Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 12 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 26 gru 2014, o 08:49 
Offline
1000p
1000p
Awatar użytkownika

Rejestracja: 8 paź 2013, o 19:41
Posty: 1061
9 lutego Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich, dziewica

Obrazek

Anna przyszła na świat w dniu 8 września 1774 roku w Flamschen, w Westfalii. Pochodziła z ubogiej wiejskiej rodziny. Jako dziecko razem z rodzeństwem (było ich dziewięcioro) wiele pracowała w domu i na gospodarstwie. Do szkoły chodziła tylko przez 4 miesiące. Nauczyła się jednak szyć i zarabiała na utrzymanie jako krawcowa. W dzieciństwie wyróżniała ją wielka i szczera pobożność. Już wtedy miała pierwsze wizje. Nie uważała ich za coś nadzwyczajnego. Była przekonana, że podobne wizje mają również inne dzieci. Wielokrotnie chciała wstąpić do klasztoru, ale było to trudne, bo nie miała posagu. Była zbyt uboga.
Klaryski z Münster obiecały, że przyjmą ją, jeśli nauczy się grać na organach. W tym celu Anna Katarzyna zamieszkała u organisty Söntgena w Coesfeld. Nie znalazła jednak czasu na naukę, ponieważ opiekowała się jego liczną i biedną rodziną. Pomagała im we wszystkim, a w końcu oddała im nawet swoje oszczędności.
Gdy miała 24 lata, ujrzała Chrystusa niosącego jej dwa wieńce - jeden z kwiatów, drugi cierniowy. Wtedy na jej głowie pojawiły się bolesne, krwawe rany. Od tego dnia, niczego nie wyjaśniając, zaczęła nosić na głowie opaskę. Potem, po wielu trudach, w 1802 roku, przyjęły ją augustianki w Agnetenbergu. Rok później złożyła śluby zakonne.
Wszystkie swoje obowiązki wypełniała z wielką gorliwością. Dobrowolnie podejmowała się najcięższych i upokarzających zajęć. Jej gorliwość w przestrzeganiu reguły budziła podejrzliwość innych sióstr, które posądzały ją o hipokryzję. W klasztorze bardzo wiele wycierpiała, zarówno ze względu na otaczającą ją wrogość, jak i z powodu słabego zdrowia.

Obrazek

W okresie wojen napoleońskich, w 1811 roku, klasztor został zamknięty. Przeprowadzano wtedy przymusową laicyzację. Anna Katarzyna znalazła schronienie w Dülmen, w domu francuskiego kapłana J.M. Lamberta, który uciekł z Francji w czasach rewolucyjnych prześladowań Kościoła. Wkrótce po opuszczeniu klasztoru bardzo poważnie zachorowała i do końca życia nie podniosła się już z łóżka. W tym czasie otrzymała stygmaty - widzialny znak cierpień, które jednoczyły ją z ukrzyżowanym Chrystusem.
Od tej pory zaczęło ją odwiedzać wielu ludzi i zyskała szczerych przyjaciół, takich jak jej lekarz doktor Franz Wesener czy Klemens Brentano, niemiecki poeta i prozaik, który przez 5 lat, począwszy od 1818 roku, codziennie spisywał jej mistyczne wizje, dotyczące szczegółów z życia Jezusa i Maryi. Zostały one opublikowane już po jej śmierci, w 1833 roku.
Anna Katarzyna swoje cierpienia ofiarowywała za nawrócenie grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące, które często prosiły ją o modlitwę. Była przy tym kobietą całkiem naturalną, nawet wesołą, ale mającą w sobie coś nieokreślonego. "Ona jakby widziała człowieka od środka" - mówili ci, którzy z nią rozmawiali. Miała dar rozpoznawania stanu ducha ludzkiego. Przez lata nie przyjmowała żadnych pokarmów, z wyjątkiem Komunii świętej.
Zmarła w Dülmen w dniu 9 lutego 1824 roku.
Od 2005 roku możemy w Polsce oglądać film "Pasja", wybitnego reżysera i aktora Mela Gibsona. Obrazy tam przedstawione wiernie oddają wizje Błogosławionej. Są w swym wyrazie mocne, ale prawdziwe. Jest to pierwszy w historii film tak uczciwie i rzetelnie ukazujący wielkość cierpienia i ofiary Chrystusa.
Podczas beatyfikacji Anny Katarzyny Emmerich, w dniu 3 października 2004 roku, św. Jan Paweł II powiedział: "Kontemplowała bolesną Mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa i doświadczała jej w swoim ciele. Dziełem Bożej łaski jest to, że córka ubogich rolników, żarliwie szukająca bliskości Boga, stała się znaną mistyczką z landu Münster. Jej ubóstwo materialne stanowi kontrast z bogactwem życia wewnętrznego. Zdumiewa nas cierpliwość, z jaką znosiła dolegliwości fizyczne, a także wywiera na nas wrażenie siła charakteru nowej błogosławionej oraz jej wytrwałość w wierze. Siłę czerpała z Najświętszej Eucharystii. Jej przykład sprawił, że serca ubogich i bogatych, ludzi prostych i wykształconych otwierały się i z całą miłością oddawały Jezusowi Chrystusowi. Do dziś głosi wszystkim zbawcze orędzie: dzięki Chrystusowym ranom zostaliśmy uzdrowieni".

źródło: http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/02-09c.php3


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:33 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Anna Katarzyna Emmerich o "nowym kościele" (1)

PATRICK HENRY OMLOR



Anna Katarzyna Emmerich (1774-1824), świętobliwa niemiecka mistyczka, miała wizje i mistyczne doznania, w których widziała narodziny tego co nazywa "mrocznym kościołem" oraz "czarnym, fałszerskim kościołem". Słowo fałszerski przywodzi na myśl coś więcej niż samo pojęcie fałszu (zawsze istniały fałszywe kościoły i fałszywe formy kultu); fałszerski sugeruje zamiar podawania się za autentyk, oryginał, oraz intencję imitowania rzeczy prawdziwej. Nie rościmy sobie pretensji do posiadania zdolności interpretowania proroctwa z całkowitą trafnością, ani też nigdy nie opieraliśmy na proroctwach naszej argumentacji i sposobu przedstawiania poszczególnych zagadnień. Tym bardziej nie zamierzamy teraz "stwarzać precedensu" opartego na wizjach Anny Katarzyny Emmerich, gdyż próba zinterpretowania proroctwa zawsze wiąże się z ryzykiem całkowicie błędnego odczytania jego rzeczywistego znaczenia. Lecz z pewnością wolno nam zastanowić się czy siostra Emmerich przeczuwała powstanie współczesnego, ekumenicznego kościoła. Poniższe fragmenty pochodzą z drugiego tomu "Żywota Anny Katarzyny Emmerich" (The Life of Anne Catherine Emmerich) autorstwa wielebnego C. E. Schmoegera CSsR, który po raz pierwszy pojawił się w druku w 1867 roku.



"Zobaczyłam dziwaczny, osobliwie wyglądający kościół będący w trakcie budowy. (...) Nie widziałam żadnego anioła pomagającego w budowie, lecz wielką liczbę najdzikszych duchów taszczących ku sklepieniu przedmioty najprzeróżniejszego rodzaju, gdzie osoby o krótkich kościelnych okryciach odbierały je i umieszczały w różnych miejscach. Nic nie było przyniesione z góry; wszystko pochodziło z ziemi i mrocznych rejonów, a cała konstrukcja była dziełem błędnych duchów. (...) Spostrzegłam, że wiele z narzędzi nowego kościoła, takich jak włócznie i strzały, miało zostać użyte przeciwko żywemu Kościołowi. (...) W jaskini poniżej (zakrystii) jacyś ludzie wyrabiali chleb, ale nic z tego nie wychodziło. (...) Wszystko w tym kościele należało do ziemi i do niej powracało; wszystko było martwe, wszystko było dziełem ludzkich umiejętności, był to kościół najnowszego formatu, kościół będący dziełem ludzkiej pomysłowości, jakby nowy innowierczy kościół w Rzymie" (ss. 282-3).



"Boję się, że Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć przed śmiercią, ponieważ widzę jak czarny, fałszerski, nieprawdziwy kościół odnosi coraz większe powodzenie, widzę jego zgubny wpływ na społeczeństwo" (s. 292). "Wybudowali wielki, osobliwy, kuriozalny kościół, który miał obejmować wszystkie wyznania na równych prawach: ewangelicy, katolicy i wszystkie sekty ? prawdziwa wspólnota bezbożników z jednym pasterzem i jedną owczarnią. Miał tam być papież, płatny papież, pozbawiony wszelkiej władzy. Wszystko zostało przygotowane, wiele rzeczy ukończono; lecz zamiast ołtarza były tylko ohyda i spustoszenie. Tak miał wyglądać ten nowy kościół, i to dlatego podłożył on ogień pod stary; jednakże Bóg zamierzył inaczej. Umarł on po spowiedzi i zadośćuczynieniu ? i ożył na nowo" (s. 353).



"Kiedy doświadczałam tej wizji wówczas z jeszcze większą wyrazistością w najmniejszych szczegółach zobaczyłam ponownie obecnego Papieża i mroczny kościół jego czasów w Rzymie" (s. 279). "Widziałam zgubne konsekwencje tego fałszywego kościoła; zobaczyłam, jak się rozrasta; widziałam heretyków wszelkiego rodzaju napływających do Rzymu. Widziałam nieustannie narastającą letniość duchowieństwa, ciągle poszerzający się krąg ciemności. (...) Znowu zobaczyłam w widzeniu Bazylikę Św. Piotra podkopywaną, pustoszoną według planu wymyślonego przez tajną sektę i jednocześnie niszczoną przez burze; lecz została ocalona w chwili największego niebezpieczeństwa. Następnie ujrzałam Błogosławioną Dziewicę rozciągającą nad nią swój płaszcz. W tej ostatniej scenie nie widziałam już panującego Papieża, tylko jednego z jego następców, łagodnego, lecz bardzo stanowczego człowieka, który wiedział jak przyciągnąć do siebie kapłanów i który odpędził złych daleko od siebie" (s. 281).



"Ujrzałam jak w Niemczech pośród duchownych kierujących się światową mądrością i oświeconych protestantów tworzą się plany połączenia wyznań religijnych, zniesienia władzy papieskiej..." (s. 346). "Zobaczyłam tajne stowarzyszenie podkopujące wielki kościół (św. Piotra), a w pobliżu nich straszną bestię wyłaniającą się z morza" (s. 290). "Widziałam w ostatnich dniach zdumiewające rzeczy związane z Kościołem. Bazylika Św. Piotra była niemal doszczętnie zniszczona przez sektę, lecz jej działania, z kolei, okazywały się bezowocne, a wszystko co należało do nich, ich fartuszki i narzędzia, palone przez katów na publicznym miejscu hańby. (...) W tym widzeniu ujrzałam Matkę Bożą gorliwie działającą na rzecz Kościoła, że moje nabożeństwo do Niej niezwykle się wzmogło" (s. 292).



"Chcą wprowadzić na urzędy złych biskupów. Na tym samym miejscu chcą przekształcić katolicki Kościół w luterański zbór" (s. 299). "Kiedy ujrzałam Bazylikę Św. Piotra w stanie ruiny i tylu duchownych uwijających się, potajemnie, nad zniszczeniem Kościoła, byłam tak załamana, że bardzo płakałam błagając żarliwie Jezusa o zmiłowanie" (s. 300).



"Widzę małego czarnego człowieka jak we własnym kraju popełnia wiele kradzieży i nagminnie dopuszcza się fałszerstw. Religia jest tam tak przebiegle podkopywana i tłamszona, iż pozostało zaledwie stu wiernych kapłanów. Nie potrafię tego wyrazić, ale widzę narastającą mgłę i wzmagającą się ciemność. (...) Wszystko musi zostać ponownie odbudowane; gdyż wszyscy, nawet duchowni trudzą się by zniszczyć Kościół ? ruina jest w zasięgu ręki" (s. 298). "(...) Zobaczyłam znów wielki, dziwnie wyglądający kościół nie mający w sobie nic świętego (...) Wszystkie działania uznane za niezbędne lub przydatne do budowy i utrzymania kościoła zostały podjęte w najodleglejszych krajach, a ludzie i rzeczy, doktryny i opinie przyczyniły się do tego dzieła" (ss. 283-4).



"Kiedy mam widzenie Kościoła jako całości, zawsze widzę od północno-zachodniej strony głęboką, czarną otchłań, do której nie dociera żaden promień światła i czuję, że jest to piekło. (...) Oni nie są w prawowicie założonym, żywym Kościele, stanowiącym jedność z Kościołem Walczącym, Cierpiącym i Triumfującym, ani też nie przyjmują Ciała Pana Boga naszego, lecz tylko chleb. Ci, którzy pozostają w błędzie przez nich niezawinionym i którzy pobożnie i gorąco pragną Ciała Jezusa Chrystusa, otrzymują duchową pociechę, jednakże nie przez komunię świętą. Ci którzy z przyzwyczajenia przyjmują komunię świętą, bez tej płomiennej miłości nic nie zyskują; tylko dziecko Kościoła otrzymuje ogromny wzrost siły" (s. 85). "Zobaczyłam niesłychane obrzydliwości rozprzestrzeniające się po całej ziemi, a mój przewodnik rzekł do mnie: ?To jest Babel!? ? ujrzałam cały kraj w okowach tajnych, wpływowych stowarzyszeń, zaangażowanych w dzieło podobne do budowy wieży Babel. (...) Widziałam jak wszystko obraca się w ruinę, zniszczenie sakralnych przedmiotów, bezbożność i herezję wdzierające się do wnętrza" (s. 132). (2)



Z języka angielskiego tłumaczyła Iwona Olszewska
źródło: http://www.ultramontes.pl/omlor_anna_katarzyna.htm

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:34 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Anna Katarzyna Emmerich o ?nowym kościele?
*************

Anna Katarzyna Emmerich (1774-1824), świętobliwa niemiecka mistyczka, miała wizje i mistyczne doznania, w których widziała narodziny tego co nazywa ?mrocznym kościołem? oraz ?czarnym, fałszerskim kościołem?.

Słowo fałszerski przywodzi na myśl coś więcej niż samo pojęcie fałszu (zawsze istniały fałszywe kościoły i fałszywe formy kultu); fałszerski sugeruje zamiar podawania się za autentyk, oryginał, oraz intencję imitowania rzeczy prawdziwej.

Nie rościmy sobie pretensji do posiadania zdolności interpretowania proroctwa z całkowitą trafnością, ani też nigdy nie opieraliśmy na proroctwach naszej argumentacji i sposobu przedstawiania poszczególnych zagadnień. Tym bardziej nie zamierzamy teraz ?stwarzać precedensu? opartego na wizjach Anny Katarzyny Emmerich, gdyż próba zinterpretowania proroctwa zawsze wiąże się z ryzykiem całkowicie błędnego odczytania jego rzeczywistego znaczenia. Lecz z pewnością wolno nam zastanowić się czy siostra Emmerich przeczuwała powstanie współczesnego, ekumenicznego kościoła. Poniższe fragmenty pochodzą z drugiego tomu ?Żywota Anny Katarzyny Emmerich? (The Life of Anne Catherine Emmerich) autorstwa wielebnego C. E. Schmoegera CSsR, który po raz pierwszy pojawił się w druku w 1867 roku.

?Zobaczyłam dziwaczny, osobliwie wyglądający kościół będący w trakcie budowy. (?) Nie widziałam żadnego anioła pomagającego w budowie, lecz wielką liczbę najdzikszych duchów taszczących ku sklepieniu przedmioty najprzeróżniejszego rodzaju, gdzie osoby o krótkich kościelnych okryciach odbierały je i umieszczały w różnych miejscach. Nic nie było przyniesione z góry; wszystko pochodziło z ziemi i mrocznych rejonów, a cała konstrukcja była dziełem błędnych duchów. (?) Spostrzegłam, że wiele z narzędzi nowego kościoła, takich jak włócznie i strzały, miało zostać użyte przeciwko żywemu Kościołowi. (?) W jaskini poniżej (zakrystii) jacyś ludzie wyrabiali chleb, ale nic z tego nie wychodziło. (?) Wszystko w tym kościele należało do ziemi i do niej powracało; wszystko było martwe, wszystko było dziełem ludzkich umiejętności, był to kościół najnowszego formatu, kościół będący dziełem ludzkiej pomysłowości, jakby nowy innowierczy kościół w Rzymie? (ss. 282-3).

?Boję się, że Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć przed śmiercią, ponieważ widzę jak czarny, fałszerski, nieprawdziwy kościół odnosi coraz większe powodzenie, widzę jego zgubny wpływ na społeczeństwo? (s. 292). ?Wybudowali wielki, osobliwy, kuriozalny kościół, który miał obejmować wszystkie wyznania na równych prawach: ewangelicy, katolicy i wszystkie sekty ? prawdziwa wspólnota bezbożników z jednym pasterzem i jedną owczarnią. Miał tam być papież, płatny papież, pozbawiony wszelkiej władzy. Wszystko zostało przygotowane, wiele rzeczy ukończono; lecz zamiast ołtarza były tylko ohyda i spustoszenie. Tak miał wyglądać ten nowy kościół, i to dlatego podłożył on ogień pod stary; jednakże Bóg zamierzył inaczej. Umarł on po spowiedzi i zadośćuczynieniu ? i ożył na nowo? (s. 353).

?Kiedy doświadczałam tej wizji wówczas z jeszcze większą wyrazistością w najmniejszych szczegółach zobaczyłam ponownie obecnego Papieża i mroczny kościół jego czasów w Rzymie? (s. 279). ?Widziałam zgubne konsekwencje tego fałszywego kościoła; zobaczyłam, jak się rozrasta; widziałam heretyków wszelkiego rodzaju napływających do Rzymu. Widziałam nieustannie narastającą letniość duchowieństwa, ciągle poszerzający się krąg ciemności. (?) Znowu zobaczyłam w widzeniu Bazylikę Św. Piotra podkopywaną, pustoszoną według planu wymyślonego przez tajną sektę i jednocześnie niszczoną przez burze; lecz została ocalona w chwili największego niebezpieczeństwa. Następnie ujrzałam Błogosławioną Dziewicę rozciągającą nad nią swój płaszcz. W tej ostatniej scenie nie widziałam już panującego Papieża, tylko jednego z jego następców, łagodnego, lecz bardzo stanowczego człowieka, który wiedział jak przyciągnąć do siebie kapłanów i który odpędził złych daleko od siebie? (s. 281).

?Ujrzałam jak w Niemczech pośród duchownych kierujących się światową mądrością i oświeconych protestantów tworzą się plany połączenia wyznań religijnych, zniesienia władzy papieskiej?? (s. 346).

?Zobaczyłam tajne stowarzyszenie podkopujące wielki kościół (św. Piotra), a w pobliżu nich straszną bestię wyłaniającą się z morza? (s. 290). ?Widziałam w ostatnich dniach zdumiewające rzeczy związane z Kościołem. Bazylika Św. Piotra była niemal doszczętnie zniszczona przez sektę, lecz jej działania, z kolei, okazywały się bezowocne, a wszystko co należało do nich, ich fartuszki i narzędzia, palone przez katów na publicznym miejscu hańby. (?) W tym widzeniu ujrzałam Matkę Bożą gorliwie działającą na rzecz Kościoła, że moje nabożeństwo do Niej niezwykle się wzmogło? (s. 292).

?Chcą wprowadzić na urzędy złych biskupów. Na tym samym miejscu chcą przekształcić katolicki Kościół w luterański zbór? (s. 299). ?Kiedy ujrzałam Bazylikę Św. Piotra w stanie ruiny i tylu duchownych uwijających się, potajemnie, nad zniszczeniem Kościoła, byłam tak załamana, że bardzo płakałam błagając żarliwie Jezusa o zmiłowanie? (s. 300).

?Widzę małego czarnego człowieka jak we własnym kraju popełnia wiele kradzieży i nagminnie dopuszcza się fałszerstw. Religia jest tam tak przebiegle podkopywana i tłamszona, iż pozostało zaledwie stu wiernych kapłanów. Nie potrafię tego wyrazić, ale widzę narastającą mgłę i wzmagającą się ciemność. (?) Wszystko musi zostać ponownie odbudowane; gdyż wszyscy, nawet duchowni trudzą się by zniszczyć Kościół ? ruina jest w zasięgu ręki? (s. 298).

?(?) Zobaczyłam znów wielki, dziwnie wyglądający kościół nie mający w sobie nic świętego (?) Wszystkie działania uznane za niezbędne lub przydatne do budowy i utrzymania kościoła zostały podjęte w najodleglejszych krajach, a ludzie i rzeczy, doktryny i opinie przyczyniły się do tego dzieła? (ss. 283-4).

?Kiedy mam widzenie Kościoła jako całości, zawsze widzę od północno-zachodniej strony głęboką, czarną otchłań, do której nie dociera żaden promień światła i czuję, że jest to piekło. (?) Oni nie są w prawowicie założonym, żywym Kościele, stanowiącym jedność z Kościołem Walczącym, Cierpiącym i Triumfującym, ani też nie przyjmują Ciała Pana Boga naszego, lecz tylko chleb. Ci, którzy pozostają w błędzie przez nich niezawinionym i którzy pobożnie i gorąco pragną Ciała Jezusa Chrystusa, otrzymują duchową pociechę, jednakże nie przez komunię świętą. Ci którzy z przyzwyczajenia przyjmują komunię świętą, bez tej płomiennej miłości nic nie zyskują; tylko dziecko Kościoła otrzymuje ogromny wzrost siły? (s. 85).

?Zobaczyłam niesłychane obrzydliwości rozprzestrzeniające się po całej ziemi, a mój przewodnik rzekł do mnie: ?To jest Babel!? ? ujrzałam cały kraj w okowach tajnych, wpływowych stowarzyszeń, zaangażowanych w dzieło podobne do budowy wieży Babel. (?) Widziałam jak wszystko obraca się w ruinę, zniszczenie sakralnych przedmiotów, bezbożność i herezję wdzierające się do wnętrza? (s. 132). [2]

Patrick Henry Omlor
Z języka angielskiego tłumaczyła Iwona Olszewska

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:35 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich ? mistyczka i stygmatyczka

Obrazek

3 października 2004 roku odbyły się ostatnie w tym roku beatyfikacje. Ojciec Święty wynosi do chwały ołtarzy pięcioro sług Bożych. Są to: ostatni cesarz Austro-Węgier Karol I Habsburg (1887-1922), Anna Katarzyna Emmerich (1774-1824) ? niemiecka mistyczka i stygmatyczka, Pietro Vigne (1670-1740), Joseph-Marie Cassant (1878-1903) i Maria Ludovica De Angelis (1880-1962).

Uwagę przykuwają szczególnie Karol I Habsburg i Anna Katarzyna Emmerich. Może także dlatego, że na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić bardziej kontrastowe postaci: cesarz i uboga wieśniaczka. Ale wbrew pozorom łączyło ich zdecydowanie więcej, niż dzieliło: miłość do Boga, pobożność eucharystyczna, heroiczne życie. To doprowadziło do uroczystej beatyfikacji.

Anna Katarzyna urodziła się 8 września 1774 r. w ubogiej rodzinie w wiosce Flamske, w diecezji Münster w Westfalii, w północno-wschodnich Niemczech. W wieku dwunastu lat zaczęła pracować jako służąca. Po wielu trudnościach spowodowanych przez ubóstwo i sprzeciw rodziny wobec wyboru życia zakonnego, w 1802 r., w wieku 28 lat, wstąpiła do klasztoru Augustianek w Dülmen. Śluby złożyła po roku nowicjatu ? 13 listopada 1803 r. Jak sama powiedziała: ?Oddałam się zupełnie niebieskiemu Oblubieńcowi, a On czynił ze mną według swojej woli?.

Kiedy w grudniu 1811 r. władze państwowe zamknęły klasztor, przeprowadziła się do prywatnego domu.

Już przed wstąpieniem do klasztoru, głowę Anny Katarzyny naznaczyło znamię korony cierniowej. Kilkanaście lat później ? 29 grudnia 1812 r. ? na jej rękach i nogach pojawiły się wyraźne stygmaty ran Ukrzyżowanego, a na boku obficie krwawiąca rana w kształcie krzyża. Tę chwilę tak wspominała:

?Było to trzy dni przed Nowym Rokiem, mniej więcej o godzinie trzeciej po południu. Rozważałam właśnie Mękę Pańską, prosząc Pana Jezusa, by mi pozwolił uczestniczyć w tych strasznych cierpieniach, a potem zmówiłam pięć Ojcze nasz na cześć pięciu świętych ran.

Nagle ogarnęła mnie światłość. Widziałam Ciało Ukrzyżowanego, żywe, świetliste, z rozkrzyżowanymi ramionami, lecz bez krzyża. Rany jaśniały jeszcze silniejszym blaskiem niż reszta Ciała. W sercu czułam coraz większe pragnienie ran Jezusowych. Wtedy najpierw z Jego rąk, a potem z boku i nóg wyszły czerwone promienie, które niczym strzały przeszyły moje ręce, bok i nogi?.

Oprócz łaski stygmatów Anna Katarzyna Emmerich od 4 roku życia miała dar widzenia spraw nadprzyrodzonych, dotyczących męki i śmierci Pana Jezusa, życia Najświętszej Maryi Panny, świętych i uroczystości kościelnych, w których skromna, niewykształcona wieśniaczka wykazywała zadziwiającą znajomość topografii, szczegółów archeologicznych i historycznych, objawionych jej w wizjach wypadków. Najpierw próbowała spisywać je sama, jednak czuła, że to zadanie przerasta jej możliwości.

Kiedy dowiedział się o tym wybitny niemiecki pisarz doby romantyzmu ? Klemens Brentano, odwiedził ją, pod jej wpływem nawrócił się i w rezultacie lata 1818-24 spędził przy łożu stygmatyczki, spisując jej relacje. Przychodził dwa razy dziennie, kopiując notatki z jej pamiętnika, a następnie pokazywał jej to, co sam napisał, by mieć pewność, że wiernie oddał jej słowa.

?Wiem, że gdyby nie ten pielgrzym ? mawiała Anna Katarzyna o Klemensie Brentano ? już dawno bym umarła. Jednak najpierw on musi wszystko spisać, bo moje wizje są darem Boga dla ludzi?. Z kolei Brentano tak wspominał te spotkania: ?Nie widziałem w jej twarzy czy spojrzeniu cienia wzburzenia czy egzaltacji. Wszystko, co mówiła, było zwięzłe, proste i spójne, a zarazem pełne życia i miłości?.

Anna Katarzyna Emmerich zmarła 9 lutego 1824 r., po okresie szczególnie dotkliwych cierpień. Jak zapisał Brentano, mimo że sama cierpiała, w swych ostatnich chwilach ?modliła się przede wszystkim za Kościół i za wszystkich umierających?. Jednak, jak wspominał jej spowiednik, ?tego dnia bardzo pragnęła śmierci i często wzdychała: ?Przyjdź już, Panie Jezu!??. Odeszła w opinii świętości. Na jej pogrzeb przybyła cała okoliczna ludność, a gdy po kilku tygodniach otworzono grób, jej ciało było nieskażone.

Po śmierci Anny Katarzyny Klemens Brentano zebrał i uporządkował zapiski, a następnie opublikował je pod tytułem Bolesna męka Jezusa Chrystusa (1833). Kilkanaście lat później ? w 1852 r. Brentano wydał kolejną książkę opartą na jej widzeniach i zatytułował ją Życie Najświętszej Maryi Panny. Książki te, przełożone na język polski już w XIX w., były wielokrotnie wznawiane, a w ostatnim czasie w związku z popularnością filmu Mela Gibsona Pasja przeżywają swój prawdziwy renesans.

Proces beatyfikacyjny Anny Katarzyny Emmerich, rozpoczęty pod koniec XIX wieku, został na nowo podjęty w 1972 r. Stolica Apostolska w 2001 r. ogłosiła dekret uznający heroiczność jej cnót, a w lipcu 2003 r. ? dekret o autentyczności cudu za jej wstawiennictwem, otwierając tym samym drogę do wyniesienia jej na ołtarze. Kilka miesięcy temu Ojciec Święty ogłosił, że jest jego wolą, żeby jeszcze w tym roku nastąpiła beatyfikacja tej wielkiej Mistyczki, bo ? jak powiedział już wcześniej, w czasie pielgrzymki w jej ojczyste strony ? ?przez swoje szczególne powołanie mistyczne Anna Katarzyna Emmerich uzmysławia nam wartość ofiary i współcierpienia z ukrzyżowanym Panem?.

Bogusław Kiernicki

Źródło: http://www.niedziela.pl/xml.php?wyd=nd& ... 200441.xml
Źródło: http://www.niedziela.pl
http://gloria.tv/?media=211839

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:35 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Mając 6 lat, rozważając pierwszy artykuł Składu Apostolskiego: "Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i ziemi" miewała wizje Upadku Aniołów i Stworzenia Świata


1.Upadek Aniołów


"Najpierw widziałam przestrzeń pełną światłości; a w tej przestrzeni kulę jeszcze bardziej lśniącą podobną do słońca i leżącą w słońcu, widziałam - tak mi się zdawało -jedność w Trójcy. Nazywałam to wszystko zgodą, a widziałam z niej jakby skutek; wtem powstały pod ową kulą jakoby w sobie leżące jaśniejące, potężnych i pięknych. To morze światłości leżało jak słońce pod owym wyższym słońcem. Z początku wszystkie te chóry wychodziły z owego wyższego słońca jakoby w zgodzie i miłości. Naraz spostrzegłam, że jedna część tych wszystkich kół się zatrzymała, zatapiając się we własną piękność. Czuły własną rozkosz, widziały całą swą piękność, zastanawiały się, tylko sobą były zajęte.
Najpierw wszystkie, przejęte uwielbieniem dla Boga, nie posiadały się od rozkoszy i radości; nagle jedna część, nie myśląc o Bogu, zapatrzyła się we własną istotę. W tej chwili widziałam, jak owa cała część chórów jaśniejących upadła na dół i zaćmiła się, widziałam, jak inne chóry ich miejsca zajęły; nie widziałam jednakże, czy ich ścigały wychodząc z formy obrazu. Tamte stały spokojnie, zajęte sobą i spadły na dół, zaś te, które się nie zatrzymały, wstąpiły w ich miejsce, a to wszystko nastąpiło od razu.
Po ich upadku widziałam na dole tarczę cienistą, jakoby ta tarcza była ich mieszkaniem; poznałam, że wpadły w formę niecierpliwą. Przestrzeń, którą odtąd zajmowały, była daleko mniejszą od tej, którą będąc u góry zajmowały, dlatego też wydawały mi się daleko więcej ścieśnione. Od chwili, kiedy będąc dzieckiem widziałam, że owe chóry spadły, we dnie i w nocy bałam się ich działalności, mniemając zawsze, że światu wiele szkodzą. Zawsze wokół świata krążą; dobrze, że nie mają ciała, inaczej bowiem zaćmiłyby słońce i patrzelibyśmy na nie jako na ćmy słońca, a to byłoby strasznie.
Zaraz po upadku widziałam, że duchy, pozostałe wśród kół lśniących, korzyły się przed kołem Bożym, błagając, by to, co było upadło, znowu było naprawione. Potem widziałam poruszenie i działanie w całym kole światła Bożego, które dotąd stało spokojnie i, jak czułam, na tę prośbę czekało.
Po tej akcji chórów anielskich przekonałam się, że odtąd miały pozostać mocnymi i już więcej rozlecieć się nie miały. Poznałam też, że taki przeciwko nim zapadł wyrok odwieczny: walka miała trwać dopóty, dopóki miejsca upadłych chórów nie będą zapełnione. A ten czas wydawał się duszy mojej niezmiernie długim, prawie niemożliwym. Walka miała być na ziemi, zaś tam, u góry, żadnej nie miało być więcej walki, tak On postanowił.
Po takiej pewności nie mogłam już więcej mieć litości dla Szatana, albowiem widziałam, że z własnej złej woli gwałtem upadł. Także na Adama nie mogłam się gniewać; zawsze też litowałam się nad nim, albowiem sądziłam, że to wszystko było przewidziane".

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:35 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Anna Katarzyna Emmerich o "nowym kościele"(1)

PATRICKHENRYOMLOR

Anna Katarzyna Emmerich (1774-1824), świętobliwa niemiecka mistyczka, miała wizje i mistyczne doznania, w których widziała narodziny tego co nazywa "mrocznym kościołem" oraz "czarnym, fałszerskim kościołem". Słowofałszerskiprzywodzi na myśl coś więcej niż samo pojęciefałszu(zawsze istniały fałszywe kościoły i fałszywe formy kultu);fałszerskisugeruje zamiarpodawania się za autentyk, oryginał, oraz intencję imitowania rzeczy prawdziwej. Nie rościmy sobie pretensji do posiadania zdolności interpretowania proroctwa z całkowitą trafnością, ani też nigdy nie opieraliśmy na proroctwach naszej argumentacji i sposobu przedstawiania poszczególnych zagadnień. Tym bardziej nie zamierzamy teraz "stwarzać precedensu" opartego na wizjach Anny Katarzyny Emmerich, gdyż próba zinterpretowania proroctwa zawsze wiąże się z ryzykiem całkowicie błędnego odczytania jego rzeczywistego znaczenia. Lecz z pewnością wolno nam zastanowić się czy siostra Emmerich przeczuwała powstanie współczesnego, ekumenicznego kościoła. Poniższe fragmenty pochodzą z drugiego tomu "Żywota Anny Katarzyny Emmerich" (The Life of Anne Catherine Emmerich) autorstwa wielebnego C. E. Schmoegera CSsR, który po raz pierwszy pojawił się w druku w 1867 roku.

"Zobaczyłam dziwaczny, osobliwie wyglądający kościół będący w trakcie budowy. (...) Nie widziałam żadnego anioła pomagającego w budowie, lecz wielką liczbę najdzikszych duchów taszczących ku sklepieniu przedmioty najprzeróżniejszego rodzaju, gdzie osoby o krótkich kościelnych okryciach odbierały je i umieszczały w różnych miejscach. Nic nie było przyniesione z góry; wszystko pochodziło z ziemi i mrocznych rejonów, a cała konstrukcja była dziełem błędnych duchów. (...) Spostrzegłam, że wiele z narzędzi nowego kościoła, takich jak włócznie i strzały, miało zostać użyte przeciwko żywemu Kościołowi. (...) W jaskini poniżej (zakrystii) jacyś ludzie wyrabiali chleb, ale nic z tego nie wychodziło. (...) Wszystko w tym kościele należało do ziemi i do niej powracało; wszystko było martwe, wszystko było dziełem ludzkich umiejętności, był to kościół najnowszego formatu, kościół będący dziełem ludzkiej pomysłowości,jakby nowy innowierczy kościół w Rzymie" (ss. 282-3).

"Boję się, że Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć przed śmiercią, ponieważ widzę jak czarny, fałszerski, nieprawdziwy kościół odnosi coraz większe powodzenie, widzę jego zgubny wpływ na społeczeństwo" (s. 292). "Wybudowali wielki, osobliwy, kuriozalny kościół, który miał obejmować wszystkie wyznania na równych prawach: ewangelicy, katolicy i wszystkie sekty ? prawdziwa wspólnota bezbożników z jednym pasterzem i jedną owczarnią. Miał tam być papież, płatny papież, pozbawiony wszelkiej władzy. Wszystko zostało przygotowane, wiele rzeczy ukończono; lecz zamiast ołtarza były tylko ohyda i spustoszenie. Tak miał wyglądać ten nowy kościół, i to dlatego podłożył on ogień pod stary; jednakże Bógzamierzył inaczej. Umarł on po spowiedzi i zadośćuczynieniu ? i ożył na nowo" (s. 353).

"Kiedy doświadczałam tej wizji wówczas z jeszcze większą wyrazistością w najmniejszych szczegółach zobaczyłam ponownie obecnego Papieża i mroczny kościół jego czasów w Rzymie" (s. 279). "Widziałam zgubne konsekwencje tego fałszywego kościoła; zobaczyłam, jak się rozrasta; widziałam heretyków wszelkiego rodzaju napływających do Rzymu. Widziałam nieustannie narastającą letniość duchowieństwa, ciągle poszerzający się krąg ciemności. (...) Znowu zobaczyłam w widzeniu Bazylikę Św. Piotra podkopywaną, pustoszoną według planu wymyślonego przez tajną sektę i jednocześnie niszczoną przez burze; lecz została ocalona w chwili największego niebezpieczeństwa. Następnie ujrzałam Błogosławioną Dziewicę rozciągającą nad nią swój płaszcz. W tej ostatniej scenie nie widziałam już panującego Papieża, tylko jednego z jego następców, łagodnego, lecz bardzo stanowczego człowieka, który wiedział jak przyciągnąć do siebie kapłanów i który odpędził złych daleko od siebie" (s. 281).

"Ujrzałam jak w Niemczech pośród duchownych kierujących się światową mądrością ioświeconychprotestantów tworzą się plany połączenia wyznań religijnych, zniesienia władzy papieskiej..." (s. 346). "Zobaczyłam tajne stowarzyszenie podkopujące wielki kościół (św. Piotra), a w pobliżu nich straszną bestię wyłaniającą się z morza" (s. 290). "Widziałam w ostatnich dniach zdumiewające rzeczy związane z Kościołem. Bazylika Św. Piotra była niemal doszczętnie zniszczona przez sektę, lecz jej działania, z kolei, okazywały się bezowocne, a wszystko co należało do nich, ich fartuszki i narzędzia, palone przez katów na publicznym miejscu hańby. (...) W tym widzeniu ujrzałam Matkę Bożą gorliwie działającą na rzecz Kościoła, że moje nabożeństwo do Niej niezwykle się wzmogło" (s. 292).

"Chcą wprowadzić na urzędy złych biskupów. Na tym samym miejscu chcą przekształcić katolicki Kościół w luterański zbór" (s. 299). "Kiedy ujrzałam Bazylikę Św. Piotra w stanie ruiny i tylu duchownych uwijających się, potajemnie, nad zniszczeniem Kościoła, byłam tak załamana, że bardzo płakałam błagając żarliwie Jezusa o zmiłowanie" (s. 300).

"Widzę małego czarnego człowieka jak we własnym kraju popełnia wiele kradzieży i nagminnie dopuszcza się fałszerstw. Religia jest tam tak przebiegle podkopywana i tłamszona, iż pozostało zaledwie stu wiernych kapłanów. Nie potrafię tego wyrazić, ale widzę narastającą mgłę i wzmagającą się ciemność. (...)Wszystko musi zostać ponownie odbudowane; gdyż wszyscy, nawet duchowni trudzą się by zniszczyć Kościół ? ruina jest w zasięgu ręki" (s. 298). "(...) Zobaczyłam znów wielki, dziwnie wyglądający kościół nie mający w sobie nic świętego (...) Wszystkie działania uznane za niezbędne lub przydatne do budowy i utrzymania kościoła zostały podjęte w najodleglejszych krajach, a ludzie i rzeczy, doktryny i opinie przyczyniły się do tego dzieła" (ss. 283-4).

"Kiedy mam widzenie Kościoła jako całości, zawsze widzę od północno-zachodniej strony głęboką, czarną otchłań, do której nie dociera żaden promień światła i czuję, że jest to piekło. (...) Oni nie są w prawowicie założonym, żywym Kościele, stanowiącym jedność z Kościołem Walczącym, Cierpiącym i Triumfującym, ani też nie przyjmują Ciała Pana Boga naszego, lecz tylko chleb. Ci, którzy pozostają w błędzie przez nich niezawinionym i którzy pobożnie i gorąco pragną Ciała Jezusa Chrystusa, otrzymują duchową pociechę, jednakże nie przez komunię świętą. Ci którzy z przyzwyczajenia przyjmują komunię świętą, bez tej płomiennej miłości nic nie zyskują; tylko dziecko Kościoła otrzymuje ogromny wzrost siły" (s. 85). "Zobaczyłam niesłychane obrzydliwości rozprzestrzeniające się po całej ziemi, a mój przewodnik rzekł do mnie: ?To jest Babel!? ? ujrzałam cały kraj w okowach tajnych, wpływowych stowarzyszeń, zaangażowanych w dzieło podobne do budowy wieży Babel. (...) Widziałam jak wszystko obraca się w ruinę, zniszczenie sakralnych przedmiotów, bezbożność i herezję wdzierające się do wnętrza" (s. 132).(2)

Z języka angielskiego tłumaczyła Iwona Olszewska

??????????????????????
Przypisy:
(1) Tytuł od red.Ultra montes. Fragment artykułu Patryka Henry Omlora z 4-ego numeru pismaInterdumz 25 lipca 1970 zamieszczonego w książce pt.The Robber Church(Zbójecki Kościół)(3), jego autorstwa. W/w artykuł z którego pochodzi ten fragment nosi tytułThe Ecumenism Heresy(Herezja ekumenizmu).

(2) Por. Ks. Maciej Sieniatycki,Modernistyczny Neokościół.

(3) Zob. Patrick Henry Omlor, 1)Zbójecki Kościół. Część I. 2)Zbójecki Kościół. Część II. 3)Zbójecki Kościół. Część III.

(Przypisy od red.Ultra montes).

?Ultra montes(http://www.ultramontes.pl )
Cracovia MMXI, Kraków 2011

źródło: http://gloria.tv/?media=221596

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:35 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
3.Adam i Ewa

"Widziałam, że Adam nie był stworzony w Raju, lecz w okolicy późniejszej Jerozolimy. Widziałam, jak w postaci jaśniejącej i białej formy. Świeciło słońce, a ponieważ byłam dzieckiem, zdawało mi się, że to słońce światłością swoją wyprowadza Adama z pagórka. Wyglądał jakby narodzony z ziemi, która była dziewicą. Pan Bóg jej błogosławił i stała się jego matką. Nie wyszedł od razu z ziemi, trwało to dłuższy czas. Leżał w pagórku, oparty na lewej ręce, ramię trzymał nad głową, a cienka mgła okrywała go jakby przezroczysta zasłona. Widziałam figurę w jego prawicy i poznałam, że to była Ewa, którą w Raju Pan Bóg utworzył z żebra , wyjmując je uprzednio Adamowi. Pan Bóg zawołał nań i zdawało się jakoby rozstąpił się pagórek i Adam powoli ukazał się. Naokoło niego nie było drzew tylko małe kwiaty. Widziałam także, że zwierzęta pojedynczo wchodziły z ziemi, a potem dopiero wydzielały się z nich samiczki.
Widziałam Adama przeniesionego daleko, do wysoko położonego ogrodu, do Raju.
Tutaj Pan Bóg przyprowadził do niego zwierzęta. Adam nazwał je po imieniu, a one towarzyszyły mu, igrając koło niego. Wszystkie, przed grzechem, były mu posłuszne. Ewy jeszcze nie było. Wszystkie zwierzęta, którym dał imię, poszły z nim później na ziemię.
Widziałam Adama w Raju, powstającego jakoby ze snu, wśród kwiatów i ziół niedaleko źródła, lecz korpus jego bardziej podobny był do ciała, aniżeli do ducha. Nie dziwił się niczemu, ani nawet sobie samemu; jakoby do wszystkiego był przyzwyczajony, przechadzał się pomiędzy drzewami i zwierzętami, podobnie jak rolnik, oglądający swoje pola. Widziałam Adama na pagórku przy drzewie blisko wody, leżącego na lewej stronie, a lewą ręką opartego na brodzie. Pan Bóg zesłał na niego sen, a podczas tego snu był w zachwyceniu. Tymczasem Pan Bóg z prawego boku Adama wyjął Ewę, i to z tego miejsca na którym bok Jezusa otworzono włócznią. Widziałam, że Ewa była delikatną i małą; szybko rosła, i stawała się piękna Gdyby rodzice nasi nie zgrzeszyli, wszyscy ludzie rodziliby się wśród tak przyjemnego snu.
Rozstąpił się pagórek i widziałam u boku Adama powstającą skałę, jakoby z kamieni kryształowych; zaś u boku Ewy powstała biała dolina, pokryta delikatnym, niby białym urodzajnym pyłem. Gdy już Ewa była stworzona, widziałam, że Pan Bóg Adamowi coś dał lub raczej zrobił, że coś do niego pomknęło. Zdawało mi się, że z Boga, mającego postać ludzką, z czoła, ust, piersi i rąk wypływają strumienie światła łączące się w jedną masę, która weszła w prawy bok Adama, a z tego boku Pan Bóg wyjął Ewę. Tylko Adam to otrzymał, a był to zarodek błogosławieństwa Bożego. W tym błogosławieństwie zawierała się troistość błogosławieństw, które Abraham otrzymał od Anioła; jedno było co do formy to samo, lecz mniej jasne.
Ewa stała przed Adamem, a Adam podał jej rękę. Byli jak dwoje dzieci, niewymownie piękni i szlachetni. Jaśnieli na całym ciele, a promienie okrywały ich jakby przejrzystą zasłoną. Widziałam, że z ust Adama wychodził błyszczący, szeroki strumień światła, a czoło jego miało kształt poważnego oblicza. Wokół ust było promienne słońce, którego nie było u Ewy. Serce wydawało mi się takim samym jakie mają teraźniejsi ludzie, lecz piersi otoczone były promieniami. Pośrodku serca widziałam jaśniejącą chwałę, a w niej mały obrazek. Zdaje mi się, że w ten sposób trzecia osoba w Bóstwie była uwydatniona. Widziałam także promienie światła wychodzące z jej rąk i nóg. Włosy jej spadały z głowy w pięciu warkoczach; dwa warkocze spadły ze skroni, dwa spoza uszu, jeden z tylnej części głowy.
Zawsze miałam uczucie, że wskutek ran Jezusowych otworzyły się bramy ciała ludzkiego, które grzech pierwszych rodziców zamknął i że Longinus, otwierając włócznią bok Jezusa, otworzył bramę odrodzenia na żywot wieczny. Dlatego też nikt nie wszedł do Nieba dopóty, dopóki się ta brama nie otworzyła.
Jaśniejące sploty światła na głowie Adama uważałam za jego obfitość, jego chwałę, jego wzgląd na inne wychodzące światła. Ta sama chwała uwydatniła się znowu w duszach i ciałach przemienionych. Włosy nasze są ową upadłą, zgasłą i zdrętwiałą chwałą, a nasze włosy mają się do promieni, tak jak nasze teraźniejsze ciało do ciała Adamowego przed upadkiem. Promieniste słońca wokół ust Adamowych było znakiem błogosławieństwa świętego potomstwa z Boga, który działałby za pomocą słowa gdyby pierwsi rodzice nie zgrzeszyli.
Adam podał Ewie rękę; odszedłszy od owego pięknego miejsca, na którym powstała Ewa, przechadzali się po Raju, patrząc na wszystko i ciesząc się wszystkim. Było to najwyższe miejsce w Raju, wszystko tam błyszczało i jaśniało, bardziej aniżeli na innych miejscach."

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:36 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
5. Kain. Dzieci Boże. Wielkoludy oraz:
- Skąd się wzięła czarna rasa
- Wielkoludy
- Opętania i bałwochwalstwa



Widziałam, że Kain na górze Oliwnej powziął zamiar zamordowania Abla i że tutaj po dokonaniu tego czynu błąkał się, przejęty strachem i trwogą. Zasadził drzewa, lecz je znowu wyrwał. Nagle zauważyłam jaśniejącego męża, pełnego majestatu mówiącego: "Kainie, gdzie jest brat twój, Abel? Kain z początku tej postaci nie widział. Teraz, obróciwszy się do niej, rzekł: "Nie wiem, przecież nie polecono mi troszczyć się o niego". Skoro jednak że Pan Bóg mu powiedział, że krew Abla woła do Niego z ziemi, zatrwożył się Kain. Widziałam, że długo z Panem Bogiem rozmawiał. Pan Bóg powiedział mu też, że jest przeklęty na tej roli, że ziemia żadnych owoców rodzić mu nie będzie i że tułaczem i zbiegiem będę na ziemi. Kain na to odpowiedział: "Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. Skoro mnie teraz wypędzasz z tej, roli i zmam się ukrywać przed Tobą, i być tułaczem, i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić! Ale Pan mu powiedział: O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka" (Rdz 4,13-15).
Było już bowiem wiele ludzi na świecie. Kain był wtedy bardzo stary i miał dzieci, Abel również miał dzieci, a oprócz tego byli jeszcze inni bracia i inne siostry. Potomkowie Kaina stali się ludźmi o śniadej cerze. Cham także miał dzieci, brunatniejsze od dzieci Sema. Szlachetniejsi ludzie zawsze bielej wyglądali. Ci, którzy mieli na ciele znamię Kaina, mieli też podobne do siebie dzieci, a wskutek szerzącego się zepsucia, owo znamię rozszerzyło się na całym ciele, wskutek czego, ciała ludzkie coraz ciemniejszy przybierały kolor. Nie było jednakże na początku zupełnie czarnych ludzi, dopiero zwolna ich ciało przybierało barwę czarną.
Pan Bóg pokazał mu także okolicę, w którą miał uciekać. Ponieważ zaś Kain powiedział: "Więc umrę z głodu ziemia bowiem dla mnie jest przeklęta" - rzekł mu Bóg, że nie umrze, ze ma się żywić mięsem zwierząt i że z niego ród powstanie i że jeszcze dobre uczynki wezmą od niego swój początek. Przedtem ludzie nie żywili się mięsem.
Kain potem poszedł sobie i zbudował miasto, które po swoim synu nazwał Henoch (por. Rdz 4,17).
Kain zabił Abla w dolinie Jozafata, po stronie góry Kalwaryjskiej. W tej okolicy później niejedno popełniono morderstwo, niejedno stało się nieszczęście. Kain zabił Abla rodzajem pałki, którą podczas sadzenia rozbijał miękkie kamienie i ziemię. Musiała być to pałka z twardego kamienia, zaś rękojeść z drewna, bo była jak haczyk zakręcona.
Ziemia przed potopem nie wyglądała tak samo jak teraz, nie była tak porozdzierana dolinami i wąwozami. Obszary były większe, zaś pojedyncze góry nie wznosiły się tak.Góra Oliwna była wówczas tylko nieznacznym pagórkiem,.. Także owa pieczara ze żłóbkiem blisko Betlejem już wtedy istniała, lecz otoczenie był zupełnie inne. Ludzie byli więksi, teraz patrzono by na nich z podziwem, lecz bez trwogi. Byli też o wiele piękniejszej budowy ciała. Pomiędzy starymi posągami z marmuru, jakie niekiedy widzę w lochach podziemnych, jeszcze takie postacie się znajdują. Kain wszystkie swoje dzieci i dzieci tamtych ściągnął do owej okolicy, którą mu Pan Bóg przekazał, a one później znowu się rozdzieliły. Nie widziałam odtąd żadnego haniebnego uczynku Kaina, a można było po cierniach jego poznać, że ciężko musi pracować i że jemu osobiście nic się udać nie chciało. Widziałam też, że własne jego dzieci i tamte dzieci mu dokuczały i pogardzały nim. W ogólności jednakże słuchały go jako głowy, lecz głowy przeklętej. Widziałam, że Kain nie został potępiony, lecz srodze ukarany.
Jeden z jego potomków nazywał się Tubal-Kain (por. Rdz. 4,22). Od niego wzięły swój początek różnorodne sztuki, a także wielkoludy (por. Rdz 6,4). Widywałam często, że gdy Aniołowie upadli, pewna ich liczba przez chwilę żałowała i nie zapadała się w głębinę jak inni, i że im właśnie później Pan Bóg przeznaczył na miejsce pobytu bezludną, bardzo wysoką i niedostępną górę, która podczas potopu zamieniła się w morze; mam na myśli Morze Czarne. Ci Aniołowie mogli oddziaływać na ludzi, o ile ludzie oddalali się od Boga. Po potopie zniknęli z tego miejsca i przenieśli się w powietrze. Dopiero w dzień Sądu Ostatecznego do Piekła zostaną wtrąceni. Widziałam, jak potomkowie Kaina stawał się coraz bezbożniejszymi i zmysłowymi. Coraz wyżej wstępowali na ową górę. Upadli Aniołowie zabrali ze sobą wiele z owych niewiast, planując zupełnie nad nimi i pouczając je we wszystkich sztukach uwodzenia. Dzieci ich były bardzo wielkie, miały wprawę w rozmaitych rzecz ach, posiadały też różne dary i były wyłącznymi narzędziami złych duchów. W ten sposób, zarówno na tej górze, jak w całej okolicy, powstał zepsuty naród, usiłujący za pomocą gwałtu i uwodzenia zepsuć potomków Seta. Wówczas Pan Bóg oznajmił Noemu że ukarze potopem grzeszny świat, a Noe, budując arkę, ,musiał niesłychanie od tego ludu cierpieć.
Widziałam bardzo wiele spraw owych wielkoludów, widziałam ich z łatwością dźwigających na górę wielkie kamienie, widziałam, jak coraz wyżej się wspinali i wypełniali dzieła podziwu godne. Biegali po ścianach prostopadłych i drzewach tak samo, jak to widziałam u innych opętanych., Umieli najdziwaczniejsze wyprawiać rzeczy, ale to wszystko było kuglarstwem i sztucznością spełnianą za pomocą Szatana. Dlatego tak bardzo nienawidzę uprawiania kuglarstwa, astrologii i wróżbiarstwa [Bóg potępia te praktyki, por. Kpł 19,26-31; 20,6; Ga 1,8-9; 2 Krl 17,17; 2 Krn 33,6]. Ludzie tacy potrafili robić obrazy z kamienia i kruszcu, lecz Boga już wcale nie znali, chociaż rozmaitymi przedmiotami oddawali cześć boską. Widziałam, jak z pierwszego lepszego kamienia utworzywszy obraz, czcili go, albo też jakieś potworne zwierzę lub inny niegodziwy przedmiot. Wiedzieli o wszystkim, widzieli wszystko, robili truciznę, trudnili się sztuką czarodziejską i w ogóle oddawali się wszystkim występkom. Niewiasty wynalazły muzykę. Widziałam, jak chodziły, by lepsze pokolenia skusić i występków nauczyć. Zauważyłam, że nie mieli żadnych domów ani miast, budowali sobie raczej grube, okrągłe wieże z łyszczkowego kamienia, u których dołu znajdowały się mniejsze zabudowania prowadzące do wielkich jaskiń, gdzie spełniali swoje szkaradne uczynki. Po dachach tychże zabudowań chodzili naokoło, zaś w wieży, wchodząc do góry za pomocą rur, w dal patrzyli,, lecz nie jakby przez lunetę, przeciwnie, wszystko działo się za pomocą sztuki szatańskiej. W ten sposób ujrzawszy inne miejscowości, udawali się tam, a podbiwszy wszystko, oswobadzali, i robili bezprawnym.. Tę wolność zaprowadzali wszędzie. Widziałam, że dzieci ofiarowali i zakopywali żywcem w ziemi. Pan Bóg zniszczył tę górę podczas potopu.
Henoch, przodek Noego, przeciwko nim występował (por. Rdz 5,18). Bardzo wiele pisał. Był to człowiek bardzo dobry i dziękując za wszystko Panu Bogu. Na wielu miejscach na polu, gdzie się owoce udawały, budował ołtarze z kamienia, dziękował Panu Bogu, składał ofiary. On też zachował w czystości religię aż do rodziny Noego. Pan Bóg przeniósł go do Raju i spoczywa u bramy wejścia, a z nim jeszcze Eliasz (por. M1 3,23-24) , skąd przed Sądem Ostatecznym znowu przyjdą (por. Syr 44,16; Rdz 5,24).
Także potomkowie Chama (por. Rdz 9,25) po potopie byli w związku z owymi nieprzyjaznymi duchami i dlatego też pojawiło się tak wielu opętanych, czarowników potężnych przed ludźmi i wielu innych wielkich, dzikich i bezczelnych ludzi. Również Semiramis pochodzi z małżeństwa opętanych. Wszystko mogła, tylko zbawioną być nie mogła. Powstali w ten sposób jeszcze inni ludzie, których później poganie uważali za bogów. Pierwsze niewiasty, które dały się opanować złym duchom wiedziały co czynią. Późniejsze o niczym nie wiedziały, było im to w krew i ciało wrodzone, podobnie jak grzech pierworodny.

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:36 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
7. Wieża Babel

Wieża Babel była dziełem pychy. Budujący chcieli zrobić dzieło wedle rozumu swego, by się rządom Bożym sprzeciwić. Gdy się dzieci Noego bardzo rozmnożyły, połączyły się najzdolniejsze i najdumniejsze z nich, celem utworzenia dzieła tak wielkiego i trwałego, by każdy je na wieczne czasy odczuwam a tych, którzy je wystawili, wychwalać musiał jako najzdolniejszych i najpotężniejszych. O Bogu przy tym wcale nie myśleli, tylko o własnej sławie, inaczej bowiem, jak mi na pewno oświadczono, Pan Bóg byłby na ukończenie tego dzieła zezwolił. Semitów nie było przy tej budowie. Mieszkali na równinie, gdzie palmy i inne szlachetne owoce rosły, lecz ponieważ nie mieszkał zbyt daleko, musieli mimo to, niektóre rzeczy do budowy dostarczać. Tylko potomkowie Chama i Jafeta byli zatrudnienie przy budowaniu, zaś opierających Semitów głupcami nazywali. Semici w ogóle nie byli liczni tak jak Chamici i Jafetyci, a wśród nich znowu ród Ebera i Abrahama, osobno był wyłączony. Na Ebera, niepracującego nad wieżą, wejrzał Pan Bóg okiem łaskawym, by go wraz z potomstwem z ogólnego zamieszania i zepsucia wydobyć, i z niego naród święty uczynić. Dlatego obdarzył go Pan Bóg mową nieznaną żadnemu innemu ludowi, mową świętą by ród jego odrębnie się trzymał. Jest to czysty język hebrajski czyli chaldejski. Pierwsza mowa ojczysta Adama, Sema i Noego jest inna, i tylko w poszczególnym jeszcze narzeczach istnieje. Pierwszymi czystymi córkami tej mowy, jest mowa Baktrów, Zendów i święta mowa Indów. W tym języku napisana jest też książka, którą widzę w dzisiejszym Ktezyfonie leżącym nad rzeką Tygrys. Eber żył jeszcze za czasów Semiramidy. Dziad jego, Arpachszad (por. Rdz 11,10-12), był wybranym synem Sema pełnym głębokiego rozsądku i mądrości, lecz rozmaite obrzędy bałwochwalcze i czarodziejstwa od niego wywodzono. Swój początek Magowie również od niego wywodzili.
Wieżę budowano na pagórku mający mniej więcej dwie mile w obwodzie i wznoszącym się na ogromnej, polami i ogrodami pokrytej płaszczyźnie. Do murów fundamentowych wieży, to znaczy, aż do wysokości pierwszej jej części, prowadziło naokoło ze wszystkich stron, z płaszczyzny dwudziestu pięciu, bardzo szerokich, wymurowanych ulic. Ulice te budowało dwadzieścia pięć plemion. Każde z nich miało mieć własną ulicę do wieży, zaś w kierunku ulicy, nieco dalej, własne miasto, by w razie niebezpieczeństwa utaj się schronić. Owa wieża stać się miała także świątynią ich bałwochwalczej służby. Ulice murowane, tam gdzie się zaczynały, były od siebie dość oddalone, tam gdzie się zaczynały, były od siebie dość oddalone, tam gdzie się schodziły wokół wieży, tak się zbliżały do siebie, że przestrzeń pomiędzy pojedynczymi nie była większa od szerokości wielkiej ulicy. Nim korońcami swymi wchodziły w mur wieży, owe ulice połączone były pomiędzy sobą łukami poprzecznymi, i na tym miejscu pomiędzy dwiema ulicami, mniej więcej dziesięć stóp szeroka bram, do podstawy wieży prowadziła. Skoro owe, lekko wstępujące w górę ulice, dochodziły do pewnej wysokości, stawiano pod nie z początku zwyczajne, później, im bliżej dochodziły wieży, wielkie, podwójne ponad sobą stojące łuki tak, że przy obwodzie wieży tymi łukami pod wszystkimi ulicami pierwszą podstawę wieży dokoła obejść było można. Tam gdzie owe łuki pod ulicami przerzynały każdą ulicę w poprzek, były ulice poziomo zbudowane.
Owe z wolna wznoszące się ulice, były częściowo jak korzenie drzewa, podporami fundamentów owej ogromnej wieży, częściowo służył za drogi, by po nich wielkie ciężary i budulec zewsząd na pierwsze piętro wieży dostarczać.
Między tymi ulicami były namioty o murowanych podwalinach. Przerzynały je ulice, zaś na niektórych miejscach szczyty namiotów ponad ulicę sterczały. Z każdego prowadziły schody do góry, na powierzchnię ulic, naokoło wieży można było przechodzić pod łukami przez wszystkie namioty pod brukowanymi.
Oprócz ludzi mieszkających w tych namiotach mieszkali jeszcze inni w licznych sklepieniach i miejscach, znajdujących się po obu stronach tych kamiennych dróg. Zewsząd roiło się od ludzi, jakby w mrowisku. Wielbłądy, słonie i niezliczone osły wstępowały i zstępowały wokół, dźwigając szerokie i ciężkie ciężary, mogąc kilka razem obok siebie przechodzić. Były też żerowiska i miejsca do składania ładunku w drodze, także namioty na różnych miejscach dróg, nawet całe warsztaty. Widziałam obładowane zwierzęta, bez dozoru ludzkiego przebywające tę drogę do góry i na dół.
Bramy u dołu wieży prowadziły do niezliczonych przedsionków, ganków i alkierzy, w których zabłądzić było można. Z dołu wieży można było wchodzić po schodach do góry. Począwszy od pierwszego piętra, droga prowadziła ślimakowato na zewnątrz wielobocznego budynku. I tutaj wnętrze składało się z niezmiernie trwałych sklepów porozrzucanych komórek i ganków. Rozpoczęto budowę ze wszystkich stron od razu, w kierunku środka, gdzie z początku stał jeszcze wielki namiot. Do budowli używano cegieł oraz wielkich, ociosanych kamieni. Powierzchnia ulic była zupełnie biała i świeciła się w słońcu. Z daleka był to cudowny widok. Zaplanowano budowę wieży bardzo starannie, powiadano też, że zostałaby wybudowana do skutku, że istniałaby jeszcze, będąc piękną pamiątką umiejętności ludzkiej, gdyby ją na chwałę Bożą budowali. Nie myśleli jednakże przy tym o Bogu, było to dzieło własnej zarozumiałości. Wewnątrz, w sklepieniach, wmurowywali w filary różnobarwne kamienie, na których wielkimi głoskami wyryto imiona na chwałę tych ,którzy przy tej budowie się odznaczyli. Nie mieli królów, tylko Patriarchów, a ci znowu wszystkim, przy pomocy wspólnej rady rządzili. Kamienie były kunsztownie zrobione, wszystko się stosowało. Wszyscy rąk dokładali. Wykopane były kanały i zbiorniki do tej pracy, by zawsze wody mieć pod dostatkiem. Niewiasty deptały glinę nogami, mężczyźni mieli ramiona i piersi przy robocie obnażone. Przedniejsi nosili czapeczki z guzikami, niewiasty już bardzo wcześnie miały twarz zasłoniętą.
Budowa stała się tak wysoka i wielka, że z jednej strony wskutek cienia, zupełnie było zimno z drugiej strony znowu wskutek odblasku bardzo gorąco. Budowali już trzydzieści lat i byli przy drugim piętrze, już je rozpoczęli i stawiali kolumny, podobne do wież a w nie, za pomocą pstrych kamieni, swe imiona i rody wmurowywali; wtedy wybuchło zamieszanie (por. Rdz 11,8-9). Nie było żadnej artystycznej roboty rzeźbiarskiej przy budowie, lecz wiele wysadzano pstrymi kamieniami. Tu i ówdzie figury także we framugach wykuwano. Widziałam pomiędzy kierownikami budowy występującego posłańca Boga, Melchizedeka, który się z nimi względem tej budowy rozprawiał,, upominał i karę Bożą przepowiedział. Teraz rozpoczęło się zamieszanie. Liczni, którzy z początku pracowali spokojnie, dalej pracowali. Przechwalali się teraz swoją zręcznością i swymi zasługami przy budowie, a podzieliwszy się na partie, domagali się przywilejów. Sprzeciwiano się temu i powstała niezgoda i bunt. Początkowo tylko dwa plemiona uważano za niezadowolone, chciano je powstrzymać, lecz teraz przekonano się, że wszyscy byli niezgodni. Wszczęli walkę pomiędzy sobą i pozabijali się. Nie rozumieli się wzajemnie, więc rozłączywszy się, rozproszyli się po całym świecie. Widziałam ród Sema idący bardziej na południe gdzie była ojczyzna Abrahama. Widziałam też jednego męża owego rodu, dobrego, zacnego, lecz ze względu na żonę pozostającego między złymi w Babel. Ten mąż jest Patriarchą Samanów, którzy zawsze osobno się trzymali. Później, za panowania okrutnej Semiramidy, Melchzedek osadził ich pojedynczo w Ziemi Obiecanej.
Mając jako dziecię widzenie o wieży Babel, nie mogłam tego pojąć i zawsze je odpychałam. Przecież nic nie widziałam, oprócz naszej chaty, gdzie krowy kominem wychodziły, (to jest, gdzie brama służyła zarazem za dymnik), i miasto Coesfeld., Sądziłam nieraz nawet, że to musi być Niebo. Jednakże zawsze miałam to widzenie. Wcześniej i dzisiaj jeszcze widzę, jak wieża za czasów Joba wyglądała.
Jednym z głównych przywódców był Nimrod (por. Rodz 10,8-12), którego później pod nazwą Belus, jako bożka czczono. On też jest Patriarchą niewiast Derketo i Semiramis, którym również cześć boską oddawano. Nimrod budował z kamieni owej wieży miasto Babilon, dokończyła tę budowę Semiramis. Nimrod też założył fundamenty Niniwy, murowane podwaliny do namiotów. Był wielkim myśliwym i tyranem. Istniało wówczas mnóstwo dzikich i okrutnych zwierząt, robiących wielkie spustoszenia. Łowy na nie były tak wspaniałe, jak wyprawy wojenne. Tego, który najdziksze ubijał zwierzęta, czczono jak Boga. Nimrod także ludzi których podbił, spędził w jedną gromadę. Oddawał się bałwochwalstwu i czarodziejstwu. Był pełen okrucieństwa i miał licznych potomków. Doczekał się mniej więcej dwustu siedemdziesięciu lat życia. Był koloru żółtawego, a od pierwszej młodości prowadził życie bardzo dzikie. Będąc oddany astrologii, był narzędziem złego ducha. Według figur i rozmaitych obrazów, jakie widywał w planetach, gwiazdach, i z których przyszłe losy tego i owego kraju i ludu przepowiadał, starał się sporządzić podobizny, czyniąc je potem bożkami. Tak na przykład Egipcjanie otrzymali od niego postać Sfinksa, w kształcie wieloramiennego i wielogłowego bożka. Nimrod siedemdziesiąt lat zajmował się wprowadzaniem kultu pogańskim bożkom bałwochwalczej, składaniem im ofiar i ustanowieniem kapłanów. Za pomocą tej szatańskiej mądrości i siły podbił owe plemiona, które później wykorzystał do budowy wieży. Gdy powstało pomieszanie języków, liczne plemiona oderwały się od niego. Najdziksze pod dowództwem Misraima (por. Rdz 10,6), poszły do Egiptu, zaś Nimrod, założył Babilon, ujarzmił wszystko naokoło i założył państwo Babilońskie. Pomiędzy licznymi jego dziećmi były też Ninus i Derketo czczona jako bogini.

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:37 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
ANNA KATARZYNA EMMERICK

Mistyczka której wizje stanowiły jedną z inspiracji
Mela Gibsona przy tworzeniu filmu "Pasja"

Obrazek

Urodziła się w dniu 8-ego września 1774 r w Niemczech. Była córką Bernarda Emmerick i Anny Hillers, córką biednej, pobożnej, wiejskiej pary. Anna była piątym dzieckiem, pośród dziewięciorga dzieci w rodzinie. Ona miała wizje od wczesnego dzieciństwa naprawdę stale. Kiedy Anna została ochrzczona, ona widziała swoich świętych patronów: Annę i Katarzynę, obie Święte pochylały się w jej kierunku i błogosławiły ją. Dzieciątko Jezus też było obecne i pozwoliło jej zobaczyć ślubną obrączkę. Ona także regularnie widziała oczami duszy swojego Anioła Stróża, który zawsze był z nią, by ją chronić. Ona mogła także w mistyczny sposób widzieć swojego Anioła Stróża i zadawać mu pytania w swojej dziecięcej niewinności. Ten kontakt pozostał aż do jej śmierci w dniu 9-ego lutego 1824 r. Ona była w stanie w mistyczny sposób widzieć Maryję Najświętszą i Świętych. Poza tym Anna mogła prowadzić mistyczne rozmowy z nimi. Pewnego razu, gdy Anna zaczęła rozmawiać o tych wydarzeniach, ona odkryła, że ludzie nie zawsze rozumieli co ona doświadczała i dlatego ona stała się milcząca.

Przez pewien czas Anna opiekowała się stadem krów. Dzięki temu ona była blisko natury, ze zwierzętami i nauczyła się odróżniać trucizny i lecznicze zioła. Ona nie miała łatwego życia jako córka wieśniaka, ale wybrała prostotę, która nie uczyniła jej życia łatwiejszego. W wieku szesnastu lat obudziło się u niej pragnienie wstąpienia do zakonu. Ale Anna była biedna i musiała czekać dalsze dwanaście lat, aby móc wstąpić do zakonu. Ona rzadko mówiła i była bardzo zamknięta w sobie, ale okazywała wrażliwość na cierpienia innych osób i często prosiła Boga, aby pozwolił jej cierpieć. Anna była także bardzo uparta i wysoce - napięta. Ona miała słabe zdrowie i często chorowała. Przez dotykanie relikwii Świętych, ona otrzymywała wiele informacji i miała bliski kontakt z wieloma zmarłymi duszami w Limbo. W wieku 24 lat Anna miała bardzo ważne doświadczenie. Przed Tabernakulum, podczas modlitwy przy Krucyfiksie, ona zobaczyła Pana Jezusa wychodzącego do niej z Tabernakulum jako młodego, świetlistego Pana. W lewej ręce On trzymał bukiet kwiatów i w Swojej prawej ręce On miał koronę cierniową i zapytał co ona wybiera. Prawdopodobnie Anna wybrała koronę cierniową. Kiedy ona powróciła do swojego normalnego stanu uczuć, ona poczuła wielki ból wokół jej głowy. Krople krwi, które zaczęły się pojawiać na jej głowie, później musiały być przykryte opaską do włosów.

13-ego listopada 1802 r., Anna Katarzyna wstąpiła do zakonu Augustianek, ale w małej społeczności zakonnej jej koleżanki - zakonnice szybko odkryły jej misję. Niektóre rozmawiały o niej, za jej plecami, jako, że były zazdrosne i pyszne. Ona była jasnowidzem, czuła i słyszała wiele. Anna była w stanie doświadczyć tych plotek i odczuwała to tak jakby ktoś uderzył ją ostrą strzałą w twarz. Ona nie okazywała tego, ale towarzyszące jej zakonnice dowiedziały się, że ona lituje się nad nimi i one poczuły się okropnie. Tuż przed wstąpieniem do zakonu, Anna poczuła się bardzo chora, miała bóle wokół jej serca. Ten ból pozostał już u niej do końca życia. W 1812 r. podczas ekstazy, w miejscu w pobliżu jej serca, blisko jej mostka został położony krzyż. Ona była bardzo chora w zakonie, ale to nie wynikało z powodu jej słabego zdrowia, ale bardziej z tego, że mogła cierpieć za innych ludzi, którzy normalnie nie wiedzieli, że oni cierpieli. W rzeczywistości, ona przyjmowała cierpienia innych. Później, kiedy ona modliła się lub koncentrowała na cierpieniach Pana Jezusa, ona poczuła palący ból w swoich rękach i stopach. W dniu 29-ego grudnia 1811 r., o godzinie trzeciej, objawił jej się Ukrzyżowany Pan Jezus ze świecącymi ranami. Promienie światła wypływające z Jego ran penetrowały jej ręce, stopy i bok jak palące strzały, wkrótce te miejsca zaczęły krwawić. Od czwartego dnia, Anna już nigdy nie wstała ze swojego łóżka oraz nie miała potrzeby jedzenia ani picia czegokolwiek.


Obrazek

Anna była w stanie ukryć to przez ponad trzy miesiące, jako, że ona krwawiła tylko w piątek. Jej wcześniejszy stygmat - cierniowa korona też zaczął krwawić, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Od roku 1812 r. do jej śmierci, ona nosiła stygmaty Naszego Pana, na głowie, prawym boku, obu rękach i stopach. Stopy miały jedną ranę, gdyż jeden gwóźdź przybił obie stopy. Te stygmaty były utrzymywane w tajemnicy do roku 1813, ale zakon został rozwiązany w 1812 r. Anna zamieszkała z zaprzyjaźnionym księdzem, w domu biednej wdowy w Dülmen, oni mieszkali w osobnych pokojach. Tu ona stała się częścią pozytywnej społeczności ludzkiej, z którą ona miała więzi głównie dobre, ale nie tylko. Na przykład niektórzy Jezuici byli częścią tej grupy. Anna chciała, aby jej wizje były zapisywane, aby one nie zaginęły, gdy nie zostaną spisane. W czwartek, 24-ego września 1818 r. Klemens Brentano, sławny poeta i pisarz, katolik, przyszedł ją odwiedzić. Ona natychmiast rozpoznała go jako osobę, która jest odpowiedzią na jej modlitwy. Anna powiedziała mu: "Ja znałam ciebie, zanim ty przyszedłeś do mnie. To dlatego, kiedy ja pierwszy raz ujrzałam jak wchodzisz do mojego pokoju, pomyślałam sobie: "To jest on". Brentano był głęboko poruszony jej osobowością i przychodził do niej każdego dnia, przez pięć lat, aby zapisywać jej wizje. Bretano był zepsuty przez wielkie salony w Berlinie, on postanowił, aby go pochowano w rolniczym miasteczku Dülmen. On zawsze pokazywał Annie to, co on zapisał i prosił ją, aby to przeczytała i powiedziała mu czy on to dobrze zanotował. Ona widziała to wszystko promieniejące jasnym światłem. Czy ona wiedziała, że to wszystko było prawdą? Brentano zapisał to wszystko za nią i umieścił w książce: "Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa". Książka została opublikowana w 1833 r. - dziesięć lat po śmierci Anny Katarzyny Emmerick.

Anna Katarzyna była prostolinijna i nieskomplikowana. Ludzie byli pod jej wrażeniem, tak, że nie jest to możliwe do opowiedzenia bez zobaczenia tego i przeżycia tego. Anna Katarzyna Emmerick mówiła o swoich wizjach: "Nigdy nie musiałam wierzyć wizjom innym niż te, które znajdują się w katolickim Katechizmie; nie wizje, ale tylko nauka płynąca z naszej religii prowadzi mnie do mojego życia duchowego." Państwo mogli by być zaskoczeni szczegółowością wizji. Wizje zawierają takie fakty jak opis: wnętrza Cenacle (pokoju, w którym odbyła się Ostatnia Wieczerza i Niedziela Zielono Świątkowa), kształt Krzyża i rodzaj drzewa, z którego Krzyż był zrobiony oraz gwoździe, które były użyte. To wszystko jest opisane w najdrobniejszych szczegółach. Nie tylko fizycznie widzialne szczegóły są przedstawione, ale także sposób w jaki zachodziły zdarzenia. To jest opisane w bardzo poruszający sposób przez Annę jak Maria Magdalena osusza swoimi włosami stopy Pana Jezusa.

Obrazek


Proroctwa Anny Katarzyny Emmerick:

Nastąpi znaczne zmniejszenie liczby duchowieństwa w Kościele i oni staną się bardziej materialistyczni. Tylko niewielu pozostanie wiernych Bogu. Anna także powiedziała o wzroście liczby wyznawców w kościele protestanckim.

Anna Katarzyna Emmerick zmarła w dniu 9-ego lutego 1824 r. w Dülmen, w wieku 49 lat. Ona została pochowana na katolickim cmentarzu, przy Kościele Świętego Krzyża w Dülmen. Ponieważ około 50 000 pielgrzymów zabierało piasek z grobu w latach 1877 - 1910, polska księżna musiała ogrodzić grób metalowym płotem. W 1891 r., 67 lat po śmierci Anny, rozpoczęto badanie w celu przygotowania do rozpoczęcia procesu beatyfikacji. Ten proces został wstrzymany w 1927 r.; więcej czasu było potrzebne, aby udowodnić, prawdziwość dokumentów, które Brentano napisał dla Anny. W 1973 r. zdarzył się cud i mówiło się, że to dzięki wstawiennictwu Anny. Zakonnica z obrzmiałą tchawicą oraz gruźlicą płuc poprosiła Annę Katarzynę o wstawiennictwo za nią i została cudownie uzdrowiona. Watykan uznał ten cud, dzięki czemu proces mający na celu ogłoszenie Anny błogosławioną został ponownie otwarty w 1973 r. W 1975 r. ludzkie szczątki Anny zostały wykopane i ponownie pochowane, tym razem w podziemiach Kościoła Świętego Krzyża w Dülmen. Proces wymagany, aby ogłosić ją błogosławioną został zakończony w 2004 r. Nasz papież Jan Paweł II beatyfikował Annę Katarzynę Emmerick w Rzymie w dniu 3-ego października 2004 r. Biskup Reinhard Lettermann powiedział: "Ogłoszenie mistyczki z Münster Błogosławioną napełnia wszystkich wielką radością i wdzięcznością".

Obrazek


Jedną z pierwszych osób, które poznały tajemnicę Anny Katarzyny Emmerich, był miejscowy lekarz, dr Franz Wesener. Wezwano go do zbadania stygmatyczki, gdy stan jej zdrowia po raz kolejny uległ pogorszeniu. Lekarz ten nie wierzył w Boga. Gdy jednak ujrzał na ciele swej pacjentki stygmaty Męki Pańskiej i przekonał się, że rany te nie goją się, doznał wstrząsu. To, co obserwował, było sprzeczne z jego wiedzą i doświadczeniem medycznym. Zaczął wierzyć w Chrystusa, a umocnienie w tej wierze znajdował w rozmowach z Anną Katarzyną.

Swoje cierpienia ofiarowywała za nawrócenie grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące. 9 lutego 1824 r. po raz ostatni przyjęła Komunię św. i tego samego dnia zmarła.

Opracowała Ammy / Źródło internet

źródło: http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy_l ... erick.html



Informacje z Wikipedii o błogosławionej Katarzynie Emmerich

http://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Katarzyna_Emmerich

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:37 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Zdrada Judasza według bł. Katarzyny Emmerich


W Wielką Środę chrześcijanie wspominają dzień, w którym Sanhedryn podjął działania mające na celu pojmanie i zabicie Pana Jezusa. Związana z tym zdrada jednego z Dwunastu ? Judasza, w sposób szczególny oddziaływała na wyobraźnię wiernych, czego owocem były liczne obyczaje ludowe związane z tą postacią. Poniżej zamieszczamy fragment Pasji według Anny Katarzyny Emmerich opowiadający o aresztowaniu Zbawiciela i roli jaką odegrał w nim Judasz.

[?] Judasz oczekiwał właściwie innego obrotu swej zdrady. Chciał zdobyć sobie nagrodę pieniężną i przypodobać się Faryzeuszom, wydając w ich ręce Jezusa, ale nie myślał, że Jezus może być osądzony i ukrzyżowany, i to nie było w jego planach. Sprzykrzyło mu się to uciążliwe, wędrowne życie, pełne przykrości i prześladowań, więc już od dłuższego czasu wszedł w stosunki z kilku szpiegującymi Jezusa Faryzeuszami i Saduceuszami, którzy pochlebstwami wciągnęli go zręcznie do zdrady. Złym popędom swym dał folgę już w ostatnich miesiącach, kradnąc, co się dało, z jałmużny przeznaczonej dla ubogich; skąpą jego naturę obruszyła do reszty hojność Magdaleny przy namaszczeniu Jezusa, skąpstwo też popchnęło go wreszcie do ostateczności. Zawsze miał Judasz widoki na doczesne królestwo Jezusa i nadzieję, że dostanie mu się w nim świetne i zyskowne stanowisko; gdy jednak ani słychu nie było o tym, umyślił sam zdobyć sobie majątek.

Widział przy tym, jak wzmagały się zewsząd przeciwności i prześladowania, więc rozumiał, że lepiej na wszelki wypadek nawiązać dobre stosunki z potężnymi a znakomitymi nieprzyjaciółmi Jezusa. Jezus jakoś nie myślał zostać obiecanym królem; z drugiej strony arcykapłani i znakomici mężowie przy świątyni cieszyli się w oczach Judasza wielką powagą, więc coraz ściślejsze zawiązywał stosunki z owymi pośrednikami, a ci pochlebiali mu we wszystkim i prawdopodobnie dla uspokojenia go zapewniali, że w każdym razie Jezus nie długo się już utrzyma. Niedawno szukali za nim znowu w Betanii, a tak zdrada dojrzewała z dniem każdym i Judasz coraz głębiej popadał w przepaść zguby grzechowej. W ostatnich dniach nie czuł prawie nóg, tak biegał po arcykapłanach i kapłanach, by skłonić ich do ostatecznego kroku. Ci jednak traktowali go z wielką pogardą, a co do czynu wahali się, bardzo.

Mówili, że czas już za krótki przed paschą, że wywoła się tylko przez to przeszkodę i zamieszanie w czasie świąt; Rada jedynie przychylała się nieco ku wnioskowi Judasza. Przyjąwszy świętokradzko Najśw. Sakrament, popadł Judasz do reszty w moc szatana i zaraz też poszedł dokonać tej ohydnej zbrodni. Najpierw wyszukał owych pośredników, którzy dotychczas stale mu schlebiali, a i teraz przyjęli go z obłudną uprzejmością. Powoli zeszli się i inni Faryzeusze, także Kajfasz i Annasz, ale ci ostatni szyderczo i wzgardliwie się z nim obchodzili. Zaczęła się burzliwa, niezdecydowana narada, nie wierzono w dobry wynik sprawy i Judaszowi zdawano się nie ufać.

Równocześnie miałam widzenie, że i w państwie piekielnym nie było jedności. Szatan pragnął, by Żydzi stali się winnymi tej zbrodni, wydając na śmierć najniewinniejszego z ludzi; pragnął śmierci Jezusa, bo nienawidził Go za nawracanie grzeszników, świętą naukę, uzdrawianie i sprawiedliwość. Z drugiej strony zaś czuł jakąś trwogę wewnętrzną na myśl o niewinnej śmierci Jezusa, który jej nie unikał i nie chciał się ratować; zazdrościł Mu, że niewinnie będzie cierpiał i zaskarbi sobie przez to zasługi. Tak więc kusiciel z jednej strony rozżarzał złość i nienawiść nieprzyjaciół Jezusa, zebranych w koło zdrajcy, z drugiej strony podsuwał niektórym z nich myśli, że Judasz ? to nikczemny łotr, że przed świętami nie da się załatwić sprawa osadzenia Jezusa i nie będzie można ściągnąć potrzebna ilość świadków przeciw Jezusowi.

Tak tedy zwalczali Faryzeusze nawzajem swe zdania i nie mogli powziąć postanowienia. Zapytywali także Judasza, czy można będzie pojmać Jezusa, czy nie ma On koło Siebie jakiej zbrojnej gwardii. Nikczemny zdrajca odpowiedział im na to: ?Broń Boże! Ma tylko jedenastu uczniów, bojaźliwych co się zowie, a i Sam upadł zupełnie na duchu. Teraz musicie pojmać Jezusa, albo nigdy; innym razem nie będę Go mógł wam wydać, bo już nie chcę Mu się pokazywać na oczy.

I tak już ostatnimi dniami a szczególnie dziś i Jezus sam i inni uczniowie półsłówkami przytyki i docinki mi różne czynili, dając do poznania, że odgadują moje zamiary; gdybym więc teraz znowu do nich powrócił, niechybnie by mnie zamordowali. Zresztą jeśli teraz nie pojmiecie Jezusa, to wymknie się wam, powróci później z liczną rzeszą stronników i każe się obwołać królem.? Takimi argumentami Judasz ich wreszcie przekonał; zgodzono się na jego wniosek, by pojmać Jezusa stosownie do jego wskazówek, poczym mu zaraz wypłacono trzydzieści srebrników, jako nagrodę za zdradę. Było to trzydzieści sztuk srebrnej blachy w formie języczków, pospajanych kółeczkami na łańcuszku w jeden pęk. Na blaszkach wybite były jakieś znaki.

Teraz już, czując tę ciągłą nieufność i pogardę Faryzeuszów, dał się Judasz unieść pysze i chełpliwości, by się pokazać przed nimi jako mąż sprawiedliwy i bezinteresowny, i ofiarował się oddać otrzymane pieniądze na świątynię. Odrzucono jednak tę ofiarę, która, jako zapłata krwi, nie mogła być przyjęta. Judasz, choć może poniekąd zadowolony z tego, poznał tym bardziej głęboką pogardę, jaką żywiono ku niemu, więc złość wielka chwyciła go za serce; nie tego się spodziewał. Owoce zdrady, jeszcze nawet nie spełnionej, już napawały go goryczą; ale zanadto już zaplątał się z Faryzeuszami i był w ich rękach, więc wycofać się było za późno. Zresztą zwracano na niego baczną uwagę i nie spuszczano go z oka, dopóki nie ułożył całego planu pojmania Jezusa.

Trzej Faryzeusze zaprowadzili następnie zdrajcę na dół do sali, zajmowanej przez żołnierzy, zostających na żołdzie przy świątyni; należeli do nich nie tylko Żydzi, ale i przedstawiciele innych narodowości. Gdy już wszystko umówiono i zebrano potrzebną ilość żołnierzy, pobiegł Judasz w towarzystwie jednego sługi Faryzeuszów, najpierw do wieczernika, by dać im znać, czy Jezus tam jest jeszcze, bo tu łatwo mogliby Go pojmać, obsadziwszy bramy. Miał im o tym dać znać przez posłańca. [?]

Judasz, powróciwszy, oznajmił Faryzeuszom, że Jezusa nie ma już w wieczerniku, lecz musi być zapewne w Swej zwykłej modlitewni na Górze Oliwnej. Nalegał teraz na to, by dodano mu niewielką tylko garstkę żołnierzy, by nie zwracać uwagi uczniów, czuwających wszędy, i nie wzbudzić jakiego rozruchu. Za to trzystu żołnierzami miano obsadzić bramy i ulice dzielnicy Ofel, leżącej na południe od świątyni i doliny Milo aż do domu Annasza na Syjonie, by powracającemu z Jezusem orszakowi można w razie potrzeby zdążyć na pomoc; wiedziano bowiem, że mieszkańcy Ofel są, gorliwymi stronnikami Jezusa.

Dawał także nikczemny zdrajca rady, jak trzeba się zabezpieczyć, by Jezus się nie wymknął, jak już nieraz na wzgórzach nagle znikał Swemu otoczeniu i stawał się niewidzialny przy pomocy sztuk tajemnych. [?]

Judasz umówił się z żołnierzami, że wejdzie przed nimi do ogrodu, ucałuje i pozdrowi Jezusa, jak gdyby był wciąż jeszcze Jego uczniem i przyjacielem i teraz wracał po załatwieniu interesów; wtedy dopiero mieli żołnierze otoczyć i pojmać Jezusa. Judasz sam miał się przy tym zachować tak, jak gdyby pojawienie się żołnierzy nastąpiło przypadkowo tylko, tuż po jego przybyciu; miał niby to uciec wraz z innymi uczniami, jakoby nic nie był winien. Przychodziło też Judaszowi na myśl, że być może powstanie jakiś rozruch, Apostołowie będą się bronić i Jezus wymknie się, jak to już nieraz było. Byłby może i zadowolony z tego, nie, jakoby żałował swego czynu, lub litował się nad Jezusem, bo szatan już owładnął nim zupełnie, lecz złościła go pogarda i nieufność, jaką mu okazywali nieprzyjaciele Jezusa.

Judasz żądał także, by żołnierze, idący z nim, nie nieśli żadnych więzów ani powrozów i w ogóle by nie dodawano mu żadnych podłych siepaczy. Pozornie zgodzono się na to, a w rzeczywistości postąpiono z nim tak, jak zwykle obchodzi się z nikczemnym zdrajcą, któremu się nie ufa i którego się odrzuca po wyzyskaniu jego zdrady. Dali więc Faryzeusze żołnierzom szczegółowe polecenie, by dawali pilne baczenie na Judasza i nie spuszczali go z oka, dopóki Jezusa nie pojmą, gdyż jak mówili, należy się obawiać tego, że łotr ten umknie z otrzymaną zapłatą, a tak tej nocy wcale by nie schwytali Jezusa, lub też pojmali kogo innego zamiast Niego, a wtedy z całego tego przedsięwzięcia wynikłoby tylko zamieszanie, a może i rozruch w czasie świąt. [?]

Wysłani żołnierze obchodzili się bardzo grzecznie z Judaszem, aż doszli do drogi, oddzielającej ogród Getsemański od Oliwnego. Tu jednak zmienili swoje zachowanie się, nie chcieli puścić samego naprzód, a gdy upierał się przy tym, rozpoczęli z nim brutalnie kłótnię. mieście czaty, by zapobiec zbiegowisku i usiłowaniom ratowania Jezusa.

Gdy Judasz już wyruszył w drogę z dwudziestu żołnierzami, pchnięto za nimi w pewnym oddaleniu czterech nikczemnych siepaczy, pospolitych oprawców z pętami i powrozami, kilka zaś kroków za nimi szło owych sześciu urzędników, z którymi Judasz nawiązał był zdradzieckie stosunki. Byli to jeden znamienity kapłan i zausznik Annasza, drugi Kajfasza, dalej dwóch faryzejskich i dwóch saducejskich urzędników, którzy to ostatni należeli zarazem do Herodian. Byli to wszyscy szpiedzy, ludzie podstępni i podli pochlebcy Annasza i Kajfasza, a przy tym tajemni, najzaciętsi nieprzyjaciele Zbawiciela.

Wysłani żołnierze obchodzili się bardzo grzecznie z Judaszem, aż doszli do drogi, oddzielającej ogród Getsemański od Oliwnego. Tu jednak zmienili swoje zachowanie się, nie chcieli puścić samego naprzód, a gdy upierał się przy tym, rozpoczęli z nim brutalnie kłótnię. [?]

Właśnie, gdy Jezus wyszedł z trzema Apostołami na drogę między ogrodem Getsemańskim a Oliwnym, pojawili się z drugiej strony na 20 mniej więcej kroków żołnierze z Judaszem, którzy z początku może nawet nie zobaczyli Pana, tak zajęci byli kłótnią. Judasz mianowicie chciał sam bez żołnierzy przystąpić do Jezusa, niby jako przyjaciel, a oni mieli później jakby zupełnie przypadkowo, wyskoczyć i pojmać tego, którego on pocałuje. Lecz żołnierze, przytrzymawszy go, zawołali: Poczekaj, bratku! nie puścimy cię od nas, dopóki nie dostaniemy w ręce Galilejczyka! Wtem spostrzegli ośmiu Apostołów, którzy, zwabieni hałasem, nadeszli z ogrodu Getsemańskiego, więc zawołali na czterech idących z tyłu siepaczy, by wzmocnić swe siły. Judasz, teraz dopiero spostrzegłszy tychże, chciał ich odprawić z powrotem i znowu rozpoczął o to kłótnię.

Tymczasem trzej Apostołowie rozpoznali przy świetle pochodni, co to za jedni, ta banda zbrojna, więc Piotr, zapytawszy jak zawsze, zawołał: Panie, owych ośmiu z Getsemane są tam na przedzie, zatem dalej, uderzymy na tych oprawców!? Jezus jednak kazał mu spokojnie się zachować i cofnął się z nimi parę kroków za drogę na murawę. Judasz, widząc, jak mu pomieszano szyki, złościł się ogromnie i sarkał. Na to wyszło z ogrodu czterech uczniów i przystąpili, pytając, co ma znaczyć ta kłótnia i zgiełk. Judasz więc zwrócił się zaraz do nich, zaczął ich zagadywać i chciał bardzo jakoś się wykręcić z tej całej sprawy, ale straż go nie puszczała. Czterej ci uczniowie byli to Jakub Młodszy, Filip, Tomasz i Natanael. Ten ostatni, dalej jeden z synów Symeona i wielu innych uczniów, przybyli tu, częścią jako posłowie od przyjaciół Jezusa do ośmiu Apostołów w ogrodzie Getsemańskim, częścią sprowadziła ich trwoga i ciekawość. Oprócz tych czterech krążyli i inni w dali z oczekiwaniem, każdej chwili gotowi do ucieczki.

Jezus tymczasem zbliżył się na kilka kroków do żołnierzy i zapytał głośno i poważnie: ? Kogo szukacie? ? Jezusa z Nazaretu ? zawołali przywódcy. A Jezus rzekł: ? Jam jest! Zaledwie wyrzekł te słowa, a żołdacy, jakby kurczem gwałtownym ogarnięci, rzucili się w tył i upadli na ziemię. Judasza, stojącego w pobliżu, zmieszało to jeszcze bardziej. Objawił chęć zbliżenia się do Jezusa, lecz Pan podniósł rękę i rzekł: ? Przyjacielu, po co przyszedłeś? Na co Judasz, zmieszany, zaczął mówić coś o załatwionym interesie, lecz Jezus przerwał mu i, zdaje mi się, rzekł: ? O, lepiej byłoby dla ciebie nie narodzić się wcale.

Nie przypominam sobie na pewno tych słów. Podczas tego podnieśli się żołdacy z ziemi i oczekując umówionego znaku zdrajcy, pocałunku, zbliżyli się do Jezusa i Apostołów, a Piotr i inni obstąpili Judasza, powstając na niego i nazywając go złodziejem i zdrajcą. Chciał się Judasz łgarstwem wywinąć, ale nie udało mu się to; sami bowiem żołnierze, biorąc go w obronę przed Apostołami, dali tym samym świadectwo przeciw niemu.

Na powtórne pytanie Jezusa, kogo szukają, odpowiedzieli żołdacy znowu: ? Jezusa z Nazaretu! A Jezus rzekł: ? Jam jest! Powiedziałem wam już to, więc jeśli Mnie szukacie, zostawcie innych w spokoju. Na Jego słowo: ?Jam jest? upadli powtórnie żołdacy na ziemię, powykręcani, jak cierpiący na padaczkę, a tymczasem Apostołowie otoczyli znowu Judasza, rozgoryczeni przeciw niemu do najwyższego stopnia. Jezus zaś rzekł do leżących żołnierzy: ? Wstańcie! I wstali zaraz, strachem przejęci; lecz gdy Judasz nadal kłócił się z Apostołami, a ci i na straż poczęli naciskać, zwrócili się żołnierze przeciw Apostołom, a oswobodziwszy w ten sposób Judasza, groźnie zażądali od niego, by dał im umówiony znak; mieli bowiem surowy nakaz tego tylko pojmać, kogo on pocałuje. Judasz więc rad nie rad przystąpił do Jezusa, uścisnął Go i pocałował, mówiąc:

- Bądź pozdrowiony, Mistrzu! A Jezus odrzekł mu: ? Judaszu, pocałowaniem zdradzasz Syna człowieczego! W tej chwili jednak otoczyli Go w koło żołnierze, a siepacze Go pochwycili. Judasz chciał uciekać, lecz Apostołowie przytrzymali go, a nacierając na żołnierzy, zawołali: ? Panie, czy mamy wziąć się do mieczów? Piotr zaś w zapalczywości, nie czekając odpowiedzi, ciął mieczem Malchusa, pachołka arcykapłana, który chciał ich odpędzić i odciął mu kawałek ucha. Zraniony Malchus upadł na ziemię, więc zamieszanie stało się jeszcze większe.

[?]

Judasz błądził długo po skalistej dolinie Hinnom na południe od Jerozolimy, pełnej śmieci, odpadków i nieczystości. Szatan opanowawszy go, nie dał mu spoczynku, a rozpacz rozsiadła się w jego sercu. Gnany niepokojem, podszedł w pobliże domu Kajfasza, właśnie gdy Jezus był w więzieniu. Lękliwie skradał się koło zabudowania, mając przy sobie u pasa pęk związanych srebrników, zapłatę swej zdrady. W budynku sądowym panowała cisza, widać było tylko pilnujące straże. Zbliżył się Judasz i nie poznany przez nich, zapytał jednego żołnierza, co też zamierzają zrobić z Galilejczykiem. Odpowiedziano mu, że już skazany na śmierć i że dziś będzie ukrzyżowany. Podszedłszy dalej, usłyszał znów żołnierzy rozmawiających między sobą, jak okrutnie obchodzono się z Jezusem i jak cierpliwie On to wszystko znosił.

Z rozmowy dowiedział się dalej Judasz, że z brzaskiem dnia stawią znowu Jezusa przed Wielką Radę, by uroczyście i prawomocnie wydać nań wyrok. Chciwie, a zarazem z udręczeniem zbierał Judasz te wiadomości, lecz tymczasem zaczęło świtać, a w domu i koło domu ruch zrobił się większy, Judasz przeto cofnął się na tył domu, by nie być widzianym; podobnie jak Kain uciekał przed ludźmi, a zwątpienie opanowywało go coraz więcej. Lecz, oto, co napotkał! Natrafił właśnie na miejsce, gdzie obrabiano krzyż; pojedyncze kawałki leżały w porządku koło siebie a robotnicy spali otuleni w koce; nad Górą Oliwną tymczasem niebo zaczęło blask rzucać, a światło zdawało się niby wzdrygać paść na narzędzie naszego odkupienia. Przerażenie ogarnęło Judasza na widok tego krzyża, na którym miał zawisnąć Mistrz przezeń zaprzedany. Uciekł czym prędzej, ale nie zbyt daleko, bo chciał tu w ukryciu oczekiwać wyniku rannego sądu.

[?] Judasz w pobliżu się ukrywał, więc słyszał gwar, jaki powstał przy wyprowadzaniu Jezusa; do uszu jego dochodziły urywki rozmowy tych, którzy, opóźniwszy się, doganiali pochód. Słyszał, jak mówili: ? Teraz prowadzą Go do Piłata; Wielka Rada? skazała Galilejczyka na śmierć, musi pójść na krzyż. Przy życiu przecie nie zostanie; obeszli się z Nim już i tak dobrze. Cierpliwy jest, nad miarę; nic nie mówił, tylko powiedział, że jest Mesjaszem i że będzie siedział po prawicy Boga; więcej nie chciał się nic tłumaczyć i dlatego musi iść na krzyż. Gdyby był tego nie powiedział, nie mogliby Mu udowodnić, że zasłużył na karę śmierci, a tak już przepadło. Ten łotr, który Go zaprzedał, był Jego uczniem i na krótki czas przedtem pożywał z Nim baranka wielkanocnego. Nie chciałbym maczać ręki w tej sprawie. Bądź co bądź jaki jest Galilejczyk, ale żadnego przyjaciela nie wydał na śmierć za pieniądze. Zaprawdę, ten niecnota zasługuje także na szubienicę.

Słyszał to wszystko Judasz, widział, że już Jezus zgubiony jest bez ratunku, więc duszę jego owładnęła czarna trwoga, spóźniona skrucha i rozpacz. Dręczony przez szatana, puścił się cwałem. Trzos srebrników, uwieszony u pasa pod płaszczem, był mu bodźcem piekielnym i ościeniem. Ujął go w rękę, by uderzając mu o bok, nie sprawiał zbytniego chrzęstu i biegł na oślep przed siebie; ale nie pobiegł za Jezusem, by rzucić Mu się do nóg, by błagać Go o litość i przebaczenie i umrzeć z Nim razem; nie poszedł wyznać ze skruchą swą winę przed Bogiem, lecz chciał przed ludźmi zrzucić z siebie winę i pozbyć się zapłaty za zdradę. Pobiegł więc jak szalony do świątyni, gdzie po osądzeniu Jezusa zebrało się wielu starszych członków Rady, którzy byli przełożonymi nad kapłanami, pełniącymi służbę.

Gdy Judasz, zmieniony na twarzy, zrozpaczony, stanął przed nimi, spojrzeli najpierw ze zdziwieniem po sobie, a potem z szyderczym uśmiechem utkwili w Judasza dumne spojrzenia. On zaś wyrwał zza pasa trzos srebrników, wyciągnął je ku nim i rzekł, gwałtownie wzruszony: ? Odbierzcie te pieniądze, którymi skusiliście mnie do wydania Sprawiedliwego! Odbierzcie te pieniądze, a puśćcie Jezusa. Rozwiązuję nasza umowę; zgrzeszyłem ciężko, zdradziwszy krew niewinną. Lecz kapłani teraz dopiero dali mu odczuć całą swa pogardę dla niego. Wyciągnęli ręce, niby odpychając podawane srebrniki, jak gdyby nie chcieli się zanieczyszczać przez dotknięcie nagrody za zdradę, i rzekli: ? Co nas to obchodzi, że ty zgrzeszyłeś? Jeśli mniemasz, żeś sprzedał niewinną krew, to już twoja rzecz. My wiemy, cośmy kupili od ciebie i znaleźliśmy Go winnym śmierci. Pieniądze sobie schowaj, nie chcemy się ich nawet dotykać!

Tak mówili prędko i z roztargnieniem, jak ludzie, którzy, zajęci interesami, chcą okazać natrętnemu, że radziby się go pozbyć; wreszcie z pogardą odwrócili się od niego. Jego zaś złość porwała i rozpacz, przyprawiająca go prawie o utratę zmysłów; włosy zjeżyły mu się na głowie. Rozerwał obiema rękami łańcuszek, na którym nanizane były srebrniki, rzucił im je pod nogi, że aż rozsypały się po całej świątyni i wybiegł jak szalony za miasto.

I znowu błądził na oślep po dolinie Hinnom, a szatan w strasznej postaci trzymał się wciąż jego boku i szeptał mu do ucha wszystkie przekleństwa Proroków, wypowiedziane o tej dolinie, na której Żydzi niegdyś ofiarowali bałwanom własne dzieci; chciał go w ten sposób przywieść do ostatecznej rozpaczy. Zdawało się Judaszowi, że prorok palcem wskazuje na niego, mówiąc te słowa: Wyjdą i będą oglądać zwłoki tych, którzy zgrzeszyli przeciw Mnie, a robak ich nie umrze, a ogień ich nie wygaśnie. To znowu brzmiało mu w uszach: Kainie, gdzie jest Abel, brat twój? Co uczyniłeś? Krew jego woła o pomstę do Mnie. Przeklęty będziesz na ziemi, błąkać się będziesz i uciekać od widoku ludzi! Błądząc tak, przybył Judasz nad potok Cedron i spoglądał ku Górze Oliwnej, lecz w tej chwili odwrócił się ze zgrozą.

Wszak niedawno słyszał tam słowa: ? Przyjacielu, po co przyszedłeś? Judaszu, pocałowaniem zdradzasz Syna człowieczego! Straszne przerażenie przejęło duszę Judasza, gdy to wspomniał, zmysły odmawiały mu służby, jednej myśli nie mógł zebrać, a czarny, wróg szeptał mu wciąż do uszu: ? Tu, przez Cedron uciekał Dawid przed Absalonem; Absalon obwiesił się na drzewie i tak zginął. O tobie to zarazem prorokował Dawid, gdy mówił: ?Złem odpłacili dobre, będzie miał surowego sędziego, szatan stanie po jego prawicy, wszelki sąd go potępi, krótkie będą dni jego życia; urząd jego obejmie kto inny, Pan zawsze mieć będzie w pamięci złośliwość jego przodków, i grzechy matki jego, bo bez litości prześladował ubogich, zabił zasmuconego. Lubował się w przekleństwach, niech więc będzie przeklęty; i oto wziął na siebie przekleństwo jak szatę, jak woda wcisnęło się ono w jego wnętrzności, jak oliwa weszło w jego golenie, odziała go klątwa jak szata, jak pas, który go opasuje na wieki.

Poznawał Judasz, jak na jotę stosuje się to wszystko do niego, a sumienie dręczyło go strasznie, gorzej niż męki cielesne. Właśnie zabłądził w miejsce bagniste, pełne rumowisk i nieczystości, na południowy wschód od Jerozolimy u stóp góry Zgorszenia, gdzie go nikt nie mógł widzieć. Ale sumienie dręczyło go coraz więcej, a z miasta dolatywał doń głośny zgiełk, szatan zaś szeptał mu do ucha słowa: Oto prowadzą Go na śmierć! Ty Go zaprzedałeś! A wiesz ty, że napisano jest w Zakonie: ?Kto sprzeda jedne duszę z braci swoich z dzieci Izraela i weźmie za nią zapłatę, śmiercią ma umrzeć. Zrób raz koniec, nędzniku! Zrób koniec! A Judasz, pod wpływem tych podszeptów, oddał się zupełnie rozpaczy; zdjąwszy pas, obwiesił się na drzewie o wielu rozgałęzieniach, wyrastającym z zagłębienia ziemi. A gdy już wisiał, rozpękło się jego ciało i wnętrzności wyleciały na ziemię.

Źródło: Żywot i bolesna męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Marki Jego Marii według widzeń świątobliwej Anny Katarzyny Emmerich
(Za: pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl)

źródło: http://marucha.wordpress.com/2012/04/05 ... -emmerich/

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 9 lut 2015, o 12:37 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Bł. Anna Katarzyna Emmerich: Sekrety Dusz Czyśćcowych

cz. 1/5
https://www.youtube.com/watch?v=ZCxpENyXAFs

cz. 2/5
https://www.youtube.com/watch?v=vC8alp4DlKM

cz. 3/5
https://www.youtube.com/watch?v=YFSXIBnNP2A

cz. 4/5
https://www.youtube.com/watch?v=oam8zjvdS4c

cz. 5/5
https://www.youtube.com/watch?v=lJQEOyLSI6g



Obrazek

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 12 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!