stałeś się naszym mediatorem, a słowem miłości przemieniłeś w wielki pokój zaciekłą walkę, jaką człowiek prowadził z Bogiem. Nasze nieprawości i nieposłuszeństwo Adama pomściłeś na własnym ciele, będąc posłusznym aż do haniebnej śmierci krzyżowej. Tam wysoko, na krzyżu, o słodki Jezu, zadałeś sobie cios, który stał się zadośćuczynieniem za wszystkie nasze grzechy i za obrazę Ojca Twego, bowiem na własnym ciele pomściłeś zniewagę Ojca.

Panie, zgrzeszyłam wobec Ciebie, zmiłuj się nade mną.

Gdziekolwiek spojrzę, widzę niewysłowioną miłość Bożą. Nie mamy przeto usprawiedliwienia, gdy nie kochamy, bowiem Ty sam, Bóg i człowiek, umiłowałeś mnie, nie będąc kochanym, a gdy mnie nie było, Ty mnie stworzyłeś. Wszystko, co chcę pokochać, wszystko, co istnieje, znajduję w Tobie, Boże. Wszystko z wyjątkiem grzechu. Nie ma w Tobie grzechu, który nie jest bytem, przeto nie jest godzien miłości. Jeżeli chcemy kochać Boga, mamy przed sobą Twoje niewysłowione Bóstwo. Jeżeli chcemy kochać człowieka, Ty sam jesteś człowiekiem, w którym mogę poznać Ciebie, bezcenna czystości. Jeżeli chcemy miłować pana i władcę, Ty jesteś panem i królem, co własną krwią wykupił nas z niewoli grzechu.

Wiekuisty Boże, Ty jesteś naszym władcą, ojcem i bratem okazującym nam dobroć i nieskończoną miłość. Oto Słowo, Syn Twój, znając i czyniąc Twą wolę, zechciał przelać swą drogocenną Krew na zbawczym drzewie najświętszego Krzyża za naszą niecność. Ty jesteś Bóstwem, najwyższą mądrością i największą, wiekuistą dobrocią, a ja - nierozumnym i nędznym stworzeniem. Ja jestem śmiercią a Ty życiem, ja ciemnością a Ty światłem, ja głupotą a Ty mądrością, Tyś nieskończony a ja skończona, ja chorą Ty lekarzem. Ja, słaba grzesznica, nigdy Cię dość nie miłuję. Tyś nieskazitelnym pięknem a ja potworną brzydotą. Z bezgraniczną miłością przyciągnąłeś mnie i wszystkich ludzi do siebie ku sobie, jeśli tylko nasza wola nie buntuje się przeciwko Twojej woli.

Oj, biada mi, biada! Panie, zgrzeszyłam przeciwko Tobie, zmiłuj się nade mną.

Wiekuiste Dobro, nie zważaj na podłe uczynki popełnione z naszej winy, przez której oddalamy się od Twej niezmierzonej dobroci, a dusza nasza od przedmiotu jej pragnień. Proszę Cię, przez nieogarnione miłosierdzie Twoje, otwórz oko Twej nieskończonej litości i łagodności i spojrzyj na Twą jedyną oblubienicę. Otwórz oko Twego namiestnika na ziemi i spraw, aby nie miłował Ciebie dla siebie samego, ani też siebie dla siebie, leczy by kochał Ciebie i siebie samego tylko dla Ciebie. Bowiem gdy kocha on Ciebie, Boże, i siebie samego tylko dla siebie, to wszyscy ponosimy szkodę, gdyż od niego zależy nasze życie i nasza śmierć. Jeśli zatem troszczy się on o wszystkie owce i każdą zagubioną owcę przyprowadza do owczarni, to zapewnia nam życie. Jeśli miłuje on Ciebie, Boże, i siebie samego tylko dla Ciebie to zapewnia nam życie, gdyż możemy brać przykład z dobrego pasterza.


źródło: http://sienenka.blogspot.com/

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:47 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
książki:

http://gloria24.pl/eucharystia-dar-milosci?a=002254

http://gloria24.pl/dialog-o-bozej-opatrznosci?a=002254

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:47 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Jan Paweł II
LIST APOSTOLSKI MOTU PROPRIO
ogłaszający św. Brygidę Szwedzką, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę Benedyktę od Krzyża Współpatronkami Europy


JAN PAWEŁ II PAPIEŻ
NA WIECZNĄ RZECZY PAMIĄTKĘ

1. Nadzieja zbudowania świata bardziej sprawiedliwego i godnego człowieka, szczególnie żywo odczuwana w obliczu bliskiego już trzeciego tysiąclecia, winna łączyć się ze świadomością, że na nic zdałyby się ludzkie wysiłki, gdyby nie towarzyszyła im łaska Boża: ?Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą? (Ps 127 [126], 1). Muszą zdawać sobie z tego sprawę także ci, którzy w ostatnich latach zastanawiają się, jaki nowy kształt należy nadać Europie, aby ten stary kontynent mógł wykorzystać bogactwa przeszłości, uwalniając się zarazem od jej smutnego dziedzictwa, a przez to odpowiedzieć w sposób twórczy, ale zakorzeniony w najlepszych tradycjach, na potrzeby zmieniającego się świata.

Nie ulega wątpliwości, że w złożonej historii Europy chrześcijaństwo stanowi element kluczowy i decydujący, oparty na solidnym fundamencie tradycji klasycznej i ulegający w kolejnych wiekach wielorakim wpływom różnych nurtów etniczno-kulturowych. Wiara chrześcijańska ukształtowała kulturę kontynentu i splotła się nierozerwalnie z jego dziejami, do tego stopnia że nie sposób ich zrozumieć bez odniesienia do wydarzeń, jakie dokonały się najpierw w wielkiej epoce ewangelizacji, a następnie w kolejnych stuleciach, w których chrześcijaństwo, mimo bolesnego rozdziału między Wschodem a Zachodem, zyskało trwałą pozycję jako religia Europejczyków. Także w okresie nowożytnym i współczesnym, kiedy to jedność religijna stopniowo zanikała, zarówno na skutek kolejnych podziałów między chrześcijanami, jak i procesu oddalania się kultury od wiary, rola tej ostatniej była nadal znacząca.

Na drodze ku przyszłości nie można lekceważyć tego faktu, chrześcijanie zaś powinni go sobie na nowo uświadomić, aby ukazywać jego trwały potencjał. Mają oni obowiązek wnosić właściwy sobie wkład w budowę Europy, który będzie tym cenniejszy i skuteczniejszy, im bardziej oni sami będą zdolni do odnowy w świetle Ewangelii. Staną się w ten sposób kontynuatorami długiej historii świętości, która objęła różne regiony Europy w ciągu minionych dwóch tysiącleci i której najwybitniejsi tylko przedstawiciele zostali oficjalnie uznani za świętych i postawieni za wzór wszystkim. Nie sposób bowiem zliczyć chrześcijan, którzy wiodąc życie prawe i uczciwe, przeniknięte miłością Boga i bliźniego, osiągnęli na drodze różnych powołań konsekrowanych i świeckich prawdziwą świętość, bardzo rozpowszechnioną, chociaż ukrytą.

2. Kościół nie wątpi, że właśnie ten skarbiec świętości jest sekretem jego przeszłości i nadzieją na przyszłość. To w nim wyraża się najlepiej dar Odkupienia, dzięki któremu człowiek zostaje uwolniony od grzechu i zyskuje możliwość nowego życia w Chrystusie. To w nim Lud Boży wędrujący przez dzieje znajduje niezawodne oparcie, czuje się bowiem głęboko zjednoczony z Kościołem chwalebnym, który w niebie śpiewa hymn ku czci Baranka (por. Ap 7, 9-10), a zarazem wstawia się za wspólnotą pielgrzymującą na ziemi. Dlatego od najdawniejszych czasów Lud Boży patrzy na świętych jako na swoich opiekunów. Ukształtowała się też ? z pewnością nie bez wpływu Ducha Świętego ? szczególna praktyka: na prośbę wiernych, przychylnie przyjmowaną przez pasterzy, lub też z inicjatywy samych pasterzy poszczególne Kościoły, regiony i nawet całe kontynenty były oddawane pod specjalny patronat wybranych świętych.

W tej perspektywie oraz w kontekście II Specjalnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego Europie i bliskiego już Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, uznałem, że chrześcijanie Europy, przeżywający wraz z wszystkimi innymi mieszkańcami kontynentu tę chwilę epokowego przełomu, budzącego wielkie nadzieje, ale także pewne obawy, mogą czerpać duchowy pożytek z kontemplacji i przyzywania świętych, którzy w jakiś szczególny sposób reprezentują ich historię. Dlatego po stosownej konsultacji i w nawiązaniu do decyzji podjętej 31 grudnia 1980 r., kiedy to ogłosiłem współpatronami Europy ? obok św. Benedykta ? dwóch świętych pierwszego tysiąclecia, braci Cyryla i Metodego, pionierów ewangelizacji na Wschodzie, postanowiłem włączyć do grona niebieskich patronów kontynentu trzy postaci równie mocno związane z kluczowymi okresami drugiego tysiąclecia, zbliżającego się już do końca: św. Brygidę Szwedzką, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę Benedyktę od Krzyża. Trzy wielkie święte, trzy kobiety, które w różnych epokach ? dwie w samym sercu średniowiecza, jedna zaś w naszym stuleciu ? wyróżniły się czynną miłością do Kościoła Chrystusowego i świadectwem o Jego Krzyżu.

3. Panorama świętości jest oczywiście tak bogata i różnorodna, że nowych patronów można by szukać także wśród innych wybitnych postaci, jakimi może się poszczycić każda epoka i każda część kontynentu. Uważam jednak, że szczególnie znamienny jest tu fakt, iż wybór padł na kobiece wzorce świętości, zgadza się to bowiem z opatrznościową tendencją, coraz silniejszą w Kościele i społeczeństwie naszych czasów, do pełniejszego uznania godności kobiety i właściwych jej darów.

W rzeczywistości Kościół od początku swoich dziejów uznawał rolę i misję kobiety, choć czasem ulegał też wpływom kultury, która nie zawsze poświęcała jej należytą uwagę. Jednakże wspólnota chrześcijańska dojrzewała stopniowo także pod tym względem i właśnie świętość odegrała w tym procesie decydującą rolę. Bodźcem była tu zawsze ikona Maryi, ?kobiety doskonałej?, Matki Chrystusa i Kościoła. Także jednak odwaga męczenniczek, które ze zdumiewającą siłą ducha stawiały czoło najokrutniejszym torturom, świadectwo kobiet praktykujących z przykładną gorliwością życie ascetyczne, codzienna służba żon i matek w ?Kościele domowym?, którym jest rodzina, charyzmaty licznych mistyczek, które przyczyniły się do pogłębienia wiedzy teologicznej ? wszystko to stało się dla Kościoła cennym znakiem, pomagającym mu pojąć w pełni Boży zamysł wobec kobiety. Zamysł ten został już zresztą jednoznacznie wyrażony na kartach Pisma Świętego, zwłaszcza poprzez postawę Chrystusa opisaną w Ewangelii. Zgodna z nim jest także decyzja ogłoszenia św. Brygidy Szwedzkiej, św. Katarzyny ze Sieny i św. Teresy Benedykty od Krzyża Współpatronkami Europy.

Natomiast konkretny powód, dla którego wybrałem te właśnie postaci, kryje się w samym ich życiu. Ich świętość bowiem urzeczywistniła się w określonych kontekstach historycznych i geograficznych, które sprawiają, że są to postaci szczególnie ważne dla kontynentu europejskiego. Św. Brygida kieruje nasze myśli ku północnym krańcom Europy, gdzie styka się ona niejako z innymi częściami świata i skąd święta wyruszyła w drogę do Rzymu. Katarzyna ze Sieny stała się równie szeroko znana ze względu na rolę, jaką odegrała w okresie, gdy Następca Piotra rezydował w Awinionie: doprowadziła mianowicie do końca duchowe dzieło rozpoczęte przez Brygidę, stając się orędowniczką powrotu papieża do właściwej siedziby przy grobie Księcia Apostołów. Wreszcie Teresa Benedykta od Krzyża, niedawno kanonizowana, nie tylko związana była z różnymi krajami Europy, ale całym swoim życiem ? jako myślicielka, mistyczka i męczenniczka ? przerzuciła jak gdyby most między swoim żydowskim pochodzeniem a wiarą w Chrystusa, prowadząc z niezawodną intuicją dialog ze współczesną myślą filozoficzną, a na koniec stając się przez męczeństwo ? w obliczu straszliwej hańby Shoah ? rzeczniczką racji Boga i człowieka. Stała się w ten sposób symbolem przemian dokonujących się w człowieku, kulturze i religii, w których kryje się sam zarodek tragedii i nadziei kontynentu europejskiego.

4. Pierwsza z tych trzech wielkich postaci, Brygida, urodziła się w rodzinie arystokratycznej w 1303 r. w Finsta, w szwedzkiej prowincji Uppland. Znana jest przede wszystkim jako mistyczka i założycielka Zakonu Najświętszego Zbawiciela. Nie trzeba jednak zapominać, że przez pierwszą część swego życia była osobą świecką, szczęśliwą żoną pobożnego chrześcijanina, z którym miała ośmioro dzieci. Wskazując ją jako współpatronkę Europy, pragnę, aby stała się ona bliska nie tylko tym, którzy otrzymali powołanie do szczególnej konsekracji, ale także tym, którzy zostali powołani do zwykłych powinności życia świeckiego, zwłaszcza zaś do wzniosłej i trudnej misji założenia chrześcijańskiej rodziny. Brygida nie dała się sprowadzić na manowce przez dobrobyt materialny, właściwy dla jej sfery społecznej, ale ze swym mężem Ulfem dzieliła doświadczenie wspólnego życia, w którym miłość małżeńska łączyła się z głęboką modlitwą, studium Pisma Świętego, umartwieniami, dziełami miłosierdzia. Razem założyli mały szpital, w którym często sami opiekowali się chorymi. Brygida zwykła była też osobiście usługiwać ubogim. Zyskała również uznanie dla swych talentów pedagogicznych, które miała okazję wykorzystać w okresie, gdy powołano ją do służby na dworze królewskim w Sztokholmie. Z tego doświadczenia mogła czerpać później, gdy przy różnych okazjach doradzała książętom i władcom, jak winni właściwie wypełniać swoje zadania. Przede wszystkim jednak ? co zrozumiałe ? skorzystały z tego jej dzieci, nieprzypadkowo zatem jedna z córek, Katarzyna, jest czczona jako święta.

Jednakże ten okres ?rodzinny? był tylko pierwszym etapem jej życia. Brygida zakończyła go symbolicznie w 1341 r., odbywając wraz z mężem Ulfem pielgrzymkę do Santiago de Compostela, która przygotowała ją do nowego życia. Zaczęło się ono kilka lat później, kiedy to po śmierci męża usłyszała głos Chrystusa, który powierzał jej nową misję, prowadząc ją krok po kroku drogą niezwykłych doświadczeń mistycznych.

5. Opuściwszy Szwecję w 1349 r., Brygida zamieszkała w Rzymie, stolicy Następcy Piotra. Fakt, że osiadła we Włoszech, przyczynił się zdecydowanie do ?poszerzenia? jej umysłu i serca nie tylko w sensie geograficznym i kulturowym, ale nade wszystko duchowym. Odbyła pielgrzymki do wielu innych miejsc w Italii, oddając cześć relikwiom świętych. Była w Mediolanie, Pawii, Asyżu, Ortonie, Bari, Benewencie, Pozzuoli, Neapolu, Salerno, Amalfi, w sanktuarium św. Michała Archanioła na Monte Gargano. Podczas ostatniej pielgrzymki, którą podjęła w latach 1371-1372, udała się przez Morze Śródziemne do Ziemi Świętej, co pozwoliło jej zbliżyć się duchowo najpierw do wielu świętych miejsc katolickiej Europy, a później także do samych źródeł chrześcijaństwa w miejscach uświęconych przez życie i śmierć Odkupiciela.

W rzeczywistości jednak Brygida przyczyniła się do budowy wspólnoty kościelnej, w szczególnie krytycznym momencie jej dziejów, nie tyle przez ową pobożną pielgrzymkę, co raczej przez swoje głębokie zrozumienie tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Wewnętrznemu zjednoczeniu z Chrystusem towarzyszyły bowiem specjalne charyzmaty prorockie, dzięki czemu Brygida stała się punktem odniesienia dla wielu osób w Kościele swojej epoki. W Brygidzie można dostrzec moc proroctwa. Czasem w jej wypowiedziach słychać jakby echo wielkich proroków starożytności. Brygida nie lęka się przemawiać do władców i papieży, ukazując, jak zamysły Boże spełniają się w wydarzeniach historycznych. Nie szczędzi surowych napomnień także wówczas, gdy mówi o odnowie moralnej chrześcijańskiego ludu i samego duchowieństwa (por. Revelationes, IV, 49; por. także IV, 5). Niektóre aspekty tej niezwykłej aktywności mistycznej wzbudziły z biegiem czasu zrozumiałe zastrzeżenia, Kościół zaś odpowiadał na nie odsyłając do jedynego objawienia publicznego, które osiągnęło pełnię w Chrystusie i zostało miarodajnie wyrażone w Piśmie Świętym. Także doświadczenia wielkich świętych nie są bowiem wolne od ograniczeń, które zawsze towarzyszą ludzkiej recepcji głosu Bożego.

Nie ma jednak wątpliwości, że chociaż Kościół nie wypowiedział się na temat poszczególnych objawień, to uznając świętość Brygidy, uznał autentyczność całości jej wewnętrznego doświadczenia. Jest ono zatem ważnym świadectwem, które ukazuje, jaką rolę może odgrywać w Kościele charyzmat przeżywany w postawie pełnego posłuszeństwa Duchowi Bożemu oraz w sposób całkowicie zgodny z wymogami komunii kościelnej. Od czasu zaś gdy Skandynawia, ojczyzna Brygidy, oderwała się od pełnej jedności ze stolicą rzymską w konsekwencji smutnych wydarzeń XVI w., postać szwedzkiej świętej stanowi ważny ?łącznik? ekumeniczny, wzmocniony jeszcze przez posługę, jaką pełni na tym polu jej zgromadzenie zakonne.

6. Niewiele później żyła inna wybitna kobieta, św. Katarzyna ze Sieny, której rola w dziejach Kościoła oraz w pogłębieniu refleksji doktrynalnej nad Objawieniem oceniana jest tak wysoko, że przyznano jej nawet tytuł Doktora Kościoła.

Urodzona w Sienie w 1347 r., od wczesnego dzieciństwa była obdarzona niezwykłymi łaskami, które pozwoliły jej rychło wejść na duchową drogę wytyczoną przez św. Dominika wiodącą do doskonałości dzięki modlitwie, ascezie i dziełom miłosierdzia. Miała dwadzieścia lat, gdy Chrystus objawił jej przez mistyczny symbol pierścienia małżeńskiego, że darzy ją szczególną miłością. Było to zwieńczeniem głębokiego osobistego zjednoczenia, które dojrzewało w ukryciu i kontemplacji, co prawda nie w murach klasztoru, ale dzięki nieustannemu przebywaniu w owej duchowej siedzibie, którą święta nazywała często ?celą wewnętrzną?. Milczenie panujące w tej celi pozwalało jej posłusznie przyjmować Boże natchnienia, ale rychło dało też początek niezwykłej aktywności apostolskiej. Wiele osób, w tym także duchowni, tworzyło krąg jej uczniów, uznając jej dar duchowego macierzyństwa. Listy Katarzyny docierały do różnych części Włoch i do całej Europy. Młoda sienenka potrafiła bowiem z głęboką znajomością rzeczy i bardzo żywym językiem mówić o najistotniejszych problemach kościelnych i społecznych swojej epoki.

Katarzyna niestrudzenie dążyła do rozwiązania licznych konfliktów, nękających społeczeństwo jej epoki. Z tą pokojową kampanią docierała do władców Europy, takich jak król Francji Karol V, Karol z Durazzo, Elżbieta Węgierska, król Węgier i Polski Ludwik Wielki, Joanna Neapolitańska. Znamienne było jej wystąpienie na rzecz pojednania Florencji z papieżem. Ukazując zwaśnionym stronom ?Chrystusa ukrzyżowanego i słodką Maryję?, Katarzyna dowodziła, że w społeczeństwie kierującym się wartościami chrześcijańskimi żaden przedmiot sporu nie jest na tyle poważny, aby wolno było stawiać prawo siły ponad racjami rozumu.

7. Katarzyna jednak zdawała sobie dobrze sprawę, że do takiego wniosku nie mogły dojść umysły, które nie zostały najpierw ukształtowane przez moc Ewangelii. Wynikała stąd pilna potrzeba przemiany obyczajów, którą święta zalecała wszystkim bez wyjątku. Królom przypominała, że nie wolno im rządzić tak, jak gdyby państwo było ich ?własnością?: świadomi, że będą musieli zdać sprawę przed Bogiem ze swoich rządów, władcy winni raczej zabiegać o zachowanie ?świętej i prawdziwej sprawiedliwości? i stawać się ?ojcami ubogich? (por. List n. 235 do króla Francji). Sprawowanie władzy nie może być bowiem oderwane od praktyki miłosierdzia, które stanowi samo sedno życia osobistego i władzy politycznej (por. List n. 357 do króla Węgier).

Z taką samą mocą Katarzyna zwracała się do duchownych wszystkich stopni, aby domagać się jak najściślejszego przestrzegania zasad w życiu i w posłudze pasterskiej. Niezwykłe wrażenie sprawia jej swobodny, zdecydowany i ostry ton, jakim napomina księży, biskupów i kardynałów. Należy wyrwać ? głosiła ? gnijące rośliny z ogrodu Kościoła i zastąpić je ?młodymi sadzonkami?, świeżymi i pachnącymi. Czerpiąc moc ze swej zażyłości z Chrystusem, święta ze Sieny nie wahała się otwarcie ukazywać samemu papieżowi, którego darzyła gorącą miłością jako ?słodkiego Chrystusa na ziemi?, woli Bożej, nakazującej mu odrzucić wątpliwości podyktowane przez doczesną roztropność i światowe interesy i powrócić z Awinionu do Rzymu, do grobu św. Piotra.

Równie gorliwie Katarzyna zabiegała o usunięcie podziałów, jakie pojawiły się po wyborze kolejnego papieża, następcy zmarłego Grzegorza XI: także w tym przypadku powoływała się z pasją na bezwarunkową konieczność zachowania komunii. To był najwyższy ideał, którym kierowała się przez całe życie, oddając się bez reszty służbie Kościołowi. Sama da o tym świadectwo na łożu śmierci w obecności swoich duchowych synów: ?Zachowajcie przekonanie, że oddałam życie dla świętego Kościoła? (bł. Rajmund z Kapuy, Vita di santa Caterina da Siena [Żywot św. Katarzyny ze Sieny], księga III, rozdz. IV).

8. Edyta Stein ? św. Teresa Benedykta od Krzyża ? przenosi nas w zupełnie inny kontekst historyczno-kulturowy, a mianowicie w samo centrum naszego burzliwego stulecia, przypominając nadzieje, jakie z nim wiązano, ale ukazując też jego sprzeczności i klęski. Inaczej niż Brygida i Katarzyna, Edyta nie wywodziła się z rodziny chrześcijańskiej. Wszystko w niej jest wyrazem udręki poszukiwania i trudu egzystencjalnego ?pielgrzymowania?. Nawet wówczas, gdy odnalazła już prawdę w pokoju życia kontemplacyjnego, musiała przeżyć do końca tajemnicę krzyża.

Urodziła się w 1891 r. w rodzinie żydowskiej we Wrocławiu, należącym wówczas do Niemiec. Jej zainteresowanie filozofią i odejście od praktyk religijnych, w które wdrożyła ją matka, pozwalało przypuszczać, że pójdzie raczej drogą czystego ?racjonalizmu?, a nie świętości. Jednakże dar łaski czekał na nią właśnie w zawiłościach filozofii: włączywszy się w nurt myśli fenomenologicznej, Edyta Stein potrafiła dostrzec w niej odpowiedź na wymogi rzeczywistości obiektywnej, która nie zostaje bynajmniej wchłonięta przez podmiot, ale jest uprzednia wobec niego i stanowi miarę jego poznania, należy ją zatem badać w postawie skrupulatnego obiektywizmu. Trzeba się w nią wsłuchiwać, odkrywając ją zwłaszcza w człowieku dzięki zdolności do ?wczucia? (słowo szczególnie drogie Edycie), która pozwala w pewnej mierze przyswoić sobie doświadczenia drugiego człowieka (por. E. Stein, O zagadnieniu wczucia, Kraków 1988).

Właśnie dzięki tej postawie uważnego słuchania Edyta zetknęła się z jednej strony ze świadectwami chrześcijańskiego doświadczenia duchowego, pozostawionymi przez św. Teresę z Avili i innych wielkich mistyków, których stała się uczennicą i naśladowniczką, a z drugiej z odwieczną tradycją myśli chrześcijańskiej, utrwaloną w tomizmie. Ta droga doprowadziła ją najpierw do chrztu, a potem skłoniła do wyboru życia kontemplacyjnego w zakonie karmelitańskim. Edyta prowadziła przy tym życie bardzo aktywne, wypełnione nie tylko poszukiwaniami duchowymi, ale także pracą naukową i dydaktyczną, którą wykonywała z podziwu godnym poświęceniem. Na szczególne uznanie zasługuje ? ze względu na epokę ? jej działalność na rzecz postępu społecznego kobiety; niezwykle przenikliwe są też teksty, w których zgłębia bogactwa kobiecości i misji kobiety z punktu widzenia ludzkiego i religijnego (por. E. Stein, Kobieta. Jej zadanie według natury i łaski, Pelplin 1999).

9. Spotkanie z chrześcijaństwem nie skłoniło Edyty do odrzucenia żydowskich korzeni, ale raczej pozwoliło je w pełni odkryć. Mimo to nie zostało jej oszczędzone niezrozumienie ze strony rodziny. Cierpiała niewymownie zwłaszcza z powodu matki, która nie zgadzała się z jej wyborem. W rzeczywistości jednak przeszła całą swą drogę ku chrześcijańskiej doskonałości nie tylko pod znakiem ludzkiej solidarności z macierzystym narodem, ale także prawdziwego duchowego współudziału w przeznaczeniu synów Abrahama, naznaczonych przez tajemnicę powołania i ?nieodwołalne dary? Boże (por. Rz 11, 29).

Utożsamiła się z cierpieniem narodu żydowskiego zwłaszcza wówczas, gdy stało się ono szczególnie dotkliwe w okresie okrutnych prześladowań nazistowskich, które wraz z innymi zbrodniami totalitaryzmu stanowią jedną z najciemniejszych i najbardziej haniebnych plam w dziejach Europy naszego stulecia. Zrozumiała wówczas, że dokonując systematycznej zagłady Żydów, nałożono na barki jej narodu krzyż Chrystusa, przyjęła zatem jako swój osobisty udział w nim deportację i śmierć w otoczonym ponurą sławą obozie w Oświęcimiu-Brzezince. Jej krzyk łączy się z krzykiem wszystkich ofiar tej straszliwej tragedii, ale zarazem jest zjednoczony z krzykiem Chrystusa, który nadał ludzkiemu cierpieniu tajemniczą i trwałą owocność. Wizerunek jej świętości pozostanie na zawsze związany z dramatem jej męczeńskiej śmierci, którą poniosła wraz z wieloma innymi. Trwa też jako zwiastowanie Ewangelii krzyża, z którym Edyta Stein tak bardzo pragnęła się utożsamić, że wpisała go nawet w swoje imię zakonne.

Patrząc dziś na Teresę Benedyktę od Krzyża dostrzegamy w tym świadectwie niewinnej ofiary z jednej strony naśladowanie Baranka-Żertwy oraz protest przeciw wszelkim przejawom łamania podstawowych praw człowieka, z drugiej zaś ? zadatek nowego zbliżenia między żydami a chrześcijanami, które zgodnie z życzeniem wyrażonym przez Sobór Watykański II doprowadziło do wzajemnego otwarcia, budzącego nadzieje na przyszłość. Ogłosić dzisiaj św. Edytę Stein Współpatronką Europy znaczy wznieść nad starym kontynentem sztandar szacunku, tolerancji i otwartości, wzywający wszystkich ludzi, aby się wzajemnie rozumieli i akceptowali, niezależnie od różnic etnicznych, kulturowych i religijnych, oraz by starali się budować społeczeństwo prawdziwie braterskie.

10. Niechaj zatem wzrasta Europa, niech się rozwija jako Europa ducha, idąc śladem swojej najlepszej tradycji, której najwznioślejszym wyrazem jest właśnie świętość. Jedność kontynentu, dojrzewająca stopniowo w ludzkiej świadomości i nabierająca coraz bardziej wyrazistych kształtów również na płaszczyźnie politycznej, otwiera niewątpliwie rozległe perspektywy nadziei. Europejczycy są powołani, aby raz na zawsze zamknąć rozdział historycznych rywalizacji, które często były przyczyną krwawych wojen na kontynencie. Jednocześnie winni tworzyć warunki dla ściślejszej jedności i współpracy między narodami. Wielkim wyzwaniem dla nich jest kształtowanie kultury i etyki jedności, bez nich bowiem wszelkie działania polityczne na rzecz jedności skazane są prędzej czy później na niepowodzenie.

Aby zbudować nową Europę na trwałych fundamentach, nie można jedynie odwoływać się do interesów ekonomicznych, które czasem łączą, kiedy indziej jednak dzielą, lecz trzeba się oprzeć na autentycznych wartościach, mających podstawę w powszechnym prawie moralnym, wszczepionym w serce każdego człowieka. Gdyby Europa mylnie utożsamiła zasadę tolerancji i szacunku dla wszystkich z obojętnością etyczną i sceptycyzmem wobec nieodzownych wartości, weszłaby na niezwykle niebezpieczną drogę, na której prędzej czy później pojawiłyby się pod nową postacią najbardziej przerażające widma z jej przeszłości.

Wydaje się, że kluczową rolę w zażegnaniu tej groźby znów odegra chrześcijaństwo, które niestrudzenie wskazuje ludziom horyzont ideałów. Liczne elementy wspólne, łączące chrześcijaństwo z innymi religiami, dostrzeżone już przez Sobór Watykański II (por. dekret Nostra aetate), pozwalają stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że otwarcie się na transcendencję to żywotny wymiar egzystencji. Jest zatem konieczne, aby wszyscy chrześcijanie, żyjący w różnych krajach Europy, podjęli na nowo wysiłek dawania świadectwa. To oni winni ożywiać nadzieję na pełnię zbawienia, głosząc swoje orędzie, to znaczy Ewangelię czyli ?dobrą nowinę? o tym, że Bóg przyszedł do nas i w swoim Synu Jezusie Chrystusie ofiarował nam odkupienie i pełnię życia Bożego. Mocą Ducha Świętego, który został nam dany, możemy wznosić oczy ku Bogu i wzywać Go poufałym imieniem ?Abba? ? Ojcze! (por. Rz 8, 15; Ga 4, 6).

11. To właśnie głoszenie nadziei pragnąłem wspomóc, proponując odnowienie na skalę ?europejską? kultu tych trzech wielkich postaci kobiecych, które w różnych epokach tak bardzo przyczyniły się do wzrostu nie tylko Kościoła, ale całego społeczeństwa.

W tajemnicy świętych obcowania, jednoczącej Kościół ziemski z niebieskim, te święte nieustannie orędują za nami przed tronem Bożym. Jeśli zaś my będziemy usilniej ich wzywać, uważniej słuchać ich słów i wytrwalej naśladować ich przykład, z pewnością i w nas pogłębi się świadomość powszechnego powołania do świętości, skłaniając nas do większej ofiarności i konsekwencji.

Dlatego po dojrzałym namyśle i mocą mej władzy apostolskiej ustanawiam i ogłaszam niebieskimi Współpatronkami całej Europy przed Bogiem św. Brygidę Szwedzką, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę Benedyktę od Krzyża, przyznając im wszelkie zaszczyty i przywileje liturgiczne, jakie zgodnie z prawem przysługują głównym patronom miejsc.

Chwała Trójcy Przenajświętszej, która jaśnieje szczególnym blaskiem w ich życiu i w życiu wszystkich świętych. Pokój ludziom dobrej woli w Europie i na całym świecie!

Rzym, u Św. Piotra, 1 października 1999 r., w dwudziestym pierwszym roku Pontyfikatu.

Joannes Paulus II, pp

opr. mg/mg


źródło: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP ... uropy.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:48 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Benedykt XVI - Audiencja Generalna - 24.11.2010 r. - Św. Katarzyna ze Sieny
24 listopada
Sw. Katarzyna ze Sieny

Drodzy bracia i siostry!
Dziś chcę mówić o kobiecie, która odegrała wybitną rolę w dziejach Kościoła. Jest nią św. Katarzyna ze Sieny. XIV w., w którym żyła, był burzliwym okresem w życiu Kościoła i wszystkich warstw społecznych we Włoszech i Europie. Jednakże nawet w najtrudniejszych chwilach Pan nieustannie błogosławi swój lud, dając mu świętych i święte, którzy budzą umysły i serca i skłaniają do nawrócenia i odnowy. Do nich należy Katarzyna, która jeszcze dzisiaj przemawia do nas i zachęca, byśmy z odwagą dążyli do świętości i coraz pełniej stawali się uczniami Pana.
Urodziła się w 1347 r. w bardzo licznej rodzinie, zmarła w Rzymie w 1380 r. Gdy miała 16 lat, ukazał się jej św. Dominik i pod wpływem tej wizji wstąpiła do trzeciego zakonu dominikańskiego, jego gałęzi żeńskiej, czyli tzw. mantellate. Mieszkała z rodziną, ale potwierdziła ślub dziewictwa, który złożyła prywatnie, gdy była jeszcze dorastającą dziewczynką i oddawała się modlitwie, pokucie i dziełom miłosierdzia, zwłaszcza opiece nad chorymi.

Gdy jej sława świętości się rozpowszechniła, rozpoczęła intensywną działalność, udzielając porad duchowych osobom wszystkich kategorii: szlachcie i politykom, artystom i prostemu ludowi, osobom konsekrowanym i duchownym, łącznie z papieżem
Grzegorzem XI, którego siedzibą był w tym czasie Awinion i którego Katarzyna przekonująco energicznie i skutecznie wzywała do powrotu do Rzymu. Odbyła liczne podróże, podczas których nawoływała do wewnętrznej reformy Kościoła i pokoju między państwami: również z tego powodu czcigodny sługa Boży Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy - aby Stary Kontynent nie zapominał nigdy o chrześcijańskich korzeniach, z których wywodzi się jego rozwój, i nadal czerpał z Ewangelii fundamentalne wartości, zapewniające sprawiedliwość i zgodę.

Podobnie jak wielu świętych, Katarzyna wiele wycierpiała. Niektórzy doszli nawet do wniosku, że nie można jej ufać, toteż w 1374 r., sześć lat przed jej śmiercią, kapituła generalna dominikanów wezwała ją do Florencji na przesłuchanie. Przydzielili jej uczonego i pokornego zakonnika, Rajmunda z Kapui, przyszłego magistra generalnego zakonu. Został jej spowiednikiem, a także "synem duchowym", napisał również pierwszą pełną biografię świętej. Została kanonizowana w 1461 r.
Katarzyna z trudem nauczyła się czytać, a pisać ? już jako dorosła. Jej nauka zawarta jest w Dialogu o Opatrzności Bożej, czyli Księdze o Bożej Nauce, arcydziele literatury duchowej, w jej Listach oraz w zbiorze Modlitw. Jej nauka jest tak bogata, że sługa Boży Paweł VI ogłosił ją w 1970 r. doktorem Kościoła; nosi też tytuł współpatronki Rzymu, przyznany jej przez bł. Piusa IX, i patronki Włoch, na mocy decyzji czcigodnego sługi Bożego Piusa XII.

W jednej z wizji, która zapisała się na zawsze w sercu i umyśle Katarzyny, Matka Boża przedstawiła ją Jezusowi, który ofiarował jej wspaniały pierścień, mówiąc: ?Ja, twój Stwórca i Zbawiciel, poślubiam cię w wierze, którą zachowasz w czystości aż do chwili, gdy będziesz świętować ze mną w niebie twoje zaślubiny wieczne? (Raimondo da Capua, S. Caterina da Siena, Legenda Maior, n. 115, Siena 1998). Pierścień ten był widzialny tylko dla niej. Ten nadzwyczajny epizod pozwala nam dostrzec najistotniejszy element religijności Katarzyny i wszelkiej autentycznej duchowości: chrystocentryzm. Chrystus jest dla niej jak oblubieniec, a więź z Nim oparta jest na zażyłości, wspólnocie i wierności; jest dobrem miłowanym ponad wszelkie inne dobro.
To głębokie zjednoczenie z Panem ukazuje inny epizod z życia tej wybitnej mistyczki: wymiana serca. Według Rajmunda z Kapui, który przekazuje wyznania Katarzyny, Pan ukazał się jej z ręką z ludzkim czerwonym jaśniejącym sercem, otworzył jej pierś, włożył je i powiedział: ?Najdroższa córko, tak jak poprzedniego dnia wziąłem serce, które mi ofiarowałaś, teraz daję ci moje, i odtąd będzie ono zajmowało miejsce twojego? (tamże). Katarzyna naprawdę żyła słowami św. Pawła: ?Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus? (Ga 2, 20).

Podobnie jak święta sieneńska, każdy wierzący odczuwa potrzebę kształtowania swoich uczuć na wzór Serca Chrystusa, by miłować Boga i bliźniego tak, jak miłuje Chrystus. Serca nas wszystkich mogą się przemienić, a my możemy się nauczyć miłować jak Chrystus, w zażyłości z Nim, karmionej modlitwą, rozważaniem Słowa Bożego i sakramentami, przyjmując zwłaszcza często i pobożnie komunię św. Również Katarzyna należy do tego zastępu świętych eucharystycznych, których wymieniłem na zakończenie mojej adhortacji apostolskiej Sacramentum caritatis (por. n. 94). Drodzy bracia i siostry, Eucharystia jest nadzwyczajnym darem miłości, który Bóg nieustannie nam ofiarowuje, by umacniać nas na drodze wiary, ożywiać naszą nadzieję i rozpalać naszą miłość, byśmy byli coraz bardziej podobni do Niego.

Wokół tak silnej i autentycznej osobowości powstała prawdziwa rodzina duchowa. Tworzyły ją osoby zafascynowane przez autorytet moralny tej młodej kobiety, która prowadziła bardzo wzniosłe życie, niekiedy pozostawały one także pod wrażeniem zjawisk mistycznych, których były świadkami, takich jak częste ekstazy. Wielu poświęciło się jej służbie, a przede wszystkim uważali za przywilej to, że Katarzyna była ich duchową przewodniczką. Nazywali ją ?mamą?, ponieważ jako dzieci duchowe od niej otrzymywali pokarm duchowy.
Również dzisiaj jest dla Kościoła wielkim dobrodziejstwem macierzyństwo duchowe tylu kobiet, konsekrowanych i świeckich, które podtrzymują w duszach myśl o Bogu, umacniają wiarę ludzi i ukazują coraz wyższe szczyty życia chrześcijańskiego. ?Mówię wam i nazywam synem ? pisze Katarzyna, zwracając się do jednego ze swych synów duchowych, kartuza Jana Sabatiniego ? ponieważ rodzę was przez nieustanne modlitwy i pragnienie przed obliczem Boga, tak jak matka rodzi syna? (Listy, List n. 141: Do don Jana de' Sabbatini). Do zakonnika dominikańskiego Bartłomieja de Dominici zwracała się w następujących słowach: ?Umiłowany i drogi bracie i synu w Chrystusie słodkim Jezusie?.

Inny rys duchowości Katarzyny wiąże się z darem łez. Mówią one o subtelnej i głębokiej wrażliwości, zdolności do wzruszeń i czułości. Wielu świętych miało dar łez, przypominający o wzruszeniu Jezusa, który nie powstrzymywał i nie ukrywał płaczu, gdy stanął przed grobem przyjaciela Łazarza i widział ból Marii i Marty, a także gdy patrzył na Jerozolimę w swoich ostatnich dniach na ziemi. Według Katarzyny, łzy świętych mieszają się z krwią Chrystusa, o której mówiła ona ze wzruszeniem i za pomocą sugestywnych obrazów symbolicznych: ?Pamiętajcie o ukrzyżowanym Chrystusie, Bogu i człowieku (...). Stawajcie naprzeciw ukrzyżowanego Chrystusa, ukryjcie się w ranach ukrzyżowanego Chrystusa, zanurzcie się w krwi ukrzyżowanego Chrystusa? (Listy, List n. 16: do tego, kogo nie wymienia się z imienia).

Możemy w tym momencie zrozumieć, dlaczego Katarzyna, choć była świadoma ludzkich niedociągnięć kapłanów, zawsze żywiła do nich wielki szacunek: oni to są szafarzami zbawczej mocy krwi Chrystusowej przez sakramenty i Słowo. Święta ze Sieny zachęcała zawsze świętych szafarzy, również papieża, którego nazywała ?słodkim Chrystusem na ziemi?, do wierności zobowiązaniom, kierując się zawsze i jedynie swoją głęboką i niezmienną miłością do Kościoła. Przed śmiercią powiedziała: ?Opuszczając ciało, strawiłam zaprawdę i dałam życie w Kościele i za Kościół święty, co jest dla mnie szczególną łaską? (Raimondo da Capua, S. Caterina da Siena, Legenda Maior, n. 363).

Tak więc od św. Katarzyny uczymy się najwznioślejszej wiedzy: poznawania Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła i miłości do nich. Posługując się w Dialogu szczególnym obrazem, przedstawia ona Chrystusa jako most przerzucony między niebem i ziemią. Tworzą go trzy schody, którymi są stopy, bok i usta Jezusa. Dusza idąc tymi schodami pokonuje trzy etapy wszelkiej drogi uświęcenia: oderwanie się od grzechu, praktykowanie cnoty i miłości oraz słodkie i serdeczne zjednoczenie z Bogiem.
Drodzy bracia i siostry, uczmy się od św. Katarzyny kochać odważnie, głęboko i szczerze Chrystusa i Kościół. Powtórzmy jak własne słowa św. Katarzyny, które czytamy w Dialogu na zakończenie rozdziału mówiącego o Chrystusie-moście: ?Przez miłosierdzie obmyłeś nas w krwi, przez miłosierdzie chciałeś rozmawiać ze stworzeniami. O Szalony z miłości! Nie wystarczyło Ci się wcielić, ale chciałeś także umrzeć! (...) O miłosierdzie! Moje serce pogrąża się w myśleniu o Tobie: gdziekolwiek myśl moją kieruję, znajduję jedynie miłosierdzie? (rozdz. 30, ss. 79-80). Dziękuję.

do Polaków:

Witam serdecznie Polaków, a szczególnie delegację Rady Miasta Kielce wraz z duszpasterzami. Bracia i siostry! Od św. Katarzyny ze Sieny, mistyczki, doktora Kościoła, patronki Europy, uczmy się szczerze kochać Chrystusa i Kościół. W różnych sytuacjach życia umiejmy z odwagą dawać świadectwo naszej wiary, broniąc w zdecydowany sposób ewangelicznych wartości. Wam tu obecnym i waszym bliskim z serca błogosławię.


źródło: http://sienenka.blogspot.com/2011/01/be ... ralna.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:48 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Mistrzyni dialogu - św. Katarzyna ze Sieny

dodane 2008-12-09 10:27

Ewa Miller-Stefańska

Niewiele jest świętych kobiet, które szczycą się takim uznaniem i taką czcią. Szacunkiem darzą ją zarówno duchowni, jak i rzesze ludzi świeckich. Święta Katarzyna ze Sieny była mistyczką, przewodniczką i matką duchową, opiekunką ludzi chorych i cierpiących, ale też doradcą i powiernikiem dostojników kościelnych.
Mistrzyni dialogu - św. Katarzyna ze Sieny
Święta trudnych czasów

Małgorzata Głowacka

Dziwny jest ten świat. Można być analfabetą i mistykiem równocześnie. Bywa, że jedno nie przeszkadza drugiemu. Są ludzie i wydarzenie, które tak bardzo wyrastają ponad przeciętność, że dowiadując się o nich odnosi się wrażenie nieprawdopodobności, a jednak...

Wakacyjne zwiedzanie Włoch zaczęłam od Toskanii, najpiękniejszego zakątka Italii. Ta wspaniała prowincja łączy w sobie czar niezwykłych zabytków, zapierających dech w piersiach widoków, dziesiątków urokliwych wysepek i jednej, nieco krzywej, wieży. Każdy turysta bez względu na preferencje, znajdzie tu coś dla siebie ? góry, morze, zabytkowe miasta, unikalne rezerwaty, wspaniałą włoską kuchnię i najlepsze wino, ciepły klimat i to ?coś?, co sprawi, że pobyt tu zapadnie mu głęboko w pamięci.

Siena
Należy do jednych z najładniejszych miast we Włoszech. Przez prawie 100 lat zaliczała się do najważniejszych miast świata. Okres świetności przypadł na czasy zwycięskich wojen prowadzonych z Florencją. Niestety kilka tragedii w XIV i XVI wieku doprowadziło to ponad 100 tysięczne miasto do upadku i wyludnienia. Z tych dramatów Siena nigdy się już nie podniosła. Obecnie mieszka w niej ok. 60 tysięcy mieszkańców. Ale dla współczesnych jej historia i piękno jest niezrównane. Zahamowanie rozbudowy, gdy była u szczytu potęgi, wyjaśnia fakt istnienia w doskonałym obecnie stanie miasta średniowiecznego.

Od czasów średniowiecza nie wiele tu domów zostało wybudowanych, a jeszcze mniej zburzono. To sprawia niecodzienne wrażenie. Sienę cechuje niesamowity ?klimat?, który promieniuje z każdego zakątka, kamienicy czy średniowiecznego pałacu. Można go doświadczyć spacerując chociażby po wybrukowanych bazaltową kostką ulicach czy robiąc zakupy na miejscowych kramach.

Według większości turystów absolutnie najważniejszym miejscem Sieny jest samo jej centrum, a konkretnie ? wybrukowany czerwoną cegłą i marmurem Piazza del Campo, ponoć najpiękniejszy plac świata. Plac przypomina swym wyglądem wielką muszlę, wokół której kryje się mnóstwo atrakcji. W południowej części placu stoi przepiękny ratusz Palazzo Pubblico z charakterystyczną, wysoką wieżą, którą widać z kilku kilometrów od miasta. W pobliżu placu znajduje się najsłynniejszy z zabytków Sieny ? XII wieczna Katedra zwana Duomo. Ale myli się ten, który uważa że Siena prócz bogactwa i zabytków ?nie przysłużyła się? światu.

Tutaj bowiem w 1240 roku stworzono jeden z najstarszych w świecie uniwersytetów a na przełomie XIII/XIV wieku powstała sieneńska szkoła malarska. W Sienie również żyła i intensywnie działa św. Katarzyna. Jej to właśnie postać stała się przedmiotem mojej zadumy, gdy zwiedzałam imponującej wielkości Bazylikę św. Dominika, panującą nad sieneńskim wzgórzem, u którego stóp znajduje się Fonte Branda ? ufortyfikowana fontanna. Na prawo od wejścia do bazyliki znajduje się rodzaj kaplicy z portretem i głową św. Katarzyny, a poniżej są schody i nisza, w której otrzymała stygmaty. A postać to niezwykła.

źródło: http://kosciol.wiara.pl/doc/490577.Mist ... ze-Sieny/3

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 kwie 2014, o 10:48 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... -s_00.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 29 kwie 2015, o 15:40 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
To wielka Święta.

Prosimy Święta Katarzyno z Sieny broń naszej Ojczyzny, wstawiaj się za nią modlitwami do Boga o związanie mocą Bożą demonicznych sił w niemocy szkodzenia i zwycięstwo Prawdy oraz praw Bożych.

Już dziękujemy a w niebie podziękujemy raz jeszcze, z wdzięcznością.

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 11 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!