Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 2 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 11 maja 2012, o 10:30 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6446
MEDJUGORIE

Na początku, przed 31 laty, kiedy Matka Boska zaczęła objawiać się w Medjugorie, była to chyba najbiedniejsza wioska w całym regionie centralnej Hercegowiny. Maryja - jak mówiła - wybrała właśnie tę miejscowość, gdyż tam było wielu ludzi prawdziwie wierzących, którzy nie wstydzili się modlić publicznie na co dzień, chodzić z różańcem w ręku i normalnie rozmawiać o Bogu, jak rozmawia się o wszystkim innym. Z tego okresu pozostało jeszcze trochę domków z kamienia, które są świadkami tamtych czasów. Dziś jest to wielki kombinat pielgrzymkowy z licznymi 2-3 piętrowymi pensjonatami, spośród których wiele ma klimatyzację w każdym pokoju. W naszym pensjonacie klimatyzacja była tylko w jadalni, ale pokoiki (2-3) osobowe były bardzo wygodne, czyściuteńkie, przy każdym łazienka z natryskiem i ubikacją, tak że można było nawet 3-4 razy dziennie ochłodzić się pod strumieniem wody, bo w ciągu dnia upał chyba nie spadał poniżej 40 stopni.
Obiado-kolacje zapewnione w ramach tych 100 euro od osoby (razem z zakwaterowaniem), były bardzo smaczne i obfite, zawsze z deserem, a nawet dużym dzbanem czerwonego wina (obok soków i wody mineralnej) do każdego obiadu. Mieliśmy też do dyspozycji piece kuchenne elektryczne (nawet z piekarnikami), wszelkie naczynia, czajniki bezprzewodowe, a przede wszystkim dwie wielkie lodówki, tak że śniadania przygotowywaliśmy sami, a kolacji nikomu nie chciało się jeść po tym upale.
Uboga wioseczka stała się osadą nieustannie rozbudowującą się, która żyje głównie z zakwaterowania i obsługi pielgrzymów, sprzedaży pamiątek (chyba w ok.100 sklepach i sklepikach), z restauracyjek, cukierenek, kawierenek i lodziarenek, które spotyka się co krok itp., a które są dość tłumnie oblegane zwłaszcza po godz. 21.00... Sądząc po liczbie modlących się w kościele polowym (na powietrzu), który mieści ok.1500 osób - mniej więcej tylu przybyszów codziennie przebywa w Medjugorie, czyli naraz przyjeżdża
około 40 autokarów.
Nad wszystkim górują dwie wieże dużego kościoła, który już znacznie wcześniej ?nie wiadomo z jakiego powodu? został wybudowany jako obiekt o wiele za duży na potrzeby tutejszej ludności. Za kościołem znajduje się kościół polowy na otwartej przestrzeni, gdzie na półokręgu, w promieniu 180° ustawione są liczne rzędy ławek z oparciami. Ołtarz wraz z prezbiterium mieści się na podwyższeniu, pod brezentowym sklepieniem wielkiej rotundy, doskonale widoczny z każdego miejsca, ale i tak obok znajduje się telebim.
Miejscowość znajduje się na płaskim terenie, ale otoczona jest wzgórzami, z których najwyższe - Kriżevac ma ponad 500 metrów. Część ludzi nadal zajmuje się rolnictwem, uprawiając głównie winogrona i tytoń. Ten rejon bowiem, w przeciwieństwie sąsiednich rejonów Chorwacji, przez które przejeżdżaliśmy, ma trochę ziemi uprawnej. Gdy jechaliśmy nową autostradą przez środek Chorwacji, to przez 3-4 godziny jazdy nie widziałam nawet najmniejszego zabudowania ? tylko białe wapienne skały po obu stronach, miejscami rzadko porośnięte nędzną kosodrzewinką. Taki typowy ?jugosławiański? kras, jaki znamy z podręczników do geografii. Owszem, Chorwacja jest nieporównanie bogatszym krajem niż Bośnia i Hercegowina ale bogactwo to widać głównie w strefie nadmorskiej, na wybrzeżu, gdzie są najpiękniejsze kurorty adriatyckie. A wybrzeże mają bardzo dłuuuuuuuuugie; do tego jeszcze setki wysp i wysepek. Tyle, że plaże są kamieniste...
A teraz najważniejsze, czyli to, po co tam pojechaliśmy. Objawienia Matki Najświętszej trwają do dzisiaj. Maryja zjawia się tam codziennie, ale widzi Ją jedynie troje wybranych wizjonerów, z którymi pielgrzymi spotykają się tylko oficjalnie (w kościele) i tylko wtedy, gdy mają do przekazania orędzia Matki Bożej dla nas wszystkich. Trójka wybranych, to ci, którym dotąd Maryja nie objawiła jeszcze dziesiątej, ostatniej tajemnicy dotyczącej przyszłości świata i ludzkości. Pozostali widują Gospę (czyli Panią, bo tak tutaj nazywa się Matkę Bożą) - już tylko okazjonalnie. Zapewnieni przez Nią, że kocha ich niezmiennie, spotykają się z Maryją jedynie podczas ich własnych urodzin, czy niektórych świąt. My spotkaliśmy się z Ivanem, który przekazał nam najnowsze orędzie Matki Bożej...
Medjugorie jest jednak miejscem zupełnie szczególnym, gdyż w niesamowitej atmosferze, przesyconej modlitwą spotykają się ludzie z całego świata. Biali obok Murzynów, Japończyków czy Koreańczyków; młodzi obok starszych, a wielu przyjeżdża nawet z małymi dziećmi, nawet w wózeczkach... Wszędzie dookoła słychać obce języki. Niesamowite wrażenie odnosi się podczas odmawiania różańca i podczas Mszy Świętej, gdzie wszyscy naraz mówią to samo, ale każdy w innym języku. Najwięcej przyjeżdża Włochów... Matka Boska ukazuje się tutaj pod tytułem Królowej Pokoju, toteż atmosfera zbratania całego świata, miłości, życzliwości - jest absolutnie niepowtarzalna. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałam... I to skupienie na Bogu i Najświętszej Maryi Pannie... Każdy krok, każde miejsce tchnie jakąś nadprzyrodzonością, bo każdy dobrze wie, po co tutaj przyjechał i właśnie tak przeżywa swój pobyt...
Rozkład pielgrzymkowego dnia wygląda tak, że przed południem wychodzi się lub wyjeżdża w różne ciekawe miejsca: ciekawe i szacowne pod względem religijnym albo ciekawe jako urocze miejsca turystyczne. W międzyczasie, w różnych miejscach i warunkach, odprawiana jest kameralna Msza święta dla każdej nacji językowej, albo dla każdej grupy pielgrzymkowej - w jej własnym języku. Po obiado-kolacji, która zwykle ma miejsce około godz. 16.00 ? 17.00 - wszyscy udają się na godzinę 18.00 (w lecie) do kościoła polowego. Tam, przez godzinę trwa odmawianie dwóch części różańca. Poszczególne tajemnice prowadzą księża, duchowi opiekunowie grup z różnych narodów, modląc się w różnych językach, po czym każdą z nich oddziela się od następnej przepiękną melodią graną na skrzypcach, albo śpiewem przy wtórze gitary, do którego włącza się cały wielojęzyczny tłum.
Od 19.00-20.00 odprawiana jest tzw. międzynarodowa Msza święta w języku chorwackim, ale Ewangelia czytana jest w tylu językach, ile zorganizowanych grup językowych aktualnie uczestniczy w niej.
Po Mszy świętej w godz. 20.00-21.00 jest adoracja Najświętszego Sakramentu albo adoracja Krzyża św. I to jest najpiękniejsze nabożeństwo... W wieczornym chłodku wszyscy cichutko i z wielkim skupieniem klęczą przed Panem Jezusem wystawionym w Monstrancji lub przed Ukrzyżowanym. Przy adoracji Krzyża ? siedzą, gdyż cały plac jest grubo wysypany drobnym ostrym żwirem i trzeba koniecznie podłożyć coś pod kolana... Co pewien czas, głosem spokojnej modlitwy, włącza się ksiądz prowadzący adorację, na zmianę z młodymi ludźmi znajdującymi się w prezbiterium, którzy także spokojnie, łagodnym głosem, prezentują króciutkie teksty adoracyjne, każdy w swoim języku. Ich wystąpienia także są przeplatane, ale już dłuższymi śpiewami... Ludzie są tak skupieni we wzniosłym zasłuchaniu, że wprost nie chce się wracać do domu...
Ciekawie wygląda spowiedź. Z boku kościoła, w pewnym oddaleniu, znajduje się wolno stojący budynek z konfesjonałami w rodzaju ?boksów?, gdyż z zewnątrz widać tylko rząd kilkunastu (a może nawet ze dwudziestu) drzwi na tle białej ściany, oddalonych od siebie o mniej niż metr. Przy każdym wywieszona jest wizytówka z odpowiednią flagą i napisem - w jakim języku można w danym konfesjonale wyspowiadać się. Nie wiem, jak wyglądają wewnątrz i na ile są podobne do tradycyjnych, znanych nam konfesjonałów, gdyż ja wyjeżdżając na pielgrzymki, sprawę spowiedzi ?załatwiam? u siebie przed wyjazdem. Tych ?konfesjonałów? jest i tak za mało, toteż wzdłuż bocznej ściany kościoła wystawione są krzesła, na których twarzą w twarz siedzą: spowiednicy i penitenci. Tu spowiedź wygląda jak normalna rozmowa dwóch osób, tyle, że jedna z nich ma na szyi stułę, a obok, na ziemi, stoi wizytówka także z napisem i flagą narodową ? w jakim języku ten ksiądz spowiada. Obok, w odległości 2-3 metrów, cały czas przechodzą ludzie, a także siedzą na ławkach na całym placu przy kościele, ale nikt nikomu w niczym nie przeszkadza...
Wchodziliśmy na dwa bardzo ważne dla tutejszych wydarzeń kamieniste wzgórza. Jedno z nich nazywa się Podbrdo. Tam od początku, przez dłuższy czas ukazywała się Matka Boska w miejscach, które oznakowano krzyżami. W drodze pod górę ustawione są stacje różańcowe, gdyż wchodząc odmawia się różaniec. Miejsca te stanowią również okazję do odpoczynku... Drugie wzgórze (to najwyższe), to Kriżevac, czyli wzgórze kamiennego Krzyża św. wzniesionego przez ludność tych terenów jeszcze przed II Wojną Światową, który góruje nad całą okolicą. Wyprawę na to wzgórze rozpoczęliśmy już przed godziną 4.00 rano, a i tak nie byliśmy pierwsi, bo przed nami byli już Niemcy, Włosi i Polacy z Poznania... Tutaj była wspinaczka pokutna po wielkich i ostrych głazach. Kto mógł, to szedł boso na znak umartwienia, a kto nie ? to niósł kamień, jako ciężar własnych grzechów, który złożył na szczycie. Po drodze były stacje Drogi Krzyżowej... Kto wybrał się tam później, to działał ?na własną zgubę?, bo upał połączony z mozołem wspinaczki, to szczyt wszelkiej pokuty i wielkie niebezpieczeństwo.
Byliśmy jeszcze w czterech ciekawych miejscach. Pierwsze, to ?Majczine sielo?, czyli ?Matczyna wioska?... Po ostatniej bałkańskiej wojnie (1991-1995), wszędzie błąkały się osierocone, wystraszone, głodne i zaniedbane dzieci. Widząc je, ?najważniejszy? zakonnik z sanktuarium medjugorskiego, o.Slavko Barbarić (franciszkanin), postanowił zbudować dla nich dom dziecka. Gdy zwrócił się do władz o przyznanie terenu pod ten obiekt ? otrzymał odpowiedź odmowną. Nikt z nim nie chciał na ten temat rozmawiać. Ale on nie ustąpił. Dowiedziawszy się, że miejskie wysypisko śmieci ma być zlikwidowane (zdaje się, że wybudowano spalarnię, ze względu na ogromne góry śmieci ?produkowanych? przez rzesze pielgrzymów), poprosił o nie. Tego ? z szyderczym śmiechem ? nie odmówiono mu. Podziękował i przy pomocy (gołych rąk) pielgrzymów, w ciągu kilku miesięcy oczyścił teren z wieloletnich hałd śmieci.
O takim efekcie, jaki dziś można tam zobaczyć, nikt nie śmiałby nawet marzyć. Nie wybudowano typowego gmachu dla domu dziecka, ale domki jednorodzinne: spadziste dachy z czerwoną dachówką, balkoniki, tarasiki, mansardy na poddaszu, dookoła ogródki, drzewka owocowe, itp. Domki są w pewnej odległości od siebie. W każdym z nich mieszka 5-7 dzieci wraz z 2 opiekunkami: zakonnicą i świecką wolontariuszką, co pozwala stworzyć takie małe ogniska rodzinne. Jednocześnie z budową locum dla dzieci, sadzono przepiękny park, las, z najrozmaitszych gatunków drzew i przeróżnych kwitnących krzewów. Są w nim niewielkie sadzawki z wodą i egzotyczne kaczki na nich, kaskady, oczka wodne. Jest też kaplica, pracownia będąca wytwórnią pamiątek (które dzieci robią same pod kierunkiem artystów plastyków i sprzedają na miejscu), duże przedszkole, a w ogrodzie ? rozmaite place zabaw, małe zoo z niedużymi zwierzętami kopytnymi (kucyki, sarenki itp.)...
Aby dzieci nie izolowały się od społeczeństwa, większe chodzą do szkoły w mieście. Małe, a jest ich ok. 30 (ostatnio przybyłe ? niechciane, porzucone) ? chodzą do przedszkola, do którego inni rodzice z miasta dowożą codziennie swoje własne dzieci, gdyż w przedszkolu jest 120 miejsc. Wiedzą bowiem, że tu będą miały doskonałą opiekę i bardzo dobre wychowanie. Najstarsze z wychowanków liczą 22 lata i nie muszą się stąd wynosić. Idą w świat dopiero wtedy, gdy zdobędą zawód, skończą szkołę, założą rodzinę i otrzymają własne mieszkanie. Ojciec Slavko już nie żyje, zmarł po wejściu na Kriżevac u stóp krzyża, ale uczynił wielkie dzieło, bo tutaj osierocone dzieci z piekła wojny trafiły do ziemskiego nieba...
Drugie wielkie dzieło, które z kolei utworzyła pewna zakonnica, powstało znacznie wcześniej, a jest to ośrodek odwykowo-leczniczy dla narkomanów zwany ?Cenacolo?...
Od wielu lat przybywają tutaj narkomani z całego świata (jak ten wielojęzyczny tłum w kościele) i przez okres 3 lat dźwigają się z dna. Nie jest to leczenie farmakologiczne, ale powrót do normalności głównie poprzez pracę i modlitwę. Pracują wszędzie przy robotach budowlano porządkowych na obiektach związanych z sanktuarium; robią przepiękne pamiątki i sprzedają je. Na własne potrzeby uprawiają ogród i hodują zwierzęta, sami sobie piorą (w rękach), sami gotują, sprzątają... dużo modlą się, uczestniczą w wieczornych modłach i adoracjach, ale mają też rozrywki. Grają na instrumentach i śpiewają, wystawiają wspaniałe musicale i spektakle teatralne, słowem... starają się żyć jak ludzie. Z wyglądu są bardzo sympatyczni... Żyją z tego, co uprawią i wyhodują, co sami zrobią i sprzedadzą, ale także z darów od pielgrzymów, bo prawie każda grupa wyjeżdżając, zanosi im to, czego nie spożytkowała: żywność, środki czystości, nawet częściowo zużyte jak pasta do zębów, itp... każdy coś chce im dać...
Ponieważ tutaj nikt nikogo nie trzyma, brama jest cały czas na oścież otwarta, niektórym z nich wydaje się, że po roku są już czyści i mogą wracać między ludzi, ale to tylko pozory, bo tacy ponoć najpóźniej po miesiącu czy dwóch, znowu tutaj wracają i wszystko muszą zaczynać od początku. Dopiero po trzech latach mogą przestać bać się sami siebie. W naszym polskim ?Monarze? podobno 10% uzależnionych wychodziło z uzależnienia, tutaj ? aż 70-80%... Jak widać, z Bogiem i przy pomocy Matki Bożej, na wszystko są zupełnie inne szanse...
Następnym ciekawym miejscem była ?Wspólnota Błogosławieństw?, w której pracują także dwie polskie zakonnice. Jest to niewielki ale przepięknie urządzony dom rekolekcyjny (wewnętrzne patio spowite wszelkim kwieciem), ale my spotkaliśmy się z siostrą Barbarą ? jedną z nich. Fascynująca osoba ! Tak wypowiadającej się kobiety, tak doskonale znającej zawiłości życia i pełnej wyrozumiałości, w dodatku osoby konsekrowanej ? jeszcze nie słyszałam. Podczas spotkania z nią zostaliśmy powierzeni Matce Bożej. Tam też kupowaliśmy pamiątki.
Jednak najciekawszy był zamek zbudowany z miejscowego białego kamienia. To była niesamowita niespodzianka, jaka nieczęsto przydarza się i to tylko niektórym grupom. Był to prawdziwy, wielki i przepiękny zamek zbudowany (i ciągle jeszcze rozbudowywany) na wzór zamków średniowiecznych: z krużgankami, balustradami, rozłożystymi schodami, balkonikami, wykuszami, okrągłymi basztami... itp. w dodatku cały w otoczeniu zieleni i spowity krzewami pnących róż... Takiej piękności jeszcze nie widzieliśmy ! Gdy zobaczyliśmy go z odległości i dowiedziałam się, że zamek ten zbudował nawrócony kanadyjski multimilioner, to zaczęłam sobie żartować, iż każdy chciałby w takich warunkach pokutować. Okazało się jednak, że Patrick, bo tak ma na imię nawrócony, cały ten zamek przeznaczył na ośrodek rekolekcyjny dla księży i zakonników z całego świata. On sam opłaca ich przyjazd i powrót, on zapewnia im locum i utrzymanie przez cały czas rekolekcji. I tak się dzieje, że (chyba w sezonie) niejedna grupa duchownych ma szanse tam ?pomieszkać?. Pokazano nam też (z zewnątrz), niemalże ukryty kącik z boku dziedzińca tej przepięknej budowli, gdzie Patrick wraz z żoną zajmuje skromne mieszkanie.
Mieliśmy szczęście spotkać się z nim i wysłuchać świadectwa tego niesamowitego człowieka. To starszy pan, pełen humoru i wigoru, niezwykle barwnie opowiadający o swojej drodze życiowej i o swoim nawróceniu. Mówił po angielsku, ale nasz ksiądz, biegle władający tym językiem, świetnie tłumaczył nam. Patrick, podobnie jak wszyscy inni nawróceni ludzie, których słuchałam; jak święty Augustyn w swoich ?Wyznaniach? - bez ogródek mówił o złu, które uczynił żyjąc z dala od Boga, o krzywdach jakie wyrządził innym ludziom, a zwłaszcza swoim najbliższym. Wskazał na główną przyczynę tego zła ? na pieniądz, który był dla niego jedynym bogiem i w tym duchu wychował swoje dzieci, które, nie znając w ogóle Boga, Ojca wszechmogącego, takie wzorce przejęły od swego ziemskiego ojca. Stwierdził, że tak naprawdę, to one w ogóle nie miały ojca, bo on wszystkim zajmował się, tylko nie swymi dziećmi i sam nie wiedział o tym że był ich antywychowawcą...
Gdy Patrick dowiedział się o Medjugorie i - dzięki swojej żonie, która podsunęła mu odpowiednią lekturę ? zrozumiał jak źle postępuje, natychmiast sprzedał wszystko i przyjechał tutaj, aby, jak powiedział, ?zamieszkać razem z Matką Boską?, choć jeszcze tydzień wcześniej, nawet w przybliżeniu nie wiedział, gdzie ta miejscowość się znajduje. A tutaj już sama Gospa serdecznie ?zajęła się? nim... Obecna postawa Patricka tak spodobała się Matce Najświętszej, że właśnie na dziedzińcu zamkowym obok stojącej tam swojej figury, już kilkakrotnie objawiała się niedaleko mieszkającej wizjonerce Mariji... Dziś jego dwaj synowie też nawrócili się i wyszli
?na ludzi?. Pracują, założyli rodziny i mają wspaniałe dzieci. Jeszcze tylko z córką ma pewne kłopoty, ale wierzy w zbawienne wstawiennictwo Maryi, że i to jego trzecie dziecko stanie się w pełni dzieckiem Bożym, dzieckiem ?Kralicy Mira? (Królowej Pokoju)...
Atmosferę Medjugorie najlepiej oddał pewien amerykański ksiądz (Kenneth J.Roberts), który w jednej ze swoich książek napisał: ?Pokażcie mi jakieś inne miejsce w dzisiejszym świecie, gdzie dosłownie miliony ludzi powracają do praktykowania swojej wiary, gdzie niekatolicy, a nawet niechrześcijanie masowo się nawracają, nastolatki dotąd znudzone Kościołem codziennie uczestniczą we Mszy świętej i spędzają długie godziny na modlitwie. Pokażcie mi takie miejsce, a wtedy pojadę tam zamiast do Medjugorie?...
I to, z grubsza, byłoby tyle, jeśli chodzi o przekazy na temat niezwykłej świętości tej osady. Ale ponieważ człowiek oprócz ducha ma także ciało ? przy okazji byliśmy jeszcze w kilku pięknych miejscach ?na wyjeździe?. Za żaden z tych przejazdów nic nie płaciliśmy dodatkowo, choć niektóre odległości przekraczały nawet 100 km...
W drodze do Medjugorie, dwie godziny spędziliśmy na starówce i w porcie pięknego Splitu, gdzie w bardzo dobrym stanie zachowały się jeszcze duże fragmenty rozległego pałacu Dioklecjana. Byliśmy też w uroczym Makarsku ? takim jakby chorwackim Lourdes, gdzie obok groty spotkaliśmy pielgrzymujących Niemców i Włochów. Podziwialiśmy także niezwykłej piękności tzw. Riwierę Makarską... Byliśmy też na jednej z dzikich tak bardzo kamienistych plaż, że wprost nie dało się po niej chodzić boso, dlatego zarówno na plaży jak i w morzu, do kąpieli, wszyscy musieli używać gumowych klapków. Nikt w tym miejscu nie chodzi boso, zwłaszcza, że w morzu jest sporo jeżowców, które ponoć mają tak kruche igły, że po nadepnięciu - igły łamią się i zostają w ciele, co powoduje wielki ból i ropienie... Woda w Adriatyku jest tak straszliwie słona, jak zalewa do kiszenia ogórków (czubata łyżka stołowa na litr wody), ale za to tak czyściutka, że można byłoby przez nią czytać książkę położoną na dnie...
Byliśmy w przepięknym kąpielisku Gradacz, gdzie na plaży (też kamienistej, choć tu kamienie były znacznie drobniejsze), w cukierenkach, kawiarenkach i lodziarniach rozmieszczonych wzdłuż nadmorskiego bulwaru, tłumnie spotykało się w sympatycznej atmosferze bardzo zróżnicowane międzynarodowe towarzystwo. Ponieważ grupa nasza była dosyć młoda (myślę, że średnia wieku nieco po ?czterdziestce?), nasze koleżanki zawzięcie opalały się na tym potwornym skwarze...
Byliśmy na starówce i z porcie przepięknego Dubrownika, wspaniałego miasta bastionu, którego w całej jego wcześniejszej historii nigdy nikt nie zdobył, ze względu na potężne mury obronne, jakich może nie ma nigdzie indziej na świecie. Mury chroniły bowiem miasto od strony morza, a strome, bardzo wysokie skały, od strony lądu... Takie same strome skały wyznaczają trasę wzdłuż całego wybrzeża. Wysoko, w połowie góry - podcięta jest wąska szosa (bez barierek ochronnych); tak wąska, że ledwie mijają się na niej samochody. Z jednaj strony pionowa ściana skalna, często osłonięta metalową siatką, aby odłamki skał nie spadały na drogę, z drugiej ? przepaść nawet kilkusetmetrowa. Na dole, między ścianą tej przepaści a morzem, w niektórych miejscach jest wąski, zaledwie kilkudziesięciometrowej szerokości płaski pas, na którym pobudowano domy. W innych miejscach skały sięgają aż do samego brzegu morskiego. Wszędzie są skały... wszędzie skały... ! Tylko w dwóch miejscach widzieliśmy po drodze doliny uprawne, co, jak na te warunki, było miłym zaskoczeniem.
W sumie, był to wspaniały, przepiękny wyjazd i duchowe odrodzenie, które na pewno długo jeszcze będzie owocowało. Nie dziwię się, że każda z moich znajomych osób, która była w Medjugorie, wzdycha, aby jeszcze choć raz mogła tam pojechać. Organizatorka naszej pielgrzymki i jej koleżanki były po raz 10 ! Później spotkałam osobę, która jeździ tam co roku, od 16 lat !!!
I jeszcze jedno. Kto jedzie do Medjugorie w okresie letnim, narażony jest na straszne upały, ale za to uczestniczy w nabożeństwach wieczornych w kościele polowym, na powietrzu. W innych porach roku wszyscy tłoczą się we wnętrzu kościoła parafialnego. W lecie można też wyjeżdżać na plaże adriatyckie, co chyba nie jest możliwe ani podczas wiosny, ani jesieni.
Ale tak już jest ? zawsze musi być ?coś za coś?...


CZYM SĄ ŚWIETLANE KULE ?

Gdy po powrocie z Medjugorie pokazałam pewnemu sceptykowi niezwykłą fotografię świetlanej kuli obok figury Matki Bożej stojącej na wzgórzu Podbrdo, którą w sierpniu ubiegłego roku wykonali o świcie polscy pielgrzymi z Kanady ? uśmiechnął się (oczywiście sceptycznie)
i powiedział mi, że zjawisko takie jest mu dobrze znane jako ?orbs?. Wkrótce przysłał mi nawet adres strony internetowej, na której zostało ono dość szeroko opisane. Wtedy przypomniałam sobie, że i ja widziałam w programie telewizji Discovery dokumentalne filmy na temat tego zjawiska, którego natury ani naukowcy, ani twórcy filmów nie potrafili wyjaśnić...
Nie sprzeczałam się z moim rozmówcą, jako że szanuję prawo każdego człowieka do własnych poglądów, ale jako osoba wierząca, a także czcicielka Matki Najświętszej ? nie tylko nie zamierzałam poddać się, ale wręcz dostrzegłam świetną okazję, aby myślenie mojego sceptyka choć trochę skierować na inny tor, a przynajmniej ?rozdwoić? ten jego ?niepodważalny? światopogląd. W związku z tym, natychmiast obłożyłam się odpowiednimi książkami i zaczęłam szukać argumentów, które miały na celu - jeśli nie zbicie, to przynajmniej podważenie jego argumentów; zasianie wątpliwości w tym jego butnym, materialistycznym przekonaniu, co do natury wszelkich obserwowanych zjawisk. I takie fakty, oglądane nieraz przez licznych świadków, przytoczyłam swym w liście, który wysłałam mu:

?Zajrzałam na tę stronę, którą mi poleciłeś. Rzeczywiście, zjawisko świateł ?orbs? jest dosyć powszechne, ale, jak sam widzisz, ludzie wciąż nie znają jego natury. Jedni ? tak jak Ty - upatrują w nim rodzaj energii, inni wiążą je z obrazem dusz ludzi zmarłych, jeszcze inni z działalnością uzdrowicieli czy z ezoteryzmem. Ale i ja, już znacznie wcześniej, spotkałam się z występowaniem świetlistych kul, tyle że w zupełnie innym kontekście, bo w kontekście nadprzyrodzonym. I tutaj podaję Ci kilka wybranych przykładów:
1) Znany mi jest opis wizji, w której Dzieciątko Jezus objawiło się kilkorgu dzieciom (już nie pamiętam, czy to było w Rosji, czy na Węgrzech), którym pewna nauczycielka wmawiała, że Boga nie ma, że żaden Bóg się nie narodził, tak jak to Kościół ludziom podaje itp. Ale jedna z dziewczynek ośmieliła się zaprzeczyć słowom nauczycielki i z wielką wiarą zaczęła głośno przyzywać Jezusa, wołając: ?Przyjdź, Panie Jezu?. Zaraz też wszystkie dzieci zaczęły wołać razem z nią: ?Przyjdź, Panie Jezu?. I nagle przez zamknięte drzwi jakby wpłynęła kula światła, która zbliżyła się do dzieci i zatrzymała. Po chwili otworzyła się i wszyscy obecni ujrzeli w jej wnętrzu Dzieciątko Jezus leżące w żłóbeczku na sianku, które uśmiechało się do nich, a potem pobłogosławiło je, po czym kula zamknęła się i ?odpłynęła? tak jak się pojawiła.
2) Kilka lat później przeczytałam, jak pewnej kobiecie z Belgii (Małgorzacie z Ch?vremont), która później została założycielką światowego ruchu tzw. ?Małych dusz?, także objawiła się świetlista kula, gdy była w mieszkaniu. Małgorzata tak opisuje to wydarzenie: ?Pewnego dnia, było to 16 maja 1951 roku... myślałam o sile przyciągania, jakie wywierają na mnie sprawy Boże oraz o przeciwnościach, które napotykam w mojej rodzinie. Płakałam i odmawiałam różaniec, prosząc Boga, aby mnie od tego uwolnił. Nagle stało się coś, czego nie mogę wytłumaczyć sobie w sposób naturalny. Była godzina siódma wieczór. Nad drzwiami, które prowadzą z kuchni do przedpokoju, szybko rozszerzało się na powierzchni około metra jasne światło. To oślepiające światło jaśniejsze od słońca, oczu nie raziło. Patrzyłam ze zdumieniem, nie przestając się modlić. Nie myślałam już o płaczu, tylko pytałam siebie: co to takiego ? To nie mogło być przecież słońce, które właśnie zachodziło i odbijało się na przeciwległej stronie kuchni. Mogę zapewnić, że przez te całe czterdzieści dwa lata, które przeżyłam w tym domu, nigdy nic takiego się nie wydarzyło. Starałam się wytłumaczyć to sobie na zdrowy rozum zgodnie z prawami przyrody. Wreszcie nabrałam pewności, że jest to zjawisko nadprzyrodzone. Wydaje mi się, że trwało to kilka minut. Gdy światło to znikło, a ściana, na której się ukazało, przybrała znowu swój zwyczajny wygląd, podniosłam się i prawie bez namysłu zbliżyłam się do tego tajemniczego miejsca. Nie zdając sobie sprawy znalazłam się na kolanach i szeptałam: Pan mój i Bóg mój !?... Gdy opowiedziała o tym znajomemu księdzu: ?Po pewnym zastanowieniu potwierdził, że to była wizja, polecił mi podziękować Bogu i łaskę tę zachować w tajemnicy?... Wkrótce po tym wydarzeniu sam Pan Jezus nawiązał z nią kontakt osobisty i przez kilka lat przekazywał jej ?Orędzie Miłości Miłosiernej do małych dusz?...
3) W książce ?Świat Maryjnych Objawień? Wincentego Łaszewskiego, opisane jest znane na całym świecie objawienie Najświętszej Maryi Panny w La Salette w 1846 roku: Dwoje kilkunastoletnich pastuszków było w górach ze stadkiem krów, które pasły. Gdy ?Melania wróciła do wąwozu, aby zabrać stamtąd torby i resztę jedzenia, nagle stanęła jak rażona piorunem. Zdołała tylko zawołać Maksymina i po chwili oboje przypatrywali się niezwykłemu zjawisku. Niedaleko, w suchym korycie rzeki, jaśniała świetlista kula. Jej blask stawał się coraz wspanialszy, aż w pewnym momencie kula otworzyła się jak olbrzymia muszla i dzieci ujrzały w niej jakąś kobiecą postać, która siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach i płakała. Gdy się podniosła, skrzyżowała dłonie na piersiach. Była niezwykle piękna.... Z białej sukni wytryskały promienie światła... Całą postać otaczała aureola. Płacząca Pani zaczęła mówić: ?Chodźcie do mnie moje dzieci. Nie bójcie się. Przyszłam, żeby powiedzieć wam o sprawach najwyższej wagi?...
4) Podobnie w 1879 roku, w Knock (Irlandia), w czasie objawień maryjnych ?Patrick Walsh idąc przez pole około kilometra od kościoła, ujrzał nad świątynią ogromną kulę złocistego światła?.
5) Podczas objawienia Matki Bożej w maju w 1917 roku w Fatimie, także mali pastuszkowie byli świadkami niezwykłego zjawiska związanego z tym objawieniem, które w książce ?Znak na niebie? ks.Kazimierza Wilczyńskiego TJ, opisano następująco: ?Wtem jedno z nich zrozumiało. Wskazało palcem na pobliski dąb. Oczy drugich pobiegły tam równocześnie. Rzeczywiście błyszczały nad nim jakieś dziwne światełka i małe, jasne obłoczki. Naraz spośród nich zaczęła wyłaniać się postać niewieścia... Była taka cudna, delikatna, niebiańska... O twarzy poważnej, raczej smutnej. Stała spokojnie. Skinęła głową do nich mile... ?Nie bójcie się ? przemówiła łagodnie do dzieci. Zbliżcie się do mnie. Nie uczynię wam nic złego?... Pierwsza Łucja ochłonęła nieco z niemego zachwytu. ?Skąd przychodzisz Pani ?? ? spytała. ?Przychodzę z nieba? ? odrzekło cudne zjawisko?... Jeden z "widzów", który przyszedł z nadzieją zobaczenia czegoś w zapowiedzianym na ten dzień przez Matkę Bożą wrześniowym objawieniu, ujrzał coś, co opisał następująco (oświadczenie złożył na piśmie): "Na początku niczego właściwie nie zauważyłem i dopiero po zakończeniu objawienia spojrzałem w niebo. Zobaczyłem jakby świetlisty globus unoszący się nad ziemią. Przesunął się on jeszcze trochę ku zachodowi, po czym znowu oderwał się od horyzontu i skierował ku słońcu. Byliśmy ogromnie poruszeni. Modliliśmy się żarliwie... (widząc jeszcze inne zjawisko, stwierdził): To wystarczyło, abyśmy nabrali przekonania, że całe zajście było Bożą sprawą"... W kolejnym objawieniu, które miało miejsce we wrześniu tegoż roku ?na oczach olbrzymiego tłumu jakaś kula świetlana posuwała się majestatycznie i wolno ze wschodu na zachód. Bił od niej jasny i miły blask. Stanęła nad dębem (gdzie zawsze ukazywała się Matka Boża) i zniknęła?. I zaraz trójka pastuszków zaczęła swą rozmowę z Królową niebios... Gdy Matka Boża odchodziła, ?znów pojawiła się świetlana kula i wolno uniosła się w górę... Tysiące oczu śledziło ją ze łzami?...
6) W książce Gottfrieda Hierzenbergera i Otto Nedomansky?ego ?Księga objawień maryjnych od I do XX wieku?, często wspomina się o świetlistych kulach, które uczestniczą w licznych objawieniach (najczęściej maryjnych). Np. w roku 1938 w miejscowości Kérizinen, we Francji, Matka Boska przez pewien czas ukazywała się jednaj z mieszkanek tej małej wioski bretańskiej. Pod koniec lata, gdy kobieta, pasąc krowy, siedziała na stoku z robótką na drutach, ujrzała nagle świetlną kulę,
a następnie w tym świetle ? Maryję. Patrząc na to, uczuła, że jakaś nieznana siła rzuca ją na kolana.
7) W jednym z objawień w L?Ille Bouchard w 1947 roku także we Francji, Matka Boża odchodząc ?zniknęła w złotej kuli?.
8) 17 marca 1950 roku w objawieniu w Granby (Kanada), trzej chłopcy obserwują zastanawiające zjawisko świetlne, a w dniach następnych widzą Najświętszą Pannę otoczoną tym światłem.
9) W Eisenberg ( Austria) w 1954 r. sześcioletniej dziewczynce ukazał się Bóg Ojciec. ?Świetlana kula, [w której stała ta postać] przybyła z wiatrem, zaś kury stanęły rzędem ? opowiadała swojej matce ? i były jak sparaliżowane. Przestraszyłam się i chciałam uciekać, ale nie mogłam?.
10) W czasie objawień maryjnych w Zeitun (Egipt 1968r.), przez pewien czas także ukazywały się niezwykłe zjawiska świetlne na niebie (m.in. także sfotografowane kule). ?To, co naocznie widziało ponad milion ludzi można obejrzeć na zdjęciach o filmach, które rejestrowały nadprzyrodzone wydarzenia... Setki zawodowych fotoreporterów kierowało na Nią swe aparaty, a operatorzy telewizji egipskiej uwijali się jak w ukropie. Świadkiem objawień był sam prezydent Abdul Nasser, zaprzedany marksista. Nie potrafił wytłumaczyć oglądanego zjawiska, więc powstrzymał się od wszelkich komentarzy. Jego śladem poszły stacje telewizyjne. Zignorowały fakty... Objawienie w Zeitun było światu niewygodne... Zastanawiano się, podobnie jak sto lat wcześniej w Knock, czy objawienia nie są wynikiem rzucania na szczyt kościoła wiązki światła. Policja przeszukała cały teren w promieniu 20 kilometrów, ale nie znaleziono nigdzie żadnego projektora... Zakończone niepowodzeniem poszukiwania ?zaawansowanego technicznie urządzenia? są tutaj dodatkowym argumentem (nadprzyrodzoności zjawisk). Jeśli ktoś nie wierzy i szuka dowodu na bezzasadność czyjejś wiary, i w końcu, nie znalazłszy, musi się poddać, to znak, że nie istnieje naturalne wytłumaczenie kwestionowanych faktów. Tymczasem wierzący wierzyli. Nawet muzułmanie spoglądali na Matkę Bożą w zachwycie. Śpiewali Jej wersety z Koranu: ?Maryjo, wybrał Cię Bóg. I Cię oczyścił. On wybrał Cię i wywyższył ponad wszystkie inne niewiasty?...
11) W objawieniu w Cuapa (Nikaragua 1980r.) ?na niebie pojawiały się różne zjawiska?... itd...
12) W Gargallo (Włochy), w 1984 roku Matka Boża objawia się pięćdziesięciopięcio letniemu Gianniemu Variniemu w zmierzającej ku niemu, lśniącej, zbliżonej kształtem do słońca, kuli, która następnie rozpłynęła się, ukazując Madonnę odzianą na biało-niebiesko.
13) W miejscu objawień maryjnych we Włoszech, w Schio/k Viacenzy, kiedy ludzie po raz pierwszy szli nowo utworzoną drogą krzyżową, ?Maryja ukazała się pod krzyżem w kuli świetlistej ? nie tak, jak do tej pory w San Martino jako Królowa Różańca, lecz tak, jak ujrzano ją 7 i 8 marca 1986 roku w Medjugorie?.
14) W sycylijskim Belpasso w 1986 roku piętnastoletni Rosario Toscano ujrzał przed południem świetlistą kulę, z której wyszła Maryja i przemówiła do niego na temat pokoju i nadziei w trudnych czasach.
Maryja zawsze objawia się w świetle, w aureoli światła, wychodzi ze świetlistego obłoku lub kuli i bardzo często objawieniom maryjnym towarzyszą niezwykłe zjawiska świetlne na niebie.
Ale chyba najwięcej było ich i nadal pojawiają się w Medjugorie. Oto w dniu 25 października 1981 roku wizjonerki ?wypytywały Maryję o wielką światłość, jaką widziały trzy młode dziewczyny wracające po Mszy do domu. Wewnątrz tego światła widać było około pięćdziesięciu sylwetek?... Maryja odpowiedziała im: ?To było zjawisko nadprzyrodzone. Byłam wśród świętych?.
W książce ?Medżugorje ? świadectwa? znajduje się szereg opisów naocznych świadków tych zjawisk. Oto niektóre z nich, w których właśnie występują postacie świetlistych kul:
a) Autorka książki - Joanna Ottea ? pisze: ?... Po chwili zobaczyłem słońce. Okrągłe, całe, pełne. Nie miało wkoło promieni. Wyglądało jak GOREJĄCY OGIEŃ. Poruszyło się delikatnie, jak gdyby drgnęło bardzo lekko. Wówczas nie zdawałam sobie sprawy, że zjawiło się ono wyżej, niż normalne słońce znajduje się o tej porze na niebie. Przy tym w Medżugorju, około siódmej po południu, w maju patrzeć na słońce nie można, bo świeci zbyt jasnym blaskiem, ale ja wtedy o tym nie myślałam. Stałam i patrzyłam. I oto nagle, po mojej lewej stronie, a na prawo od tego gorejącego słońca, zjawiło się DRUGIE SŁOŃCE ! Bez promieni i miało inny blask. Inna jasność, łagodniejsza, a dookoła na brzegu, otoczone było BIAŁĄ OBWÓDKĄ. Niezwykłe ! ?Dwa słońca ! Jak to może być ?? ? powtarzałam w myśli i szukałam racjonalnego wyjaśnienia. Zastanowiłam się przez chwilę, czy drugie nie jest księżycem, ale odległość między tymi dwoma słońcami była zbyt mała, aby księżyc mógł być widoczny. Poza tym uświadomiłam sobie, że wtedy, 12 maja 1989 roku, było tylko pół księżyca, a nie pełnia. Zatem nie mógł to być księżyc. I oto znowu, nagle, nieco wyżej ponad dwoma słońcami, zjawiło się TRZECIE SŁOŃCE ! Trudno byłoby mi powiedzieć jaki miało kształt, ponieważ nie było okrągłe. Było inne i odmiennym, choć bardzo jasnym, mocnym promienistym świeciło blaskiem. Pomyślałam wtedy: ?Oddzielne źródło światła?. Zaskoczona, ciągle jeszcze próbując znaleźć racjonalne wytłumaczenie, powtarzałam w myśli: ?Trzy słońca ! Jak to może być ??. I nadal tkwiło we mnie przekonanie, że to jakieś niezwykłe odblaski słońca na chmurach i niebie, choć zdumienie moje na pewno powiększało się. I wtedy stało się coś nadzwyczajnego. Trzy słońca zlały się w JEDNĄ ŚWIATŁOŚĆ słoneczną, mieniącą się wokoło przepięknymi odcieniami kolorów w tonie jasno niebieskich. Ta ŚWIATŁOŚĆ, to JEDNO ŚWIATŁO zaczęło się kołysać ! Majestatycznie, powolnie, szeroko i w głąb, i do góry... Powolnie i zdecydowanie... Zorientowałam się wtedy, że jestem świadkiem zjawiska nadprzyrodzonego i powtarzałam w duchu: ?Słońce się rusza ! Ja to widzę ! Ja widzę. Słońce się rusza ! Naprawdę !?... Na chwilę kołysania ustały i w dalszym ciągu nie było słońca w okrągłej postaci, lecz ŚWIATŁOŚĆ, która zaczęła wykonywać inne poruszenia... Na chwilę kołysania i ruchy ŚWIATŁOŚCI ustały, A NA PRAWO OD NIEJ ZJAWIŁO SIĘ NAGLE czwarte słońce ! Okrągłe, wyglądało jak normalne słońce, lecz było ZNACZNIE MNIEJSZE niż dwa, które ukazały mi się na początku. Blask jego promieni był bardzo intensywny, lecz inny niż któregokolwiek z TRZECH, które widziałam na początku?... (to tylko fragment opisu zjawiska, któremu towarzyszyło znacznie więcej form)... W momencie, kiedy podnosiłam się z klęczek, zdarzył się jeszcze jeden CUD. Oto w jednej chwili napełniona zostałam POKOJEM i RADOŚCIĄ. Całą moją istotę przeniknęły POKÓJ i RADOŚĆ. Trudno to opisać, bo nigdy czegoś podobnego nie zaznałam ani przedtem, ani potem. Nigdy tak wyraźnie, tak mocno nie odczułam wewnętrznego pokoju połączonego z radością?...
b) Angielski lekarz ? Peter Wemberley, tego samego dnia wieczorem, po zakończeniu adoracji, czyli po godz. 21.00 widział także niesamowite choć zupełnie inne zjawisko na niebie, które przedstawił następująco: ?Gdy wyszliśmy (z rodziną) z kościoła robiło się ciemno. Pogoda była ładna... Gdy skręcaliśmy do domu, w którym mieszkamy, zobaczyliśmy ludzi nagle wybiegających z domu... Oni krzyczeli: ?Patrzcie na niebo ! Patrzcie na niebo !?. Wtedy ja obróciłem się i spojrzałem na niebo... Zobaczyłem na niebie jasne światła, jak jaśniejące złote kule. Wyglądały jak gwiazdy, ponieważ świeciły jasnym blaskiem. Nie wiem dokładnie ile ich było, ponieważ nie liczyłem. Myślę, że około dwunastu. Chyba nie więcej niż dwadzieścia. Były one wielkie i jaśniejące. Były bardzo jasne i piękne ? złoto-żółte. Gdy spojrzałem, w pierwszej chwili nie tworzyły one żadnej formy, lecz za chwilę, może za około pół minuty, może nieco mniej, nagle spostrzegłem formę Krzyża. Był pochylony, trójwymiarowy, wyglądał niezwykle majestatycznie... Ludzie, którzy wybiegli z domu, powiedzieli nam, że około godziny 20.30 tego wieczoru, także obserwowali na niebie niezwykłe zjawisko. Przepiękne złote kule czy gwiazdy, utworzyły na niebie napis ?MIR?, co w języku jugosłowiańskim oznacza ?pokój?. Pytałem wielu ludzi, którzy widzieli te zjawiska na niebie w dniu 12 maja i większość z nich potwierdziła. Nie ulega wątpliwości, że zjawiska te były powszechnie widziane w Medżugorju... Nigdy nie zapomnę tego, co widziałem. Nie spodziewałem się, że ujrzę coś takiego, gdyż byłem bardzo sceptyczny... Czuję się bardzo uprzywilejowany, że je widziałem?... Innego dnia widział jeszcze inne zjawiska związane ze słońcem. Widzieli je także inni ludzie, których wspomina: ?Można było obserwować, jak ludzie patrzyli w słońce spokojnie i dostojnie, z szacunkiem. Nie było w tym nic z sensacji. Żadnej histerii lub czegoś podobnego. Wydaje się, że ludzie zaakceptowali te wydarzenia, jako część ich codziennego życia?.
c) Adwokat z Sydney, Edmund Dear, opowiedział autorce o tym, co wraz z żoną widzieli poprzedniego dnia tj. 20 maja 1989 roku, kiedy siedzieli na ławce na zewnątrz kościoła. ?Słońce zasłonięte było ciemną chmurą. Około godziny za dwadzieścia siódma po południu, chmura znikła i wyłoniło się słońce, jak gdyby biała Hostia. Duża, olśniewająco biała, a wokół Hostii migotanie?... ?Trudno określić, co to było ? mówił pan Dearn. Migotanie wydaje się najbliższym określeniem. Ewentualnie można to zjawisko opisać, jak gdyby słońce poza Hostią dawało jasność Hostii. Słońce i Hostia otoczone były białym kolorem bardzo pięknym. Byłem tym głęboko wzruszony. Nie mogłem oderwać oczu od tego zjawiska. Patrzyłem bez przerwy około dwudziestu minut. Czułem potrzebę uklęknięcia. Czułem potrzebę wielbienia Boga i dziękowania Mu za to, co uważam za cud. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem. To mnie głęboko poruszyło. To było także przeżycie wewnętrzne. Uczucie, że to coś nadnaturalnego, że to było działanie Boże?...
d) W maju 1991 roku, autorka zwróciła uwagę na dwoje ludzi, którzy patrzyli w niebo trzymając w pogotowiu swoje ogromne kamery. ?W pewnym momencie zauważyłam, że oboje skierowali swoje kamery ku słońcu i kręcili film. Pomyślałam przez chwilę, że filmują, choć nic się nie dzieje.. Podobnie było i następnego dnia... W pewnej chwili spostrzegłam, że słońce zmieniło wygląd, a przed nim dookoła zaczął poruszać się szybko kolistymi ruchami ciemny ?dysk? , wielkości słońca. Po chwili zniknął, a słońce zaczęło pulsować i poruszać się?... Była to para z Chicago. Na pytanie autorki, ?czy widział, co działo się na niebie około dziesięć minut temu, powiedział, że nie, ale widział dnia poprzedniego. I nie tylko widział lecz sfilmował. I ma nagrane na taśmę... Mówił, że bardzo się cieszy, ponieważ teraz, gdy wróci do domu, będzie mógł to pokazywać niedowiarkom?... Niewiasta siedząca obok niego powiedziała: ?Ja też filmowałam w tym samym czasie, gdy widziałam jak on to robi, ale mnie nic nie wyszło?. Był to czwartek 23 maja...
e) Polacy, państwo Pachoccy z Radomia, także widzieli niezwykłe zjawisko, które tak opowiedzieli autorce książki: ?Dojeżdżając do Medżugorja byliśmy świadkami niesamowitego zjawiska, jakiego nigdy i nigdzie nie widzieliśmy wcześniej ! Jadąc przez miasteczko, w dniu 24 czerwca 1998 roku o godzinie 17.30 spojrzeliśmy w górę na słońce, które o tej porze było jeszcze dość wysoko na nieboskłonie. Nie raziło jednak bardzo w oczy. Wówczas zobaczyłem nie jedno, ale cztery słońca jednakowego wyglądu i wielkości, na co zwróciłem uwagę żony oraz sąsiadujących ze mną pielgrzymów. Wszyscy potwierdzili, że widzą to samo. Za chwilę zobaczyłem trzy słońca obok siebie w jednakowej odległości. Takiego zjawiska nigdy dotąd nie spotkałem i nie umiem go sobie wytłumaczyć. Opisuję bez komentarza to, co widzieliśmy oboje z żoną i innymi osobami?.
?Według mego rozeznania ? pisze dalej autorka ? Pan Bóg daje w Medżugorju dwa rodzaje znaków wizualnych. Indywidualne, to znaczy, że widzi je tylko jedna osoba, albo parę osób, a wszyscy dookoła nic nie widzą. I daje też Pan Bóg znaki widziane jednocześnie przez wielu. Rzeczą charakterystyczną i bardzo istotną jest to, że znaki te, pochodzące od Boga, nie są dostrzegane tak, jak oglądanie czegokolwiek z rzeczy, które nas otaczają. One połączone są z głębokim przeżyciem wewnętrznym. Wszyscy to mówią. Poza tym, skutki tych doświadczeń są zawsze dobre, silne i długotrwałe... W swoich cudach Pan Bóg zawsze zadziwia, zaskakuje. Nie powtarza się. Każdemu daje się poznawać inaczej... Jezuita o.Riszard Foley twierdzi, że zdumiewające ?znaki pomocnicze?, które zdarzają się w Medżugorju, zgodnie z tym, jak Matka Boża wyjaśniła, mają na celu potwierdzenie Jej orędzi. Matka Boża niejednokrotnie mówiła, że znaki te pochodzą od Boga, a w dniu 22 października 1981 roku powiedziała: ?Wszystkie te znaki dawane są w tym celu, aby umocnić waszą wiarę, zanim zostawię widoczny i trwały znak? (O tym znaku szczegółowo mówi się w książce: ?Proroctwo o końcu świata. 10 tajemnic Medjugorie?)...

Tyle mogę Ci przekazać z mojej strony. Wiem, że jesteś nastawiony sceptycznie, ale myślę, że rozważysz i to, co Ci tutaj przedstawiłam. Tego wymaga uczciwe podejście do sprawy, w przeciwieństwie do tamtych ?badaczy? ze strony internetowej, którą mi podałeś, którzy wszystkiego dopatrują się w zjawiskach ?orbs?, tylko nie wpływów nadprzyrodzonych. Jestem pewna, że, gdyby mieli wymienić miejsca, w których występują takie zjawiska, Medjugorie byłoby pominięte, aby przypadkiem nie skojarzyć tego ludziom z Bogiem czy z Matką Najświętszą. Z tym bowiem jest, jak z objawieniami w Zeitun, bo i to jest ?światu niewygodne?. W związku z tym, o Bogu nie wolno wspomnieć ani jednym słowem. Boga nie wolno przywoływać do świadomości współczesnego człowieka, bo jeszcze, ?nie daj Boże?, zacząłby zastanawiać się nad sobą; bo jeszcze ?nie daj Boże? zacząłby wierzyć. Wtedy musiałby się zmienić i zacząć inaczej żyć, a to by było ?straszne?(sic !) dla możnych tego świata...
J.S.

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
 Tytuł: Re: MEDJUGORIE
Post: 11 maja 2012, o 10:30 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6446
Zdjęcie dotyczy powyższego postu

Zdjęcie nr 1
Zdjęcie nr 2

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 2 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!